NA ANTENIE: Muzyczny Merkury
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Recenzja najnowszej płyty Opeth

Publikacja: 20.11.2017 g.10:18  Aktualizacja: 20.11.2017 g.15:26
Wielkopolska
Najnowsza płyta Opeth nie powinna być zaskoczeniem.
Album Sorceress zespuł Opeth
/ Fot.

Najnowsza płyta Opeth nie powinna być zaskoczeniem. Zespół już na dwóch poprzednich albumach wyraźnie dał do zrozumienia, w jakim kierunku artystycznym zamierza podążać a Sorceress jest jego naturalnym rozwinięciem. A jednak czuję się zawiedziony. Po pierwsze dlatego, że dobór singli był niezwykle mylący. Jako wizytówkę albumu wybrano utwór tytułowy, który stylistycznie nie ma właściwie nic wspólnego z resztą płyty (łączy się być może jedynie z The Wilde Flowers). Po drugie, sami muzycy napędzali oczekiwania swoich starych fanów, którzy, chociaż pogodzeni już z brakiem growlingu, liczyli na album zwarty kompozycyjnie i budowany za pomocą potężnych i melodyjnych riffów.

Warto może od razu wyjaśnić pewną kwestię, która jak bumerang powraca w polemikach między "nowymi", a "starymi" fanami zespołu. To nie głęboki wokal Åkerfeldta decydował o wyjątkowości Opeth. Świadczyły o tym doskonałe kompozycje, zaskakujące rozwiązania harmonijne oraz gęstość melodyczna poszczególnych utworów. Na myśl przychodzą mi dwa utwory, Face Of Melinda ze Still Life oraz To Bid You Farewell z Morningrise. Nie ma tam growling, jest za to przepych, klimat, wspaniała praca gitary oraz sekcji rytmicznej. Utwory te zbudowane są w niezwykle finezyjny sposób oraz logicznie się rozwijają. Jest to przykład pierwszy z brzegu, tego typu kompozycji w historii Opeth było dużo więcej. Na Sorceress żaden z utworów nawet nie zbliża się poziomem do dwóch wspomnianych. Michael Åkerfeldt, wielki fan undergroundowego progresywu włoskiego spod znaku np. Museo Rosenbach czy Il Paese Dei Balocchi, ślepo trzyma się recepty, która w praktyce zamiast nadawać jego twórczości pierwiastek niezwykłości i rozmachu, wysysa z niej powoli życie. W ewolucji artystycznej Opeth bardzo dużo złego zdziałał Steven Wilson, gdyż to właśnie sposób, w jaki on postrzega muzykę progresywną (w jego wykonaniu jest to muzyka plastikowa, o popowym zabarwieniu, wyzbyta szczerości), najbardziej uderza w kompozycje Åkerfeldta.

Na rynku pojawiły się cztery single, potężny, jak na "nowy" Opeth, tytułowy Sorceress, melancholijny, spokojny, ale przemyślany Will O The Wisp, chwytliwy The Wilde Flowers oraz bardziej metalowy Era. Należy przyznać, że są to zdecydowanie najlepsze utwory na albumie. Można do tej listy na siłę dodać jeszcze Chrysalis oraz Sorceress 2, tyle, że Chrysalis budowany jest na riffie brzmiącym, jakby Åkerfeldt cofnął się o wiele lat w muzycznym rozwoju, a piękny, lekko niepokojący motyw przewodni Sorceress 2 zmierza donikąd i kończy się przed jakimkolwiek satysfakcjonującym rozwiązaniem. Dużo uwagi w materiałach promocyjnych poświęcono utworowi Strange Brew. Miał on stanowić jakoby opus magnum najnowszej płyty. Jak dla mnie, jest to kompozycja nieskładna, nielogiczna i ciągnąca się w nieskończoność, jakby na siłę i wbrew zamierzeniom muzyków. Niestety, mamy tu jeszcze najwyżej przyjemny A Fleeting Glance oraz ładne, ale zbyt monotonne The Seventh Sojourn. Być może mój zawód wynika z faktu, że spodziewałem się czegoś więcej. Miałem nadzieję, iż zespół poza opublikowanymi singlami trzyma w zanadrzu coś wyjątkowego, coś co sprawi, że poderwę się z fotela. Słuchając albumu, czekając na taki przełomowy moment, coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że Åkerfeldt stoi w szerokim rozkroku między dwoma łódkami reprezentującymi, z jednej strony, wpływy progresywne, które już wiele lat temu wymyślono, rozwinięto i wykorzystano (i zrobiono to lepiej niż Opeth kiedykolwiek będzie w stanie to zrobić) a z drugiej, elementami, które konstytuowały wyjątkowość zespołu (łączenie dwóch odrębnych stylistyk, potężne, dobrze zaaranżowane riffy, zabawa harmoniami i, właśnie, progresywność muzyki, tyle, że wyrażana zupełnie inaczej niż obecnie). Tylko patrzeć jak Åkerfeldtowi pękną w kroku jeansy, a on sam wpadnie do wody.

Jakub Kozłowski

http://radiopoznan.fm/n/aNe1Di
KOMENTARZE 0