Do ukończenia, a częściowo wybudowania właściwie od podstaw zostały między innymi trzy wiadukty. Na te prace spółka PKP PLK ogłosiła w tym tygodniu przetarg. Oferty można składać do połowy maja.
Oficjalnie kolejarze zapewniają, że potężną inwestycję uda się im ukończyć do grudnia tego roku. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że będzie z tym olbrzymi problem, choćby dlatego, że Hiszpanie po zejściu z placu budowy wzięli ze sobą całą dokumentację.
Oznacza to, że nie do końca wiadomo nawet jaką technologią wykonywali swoje prace. Wszystko to stawia pod znakiem zapytania rozliczenie unijnej dotacji - a to przypomnijmy prawie 700 milionów złotych, które zgodnie z przepisami powinny być wykorzystane i udokumentowane do końca 2015 roku. Czy spółka kolejowa będzie musiała oddać te pieniądze? Rzecznik ministerstwa infrastruktury zapewnia, że nie.
Oprócz tego firma FCC Construction podobno szykuje się do batalii sądowej. Chce dostać od Polskich Linii Kolejowych odszkodowanie za zerwany kontrakt.
Druga kwestia: odszkodowania dla firm wykonujących przewozy i pasażerów. Pasażerowie płacą od początku remontów 100% wartości cen biletów, przy niepełnej wartości przewozów: utrudnienia w dostępie do infrastruktury (vide Poznań Dębiec), zmieniające się co kilka miesięcy lub nawet tygodni rozkłady jazdy, bałagan, permanentne opóźnienia. Jeśli inwestycja się opóźni, rozumiem, że Przewozy Regionalne i inni przewoźnicy choć raz kierującsię dobrem podróżnych wynegocjują odszkodowania od odpowiedzialnej za gigantyczne opóźnienia PLK wysokie odszkodowania, które przełożą się na obniżki cen dla podróżnych. Dlaczego mam płacić 100% wartości biletu za usługę, która odbiega od tej, która byłaby normalnie,czyli gdyby nie wieczne i przedłużające się w nieskończoność remonty. Czy ktoś jest w stanie zadać to pytanie instytucjom dopłacającym do Przewozów Regionalnych z pieniędzy podatników?