Uzgodnionym przez strony wyrokiem sądu Leszek B. przez 15 lat nie może się zbliżać do swej ofiary ani się z nią kontaktować. Przez dziesięć lat nie może też wykonywać zawodu polegającego na pracy z dziećmi. Mężczyzna do niedawna jeszcze pracował w przedszkolu.
Śledztwo nie wykazało, aby Leszek B. molestował dzieci chodzące do przedszkola. Jednak gdy sprawa wybuchła, odszedł na emeryturę. Do prokuratury zgłosiła się dorosła już kobieta i opowiedziała, co jako dziecku robił jej wuj. Przez sześć kolejnych letnich wakacji dziewczynka była zmuszana do tak zwanych innych czynności seksualnych i do oglądania pornografii. W każde letnie wakacje dochodziło do tego wielokrotnie, pierwszy raz, gdy pokrzywdzona miała siedem lat, ostatni – gdy miała dwanaście.
Ofiara do dziś ciężko to przeżywa. Nie pojawiła się w sądzie na posiedzeniu rozpatrującym wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez sprawcę. Kobieta napisała jednak list, w którym prosiła sąd o nieinformowanie prasy o treści wyroku, co tłumaczyła rodzinnym charakterem sprawy.
- W Polsce nie ma tajnych wyroków – ocenił sędzia Jacek Kamiński. Odrzucił on też wniosek obrony, która prosiła o uchylenie aresztu wobec Leszka B. tak, aby za kratki mógł on wrócić po uprawomocnieniu się wyroku. Sąd uznał, że mężczyzna mógłby próbować uniknąć kary.