Toksykolog dr Eryk Matuszkiewicz mówi, że taka sytuacja na dyżurach sylwestrowo-noworocznych powtarza się od lat...
Na szczęście ci pacjenci już wszyscy wydobrzeli, są w wyrównanym stabilnym stanie. Tak, że ich życiu już nic nie zagraża. Dobrze się czują. Nie pamiętają, co się stało, bo to taka naturalna konsekwencja alkoholu, wtedy, kiedy jest go za dużo, rzeczywiście nie pamiętamy. Jedna pani - okazało się - z urazem ręki. Wytrzeźwiała, zaczęło boleć i się okazało, że miała podstawy. Wiem, że w oddziałach ratunkowych i w naszej izbie przyjęć było więcej pacjentów, do nas już troszeczkę przesiani, wyselekcjowani pacjenci trafiają
- mówi lekarz.
Na sylwestrowo-noworocznym dyżurze lekarze w tym szpitali opatrywali też wiele pacjentów z urazami. Laryngolodzy nastawiali między innymi złamane nosy. Tu przyczyną urazów prawdopodobnie też był alkohol.