NA ANTENIE: 01:00-02:00 KLASYKA II/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Mistrz dostępny od ręki

Publikacja: 26.10.2019 g.10:00  Aktualizacja: 25.10.2019 g.11:24 Jacek Butlewski
Kraj
Felieton Jacka Butlewskiego.

Bardzo niewielki, wręcz znikomy ułamek procenta ludzi może pozwolić sobie na zakup dzieł takich mistrzów kreski jak Edward Dwurnik, Jerzy Nowosielski czy Franciszek Starowieyski. Nie mówiąc już o Kossakach czy Matejce.

Rysunki czy grafiki artystów młodego pokolenia, nawet dwudziestokilkulatków, mogą kosztować krocie, w zależności od tego, jak bardzo - taki czy inny artysta - spodobał się rynkowi sztuki, wciąż w Polsce raczkującemu.

Myli się jednak ten, kto twierdzi, że doskonała kreska nie może trafić do domu każdego z nas. Przez lata „królewską kreskę” zapewniał milionom nieodżałowany Andrzej Heidrich, który zmarł kilka dni temu. Kim był? Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że był artystą, którego prace znali wszyscy…

Pierwszy był Kościuszko

Znakomity polski grafik, Andrzej Heidrich, urodzony w 1928 roku w Warszawie, był projektantem wszystkich polskich banknotów, które trafiły do obiegu od lat 70-tych. Wiele z nich do dziś do obowiązujące środki płatnicze. Jego kunszt dał o sobie znać, gdy w 2006 roku powstał pierwszy kolekcjonerski banknot z papieżem Janem Pawłem II. A pierwsza realizacja miała miejsce ponad 30 lat wcześniej, w 1975 roku, kiedy spod jego rąk wyszedł 500-złotowy banknot z Tadeuszem Kościuszko. Jak powiedział w jednym z wywiadów, był wzruszony, gdy widział „swój” banknot w obiegu. Przyznał, że obserwował innych i z dumą myślał, że to, czym płacą, to owoc jego pracy, wykonanej w zaciszu pracowni graficznej.

Był twórcą, a więc jak każdy twórca, cieszył się z tego, że jego dzieła trafiają do ludzi. Wiele jego wcześniejszych projektów, choć ciekawych, nie wyszło poza warsztat, ewentualnie gabinet dyrektora NBP.

Wielcy Polacy

Lata 70-te dla polskich banknotów był czasem szczególnym. W tej dekadzie wycofywano bowiem, nieco siermiężne pieniądze papierowe z lat 40-tych. Dziś prawie nikt już ich nie pamięta, a były prawdziwym odbiciem ówczesnej epoki, przedłużeniem wizji jedynie słusznej partii, czego dowodem jest obecność na 100-złotówce z 1948 roku dumnego oblicza robotnika, przedstawiciela popieranej przez reżim klasy pracującej. Niezbyt chyba zaskakujący jest widok dymiących kominów na odwrocie 100-złotówki.

Tego rodzaju „pamiątki” z czasów, kształtującej się Polski Ludowej późnych lat 40-tych, zastąpiono zupełnie nową serią „Wielcy Polacy”. Początkowo, wspomniany nieco wyżej Kościuszko miał być na 50-złotówce, ostatecznie przypadł mu banknot o nominale 10-krotnie większym. Wśród niewątpliwie wybitnych postaci , które na swój banknot zasłużyły, były też takie, które historia, zwłaszcza najnowsza, oceniła negatywnie. Doskonałym tego przykładem jest Karol Świerczewski, kontrowersyjny dowódca, bohater pierwszych lat PRL, który dostał, utrzymany w zieleniach banknot 50-złotowy… Nadmienię tylko, że do obiegu weszła wersja z wojskową czapką – inny projekt przedstawiał generała bez czapki i włosów…

Były i inne postacie – bardziej zasłużone

Jeden z największych bohaterów polskich (i nie tylko) bojów o niepodległość, Tadeusz Kościuszko, mający swój szczyt górujący nad Australią, trafił na 500-złotówkę. Ten, który wstrzymał Słońce, a ruszył Ziemię, wybitny astronom Mikołaj Kopernik, znalazł się na „niebieskim” tysiącu. Dwaj pierwsi polscy władcy – Mieszko i Bolesław Chrobry byli na banknocie o nominale 2000 zł, co zresztą stanowiło ciekawy zabieg, nie mający precedensu: ojciec był na jednej stronie, a syn – na drugiej. „Kobiecym” pieniądzem był banknot o nominale 20000 zł z dwukrotną Noblistką Marią Skłodowską-Curie, który rzadko można było spotkać w obiegu. Na wyższych nominałach znaleźli się ludzie kultury – Moniuszko (100000zł) i Sienkiewicz (500000zł). A na wydrukowanym w 1992 roku banknocie o nominale 2 mln zł, ciepło wspominany w Wielkopolsce, znakomity muzyk i polityk, Ignacy Jan Paderewski.

Jego szkice w naszym portfelu

„Czas zatarł ślad” śpiewała kiedyś Sława Przybylska – i trudno odmówić jej słuszności. Kto, poza kolekcjonerami, pamięta dziś wspomniane wyżej banknoty? Już dawno straciły swoją wartość obiegową, choć przez pewien czas po denominacji można było wymieniać stare na nowe. Nasze myślenie o banknotach siłą rzeczy jest nakierowane na te, będące w obiegu, którymi możemy zapłacić za chleb. W tym sensie traktujemy ten pieniądz jako środek płatniczy, ale czy przy okazji nie możemy pochwalić kunsztu wykonania?

Andrzej Heidrich zaprojektował serię „władcy Polski”, którą dziś możemy chwalić się na świecie. Mieszko i Bolesław Chrobry tym razem mają „własne” pieniądze: ten pierwszy jest na 10-złotówce, drugi na „dwudziestce”. Na „pięćdziesiątce” znalazł się Kazimierz Wielki, który dokończył dzieła jednoczenia ziem polskich po rozbiciu dzielnicowym. I chyba był to trafny wybór, choć pominięto innych władców, być może mniej zasłużonych, ale ważnych, jak Kazimierz Odnowiciel, Bolesław Krzywousty, Władysław Łokietek czy Przemysł II. Co ciekawe, na jednym z projektów 50-złotówki Andrzej Heidrich umieścił królową Barbarę Radziwiłłównę, jednak dzieło to nie zostało zrealizowane. Spod ręki znakomitego polskiego grafika wyszły jeszcze: stuzłotówka, na której widnieje dumne oblicze Władysława Jagiełły i dwustuzłotówka z Zygmuntem Starym. Zwieńczeniem serii jest 500-złotówka z Janem III Sobieskim...

Jego szkice są w portfelu każdego z nas. Ale projektował też znaczki pocztowe, okładki książkowe, ilustracje, odznaczenia wojskowe… A propos odznaczeń – sam je dostawał – chociażby dokładnie 20 lat temu, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.

Andrzej Heidrich odszedł 20 października. Miał 90 lat.

http://radiopoznan.fm/n/hBf4cF
KOMENTARZE 0