NA ANTENIE: POCZTOWKA Z WAKACJI/PAPA DANCE
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Zwrócę się do Prezydenta Niemiec sparafrazowanym, głośnym ostatnio cytatem: „musimy porozmawiać Frank".

Publikacja: 10.07.2020 g.21:09  Aktualizacja: 10.07.2020 g.21:20
Poznań
Jak niemieckie media przyjęłyby taką butę skromnego dziennikarza z Polskiego Radia w Poznaniu? Gościem programu był Jan Bogatko, a dokładnie Andrzej Iwicki - prawnik, dziennikarz, radiowiec, z którym rozmawiał Roman Wawrzyniak.
Jan Bogatko vel Andrzej Iwicki  - wnet.fm
/ Fot. wnet.fm

Roman Wawrzyniak: Większość naszych słuchaczy, mam nadzieję, kojarzy pana głos. Ale ja dla młodszych może słuchaczy przypomnę: więzień polityczny PRL, dwukrotnie wyrzucony z uczelni, z zakazem wykonywania pracy prawnika, w końcu azylant w Niemczech. Polski głos w Radiu Wolna Europa, obecnie dziennikarz Radia Wnet. Musimy porozmawiać, Frank - co działoby się po takich słowach?

Andrzej Iwicki:   Media milczałyby przez 3 dni, bo musiałyby to przeanalizować. To nie jest tak, że niemieckie media reagują natychmiast. Pamiętamy Sylwestra z Kolonii. Trzeba się zapytać,  co sądzą o tym politycy. To nie jest prosta sprawa. Ten tytuł jest zaskakujący, bo Niemcy są krajem bardzo wysokiej kultury - to muszę powiedzieć, bo mieszkam tu całe dorosłe życie. Z tą kulturą dzieje się niedobrze, ona upada. To zdanie brzmi "proszę do mnie na dywanik, panie Duda". To nie jest zaproszenie do dyskusji i rozmowy - to jest bardzo obraźliwe sformułowanie. Ale jeżeli zdamy sobie dodatkowo sprawę, że nazwisko Duda można powiedzieć różnie, z różnym akcentem - i wtedy to brzmi "ty tam".

Sugeruje pan, że to była gra słów.

To jest też gra słów. To szalona arogancja. Ciekaw jestem, kto pomagał to wymyślić. Może redaktor Lis? Uważałbym, że to on, bo sformułowanie taki od mistrza musiałoby pochodzić bo Ulf Poschardt niczym szczególnym jak dotąd się nie wyróżnił. A bezczelnością też nie. To porównanie też w tym tekście, nie wiem, czy pan zwrócił uwagę "W Chinach siedzą dziennikarze w więzieniu". Pamiętam, że wszystkie rozmowy w Bonn z Chinami rozpoczynały się od pytania: Jaki jest pana stosunek do Tybetu? Co pan sądzi o prześladowaniach chrześcijan w Chinach? Dziś nikt takich pytań nie stawia.

Osobiście, jako Polak, niezależnie czy głosujący na Dudę, czy nie, każdy powinien być tym zażenowany, bo to jest uderzenie w Rzeczpospolitą, którą głowa państwa reprezentuje. Dlatego to jest tak bulwersujące.

Trudno mi ocenić, bo nie czytam na bieżącą wszystkich dzienników polskich, ale o ile znam rynek niemiecki, to jeżeli pod artykułem Poschardta, na pytanie, czy zgadzając się z państwem poglądem autora - za 353 osoby, a przeciwko 429. To jest jednak policzek, który otrzymał autor. To trzeba pamiętać o Niemczech, że na szczęście to nie jest monolit. Inaczej to byłoby nie do wytrzymania. Mnóstwo ludzi wypowiada się tu zupełnie inaczej, niż mainstream.

O ten mainstream chciałbym zapyć. Czy w Niemczech, w mediach, jest wolność słowa, której brak zarzuca nam Ulf Poschardt? Czy istnieją media tak zróżnicowane, jak Gazeta Wyborcza i Gazeta Polska, TVP i TVN? Czy są takie linie wyraźnego podziału?

Nie. To jest szyte na jedną miarę. To są przeważnie, w znacznej większości, media złożone z ludzi popierających socjaldemokratów, zielonych i komunistów. To wiele o tym mówi. Niemcy piszą na jedno kopyto.  Może wynika to z tego, że wychylenie się z szeregu może oznaczać utratę pracy, kontraktu - to nie są już wolne media.

To bardzo ciekawe, co pan mówi, bo w kontekście tych pouczeń od Die Welt i Faktu, to tym bardziej jest znamienne. Czy zdaniem pana redaktora niemieckie media próbują wpływać na wybór prezydenta w Polsce?

Media lewicowe, mają kolegów w Polsce. To oczywiste, że chcą wpływać na wybory. To jest fobia, Niemcy mają takie powiedzenie, że oni muszą uzdrowić świat, to jest pewna misja. Jeżeli oni mają lewicowe spojrzenie na świat i chcą go w tym kierunku uzdrowić, więc ingerują we wszystko, co jest związane z polityką państw, która nie odpowiada ich wizji świata.

Czy tam w Niemczech coś wiadomo o pani Gontarczyk, agentce służb bezpieczeństwa w PRL, a dzisiaj występująca wokół Rafała Trzaskowskiego, dzisiaj ze zmienionym nazwiskiem na Lange  pobiera z warszawskiego ratusza miliony na promowanie ideologii LGBT.

Teraz to raczej nikogo nie interesuje. Ale pamiętam te lata, kiedy sam jeździłem do Calsbergu, gdzie poznałem panią Gontarczyk. Ona Lange nazywała się z domu.  On wyjechała z Polski, jako spóźniona wypędzona. Pisała antykomunistyczne artykuły na temat sytuacji w Polsce. O niej się nie wspomina, ale to rzeczy wstrząsające.

Jak pan ocenia tą sytuację z nią przy Rafale Trzaskowskim.

Jej rola jest żadna, ona jest ze środowiska, które jest bliskie Rafałowi Trzaskowskiemu. On jest związany przez matkę ze służbami bezpieczeństwa PRL i mi trudno o tym mówić. Nie lubię o tym mówić. Mogę zostać uznany za stronniczego, ale niech tam. To jest to samo, co Stasi w Niemczech, jeżeli ktoś w Niemczech się chwali, że Stasi zrobiło dla Niemców coś dobrego to sam jest sobie winien. Ale jeszcze chciałem powiedzieć, skąd i dlaczego to się wzięło: ta bezczelność, arogancja i nonszalancja wobec spraw polskich w niemieckich mediach. Należy się cofnąć do zjednoczenie Niemiec. Przed zjednoczeniem było inaczej, później coraz bardziej przechylało się to w lewo, aż do obecnej sytuacji.

Jak pan redaktor widzi tą sytuację w Niemczech. Czy niemieckie media lewicowe opisują kampanię w Polsce?

Opisują w sposób niewłaściwy, nieproporcjonalny, nieprawidłowy, krytyczny. Nie chcę dokonywać porównań, ale ja się kiedyś bardzo interesowałem starymi gazetami, uwielbiałem je czytać - z lat 20-tych, 30-tych. To mi nasuwa na myśl tytuły niemieckie z tamtego czasu na temat Polski. Te artykuły wtedy nie były pochlebne. To wynika może z tego faktu, że właśnie po zjednoczeniu Niemiec nastąpiła nowa rzeczywistość. Niemcy poszukują nowego uzasadnienia swojego dowództwa w Europie. To zrozumiałe dla mocarstwa i wielkiego państwa, jakim są. Te poszukiwania nie mogą być skierowane przeciwko Francji, z wiadomych powodów muszą pójść w innym kierunku: albo przeciwnik po drugiej stronie albo ktoś, kto jest zupełnie podporządkowany.

Biorąc pod uwagę to, co dzieje się w mediach. 90 proc mediów w Polsce jest w obcych rękach. Wydawnictwa Agory, które trudno tu nie wspomnieć. Kto z pana perspektywy wygra wybory?

Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Mogę powiedzieć, co chciałbym, co byłoby dobre dla Polski i dla relacji Polski z innymi krajami, łącznie z Niemcami.

To co, który kandydat byłby lepszy?

Zdecydowanie dr Duda byłby lepszym kandydatem.

Dlaczego?

Dlatego, że z nim naprawdę można wyprowadzić dialog, a nie monolog. Prowadziłem cztery fora dyskusyjne polsko-niemieckie. Nie tylko dziennikarze brali w tym udział i zauważyłem, że bardzo niechętnie rozmawiano z dziennikarzami o innych poglądach, niż dziennikarze niemieccy lewicowi je wyrażając. Dialog zastępowały monologi i wzajemne bicie sobie brawa. Nie zbuduje się relacji międzypaństwowych. Na szczęście relacje między Polakami a Niemcami są lepsze, niż między niemieckimi a polskimi mediami. W tej chwili w Niemczech nie ma zagranicznych mediów, w Niemczech wszystkie media są niemieckie. Pamiętam awanturę z końca lat 80-e, kiedy jeden z dzienników chciała kupić grupa Murdocka, awantura straszna: nie będziemy sprzedawać niemieckiej gazety w obce ręce. W Niemczech nie znajdzie się informacji, że polskie gazety, które tak bardzo krytykują aktualne rządy w Polsce to niemieckie gazety wychodzące w języku polskim. Niemcy by tego nie zrozumieli. Pytaliby - co pan ma na myśli?

http://radiopoznan.fm/n/KU0hXb
KOMENTARZE 0