Zjawisko to można zaobserwować m.in. w Koninie. Coraz więcej szkół decyduje się na takie, popularne jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku, rozwiązanie. Czy to dobry kierunek, żeby pod okiem nauczyciela-opiekuna to uczniowie i samorządy uczniowskie prowadziły sklepiki?
Niewielu wie, że spółdzielnie uczniowskie funkcjonują w Polsce od 1900 (!) roku. Pierwsza została założona w Pszczelinie pod Warszawą. Spółdzielnie uczniowskie zajmowały się głównie prowadzeniem sklepików. W latach 90. liczba takich spółdzielni zaczęła drastycznie spadać. Szkoły wolały wynajmować pomieszczenia prywatnym osobom, które prowadziły sprzedaż.
To zaczęło się zmieniać trzy lata temu, kiedy zakazano sprzedaży w szkołach niezdrowej żywności. Ze sklepików musiały zniknąć batony, czipsy, gazowane napoje. Obroty spadły i wielu drobnych przedsiębiorców zrezygnowało z prowadzenia takiej działalności. Ze szkół zaczęły znikać szkolne sklepiki... i pojawiła się szansa na odrodzenie szkolnej spółdzielczości.
Pierwszą szkołą w Koninie, która zdecydowała się na założenie spółdzielni uczniowskiej, która z powodzeniem prowadzi swój sklepik jest podstawówka nr 15. W to przedsięwzięcie zaangażowało się kilkunastu uczniów. Spółdzielnia w podstawówce zarabia około 200 złotych miesięcznie. To dla budżetu szkoły poważna kwota.
Inicjatywa konińskiej podstawówki spotkała się z dużym zainteresowaniem także pozostałych konińskich szkół, które także zamierzają stworzyć u siebie sklepiki prowadzone przez spółdzielnie uczniowskie. Tym bardziej, że wiele z nich, po ostatniej rewolucji nie może znaleźć chętnych z zewnątrz, którzy chcieliby wynająć pomieszczenia i poprowadzić sklepiki.
Pani Beata prowadząca sklepik w II LO w Koninie dzięki swojej determinacji przetrwała rewolucje na której inni szkolni sklepikarze polegli. Pomogło jej m.in to, że lubi pracować z młodzieżą. Teraz do szkolnego sklepiku pani Beaty na przerwach ustawiają się długie kolejki. Młodzi ludzie kupują przede wszystkim kanapki.
Jedno jest pewne - przykład sklepiku w II LO to wyjątek. Inne szkoły, z których po rewolucji żywieniowej odeszli sklepikarze z zewnątrz, chcą teraz - tak jak szkoła nr 15 - założyć spółdzielnie uczniowskie i stworzyć szkolne sklepiki. Szkoły powracają do starych, sprawdzonych wzorców. W ten sposób nie tylko chcą zarabiać, ale i uczyć dzieci matematyki w praktyce odpowiedzialności i przedsiębiorczości.
Czy dyrektorzy szkół i gminy, które szkoły prowadzą powinny pomagać odradzającej się pracy uczniów w spółdzielniach szkolnych? Czy jednak czasy już są takie, że katering, automaty i firmy zewnętrzne to standard w szkolnych sklepikach? Jak to jest w szkołach Państwa dzieci? Czy też w tych szkołach, które Państwo znają? Zapraszamy do rozmowy o godz. 12.15 w audycji "W środku dnia". Prosimy dzwonić na numer 61 8 654 654 i komentować na portalu radiopoznan.fm.