Na zakopane w ziemi beczki natknęli się kontrolerzy z Okręgowego Urzędu Górniczego. Mieszkańcy sąsiadujący z nieczynną żwirownią podkreślają, że ucieszyli się kiedy w okolicy pojawił się nowy przedsiębiorca. Ich gmina jest typowo rolnicza, a kolejny biznes oznacza miejsca pracy i rozwój gospodarczy. Nie takiej "inwestycji" się jednak spodziewano.
Do tej pory wykopano 164 dwustulitrowe całe beczki i 35 uszkodzonych. Ponadto strażacy wydobyli po kilkadziesiąt pojemników z nadtlenkiem wodoru oraz pozostałościami z warsztatu. Ich wydobywanie rozpoczęło się wczoraj wieczorem.
Wiadomo, że w beczkach są substancje łatwopalne i wybuchowe na bazie rozpuszczalników. Jak podkreśla Andrzej Sparażyński, kierownik konińskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu, rozszczelnione beczki mogą być bombą ekologiczną.
Nie wiadomo ile beczek jest jeszcze w ziemi. Inspektorat Ochrony Środowiska zapewnia, że będzie sytuację monitorował. Właścicielowi żwirowni grozi kara finansowa, nawet do miliona złotych. Jeśli proceder zostanie uznany za przestępstwo, sprawą zajmie się prokurator.
Aleksandra Braciszewska-Benkahla/mk