NA ANTENIE: W środku dnia
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Zagadka niemieckiej polityki zagranicznej

Publikacja: 04.08.2017 g.13:39  Aktualizacja: 04.08.2017 g.13:48
Poznań
Stosunki niemiecko - rosyjskie są pełne niewyjaśnionych kwestii.
Flaga Niemiec - http://dobraflaga.com.pl/
/ Fot. (http://dobraflaga.com.pl/)

Z jednej strony decydenci niemieccy wydają się zdawać w pełni sprawę z zagrożenia, jakie dla nich, a szczególnie dla budowanego przez nich ładu europejskiego, stanowi Rosja, z drugiej strony co jakiś czas wykonują oni bardzo prorosyjskie ruchy, nawiązując z Kremlem porozumienia polityczne, a szczególnie ekonomiczne zbliżające w znacznym stopniu oba kraje.

Niemcy i Rosja narastający chłód

Niemcy są jednym z głównych celów polityki propagandowej Rosji w Europie. To na polityków tego kraju najbardziej „liczy” Kreml. To w społeczeństwie niemieckim znajduje odbiorców swoich racji (sprzeciw 70% Niemców co do obecności wojsk NATO w Polsce). Zainteresowanie Rosji narodami Europy Wschodniej i Środkowej, wspieranie tam organizacji i partii o prokremlowskim nastawieniu, jest z perspektywy Moskwy drugorzędne. Dla niej najsłabszym ogniwem w systemie europejskim są Niemcy.

Zarazem to Niemcy w 2014 r. były europejskim liderem gdy chodzi o krytykę polityki rosyjskiej. Były również inicjatorem działań mających ukarać Rosję za niedawne posunięcia (Krym, interwencja wojskowa na Ukrainie). Choć warto odnotować, że zmianę w relacjach na wyraźnie chłodniejsze między oboma krajami zaczęto odnotowywać w 2012 r. (powrót Putina do władzy).

Otwarcie trzeba stwierdzić, że bez wsparcia Berlina żadne sankcje nie zostałyby wprowadzone. Jednak z jego perspektywy działania przeciw Rosji zawsze mają swój limit. Chodziło zawsze o powstrzymanie Rosji przed zbyt agresywnymi ruchami i niejako wymuszenie na niej akceptacji europejskich (niemieckich) zasad gry. Dalej jednak pozostaje ona ważnym politycznym i gospodarczym partnerem. Berlin mógł utracić wiarę w Rosję Putina, lecz nie w Rosję jako taką.

Dostrzec to można w sprzeciwie Niemiec względem rozlokowania wojsk natowskich na wschód od Odry. Jeszcze w czerwcu 2016 r. Steinmeier, wtedy minister spraw zagranicznych, krytykował założenie stałych baz NATO w Polsce. Obecnie jednak to m.in. niemieckie jednostki stacjonują na Litwie. W tle zresztą kryje się pytanie o rolę Waszyngtonu w popychaniu Niemiec do odgrywanie roli lokalnego szeryfa.

Fakt, że Berlin jednak zgodził się wysłać swoje jednostki pod prawie samą granicę Rosji, świadczyć może albo o ciągłych wahaniach, niepewności co do intencji Kremla, albo o ukrytej grze. Warto odnotować jak negatywnie zareagowała Rosja na obecność Niemców na Litwie. Rosyjskie media rozpowszechniały kampanię przeciw nimb i fałszywe historie oczerniające niemieckich żołnierzy (sugerowano, że dokonali oni gwałtu na 15-letniej dziewczynce). Nazywano stacjonujące siły okupacyjnymi.

Europa Środkowo-Wschodnia w optyce Berlina

Z perspektywy Berlina Europa Środkowo - Wschodnia to wciąż Mitteleuropa. Berlin postrzega ją jako swoje naturalne środowisko politycznej i handlowej ekspansji. Przy tym nie realizuje jej tak drastycznymi metodami jak w przeszłości. Niemcy raczej starają się być liderem Europy Środkowo -Wschodniej, przy tym że Europa ta musi być podzielona. Jak w przypadku Jugosławii, gdy to Niemcy na początku lat 90., jak sugeruje Diana Johnstone, miały naciskać na podział tego kraju, zachęcając do secesji Chorwatów i Słoweńców.

W samych Niemczech rola Niemiec jako zwornika Unii, podzielonej i wielogłosowej, którą same taką stworzyły, jest ukazywana w iście prometejskich barwach. Niemcy nie chcą dominować, ale jednak muszą, bo nie mają innego wyjścia (jak przedstawia to, oczywiście w bardziej dyplomatycznych słowach niemiecki teoretyk Herfried Münkler). 

Mitem jest przekonanie, że Berlin traktował powstanie Zjednoczonej Europy (federacji) jako cel, nawet w latach 90. Gdyby tak było to powinien być on pierwszym, który nie zgadza się przyjmowanie nowych członków.

Unię 15 krajów można było jeszcze przekształcić w federację. Unii 27 - już nie. Przyjmowanie do Unii nowych członków było dla Niemiec tyle, co włączaniem ich do wspólnej z Berlinem przestrzeni geopolitycznej. Nie negując istotnych powodów, jakie miały poszczególne kraje, aby się do projektu unijnego przyłączyć, nie należy ignorować faktu, że niemieckie wsparcie dla narodów Europy Środkowej czy Bałkan nie było „niewinne”. Także, do niedawna jeszcze aktualna, idea członkowstwa Turcji, miała przede wszystkim spełniać interesy Niemiec (w tym ekonomiczne). Stąd też usilne utrzymywanie Grecji w strefie euro i w ogóle w Unii. 

Można wręcz postawić tezę, że Berlin oficjalnie podtrzymujący wsparcie dla federacyjnych projektów, świadomie je podważał naciskając na ekspansję Unii. Tym samym Niemcy wymknęły się Francji, dla której z kolei Unia miała być pętami nałożonymi polityce niemieckiej.

Niemcy w stosunku do Francji i Wielkiej Brytanii posiadają znaczny atut w postaci środkowo- i wschodnioeuropejskiego zaplecza. Francja nie potrafiła jak przed wojną stworzyć okrążającego Niemcy sojuszu krajów na wschód od nich. Dziś jest na to zwyczajnie za słaba. 

W jakimś stopniu także kryzys strefy euro zapoczątkowany dekadę temu i nigdy do końca nieprzezwyciężony, to również narzędzie – choć obosieczne, wzmacniania pozycji Niemiec. Wraz z osłabianiem instytucji unijnych rośnie rola Berlina. Bronisław Wildstein zauważył już wiele lat temu, że gdy wybuchł kryzys w strefie Euro to nikt nie pytał się o zdanie komisarzy unijnych, lecz istotne były wyłącznie ustalenia na linii Berlin-Paryż.

O zasadach Brexitu zadecydują wspólnie Berlin i Londyn. Bruksela wyłącznie złoży podpis pod wcześniej uzgodnionymi dokumentami. Z perspektywy Niemiec, Unia jest przedłużeniem niemieckiej polityki. Czy też trawestując słynne powiedzenie: polityką niemiecką realizowaną innymi narzędziami.

Niemcy ku samodzielnej roli

Ukazywanie Niemiec, szczególnie w mediach o liberalnym charakterze, jako jedynego obrońcy liberalnej demokracji: w erze Trumpa i Putina, jest również częścią strategii budowania niemieckiego prometeizmu. Niemcy nie chcą, lecz jednak muszą. 

Dla Niemiec Rosja nie jest jednak, gdy chodzi o politykę względem Europy Środkowo-Wschodniej, partnerem na zasadzie jakiegoś „współdzielenia się” nią, czego wprost oczekuje się na Kremlu. Dla Berlina Europa ta ma się jednak z konieczności orientować na Zachód.

Relacje niemiecko - rosyjskie mają przynosić Niemcom nade wszystko korzyść ekonomiczną. Niemcy dążą do specjalnego uprzywilejowania swoich stosunków gospodarczych. 

Dlatego też przywitałyby one z wielką chęcią przekształcenia polityki rosyjskiej. W politycznym ujęciu dla Berlina rolą Rosji jest zamykanie od wschodu Europy. Ewentualny rozpad Rosji, przewidywany bardziej kilka lat temu, nie byłby mile widziany, gdyż mnożyłby polityczne byty na wschodzie, z jakimi trzeba by sobie jakoś poradzić. Rosja jest tym samym konieczna. Jej obecność kształtuje tę część świata w stosunku, do której Berlin chce występować jako „naturalny” lider.

Problem to wyłącznie zachęta, głównie poprzez narzędzia ekonomiczne, Rosji do przeformowania swojej polityki względem suwerennych państw na zachód od niej. Berlin wierzy, że poprzez inwestycje i handel będzie mógł oddziaływać na Kreml. Berlin liczy na to, że Moskwie nie będzie się opłacać wszczynać nowych wojen.

Stąd poparcie dla sankcji w 2014 r. (jako rodzaju kary) i krytykowanie ich w 2017 r., tym bardziej że w dużej mierze są one wymierzone w projekt Nord Stream 2. I znowu nie jest to wyłącznie efekt lobbingu organizacji pro-rosyjskich w Niemczech, jak Niemiecko-Rosyjskie Forum kierowanego przez Matthiasa Platzecka.

Berlin liczy na to, że w ostatecznym rozrachunku Rosja zachowa się „racjonalnie” (w sensie wybierze finansowy zysk, przed politycznymi planami dominacji nad sąsiadami). Pytanie oczywiście, kto tu jest nieracjonalny. 

Polityki niemieckiej na tym etapie nie można już, tak jak w latach 90., rozumieć jako próby utrzymania odpowiedniego dystansu między Wschodem (Moskwą) a Zachodem (Waszyngtonem), co było charakterystyczne dla Schroedera czy jeszcze wcześniej Kohla. To już etap budowania pozycji Niemiec jako samodzielnego ośrodka sprawczego. 

 Łazarz Grajczyński

http://radiopoznan.fm/n/FAwXJt
KOMENTARZE 3
Fan 12.02.2018 godz. 22:34
Ale flaga na zdjęciu to polska flaga/chociaż barwy niemieckie/ to tzw.Dobra Flaga-powiewa na www.dobraflaga.com.pl
cz'ytacz 04.08.2017 godz. 15:11
O ile pamiętam z historii to pierwszym władcą
Kraju Polan z Stolicą w Poznaniu był Krzysztof
Dopiero póżniej kiedy Krzysztof Skubiszewski
przestał pełnić długoterminową rolę ministra MSZ
To puszczono plotkę o tym że przedokowie Krzysztofa
Profesora przybyli do Poznania gdzieś 250-lat temu !
Czy przybyli z podpoznańskiego Buku lub z pod
zamku w Szamotułach ,tego to nie wiem !
polak 04.08.2017 godz. 14:14
Niemcowi sie nie wierzy.koniec i kropka.