W zagranicznej prasie znalazłam porównanie tego filmu do „Zodiaka”. To akurat moim zdaniem znaczna przesada. Przesadą będzie też nazwanie go „thrillerem”. To dramat i to z naciskiem na dramat psychologiczny. Wątek kryminalny jest tłem do badania różnorakich relacji – damsko-męskich, zawodowych, choć badanie to nie jest szczególnie dogłębne. Główny bohater spala się nad śledztwem, choć wiemy to raczej z dialogów niż wyrazu cierpienia na twarzy. Zmiany w jego nastawieniu następują dość niespodziewanie. Mam wrażenie, że twórcy nie wiedzieli, na czym się skupić. Na charakterach czy na dreszczyku emocji. Wychodzę więc z kina z lekkim niedosytem.
„Noc 12 października” na ekranach od 3 marca.