NA ANTENIE: BOJE SIE O CIEBIE (2021)/KASKA SOCHACKA, VITO BAMBINO
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Czy to była próba zabójstwa?

Publikacja: 14.11.2018 g.13:18  Aktualizacja: 14.11.2018 g.19:12 Magdalena Konieczna
Poznań
Na to pytanie będzie musiał odpowiedzieć sąd w głośnej sprawie pobicia 20-letniego Alberta w Poznaniu, po którym przejechał samochód.
albert1 - Magdalena Konieczna
/ Fot. Magdalena Konieczna

Mężczyzna, który wracał z urodzin, dostał dwa ciosy i wpadł pod przejeżdżający samochód. Nigdy nie wróci do pełnej sprawności. Nie chodzi, nie mówi, wymaga ciągłej opieki rodziny. 

 Dziś rozpoczął się proces Krzysztofa M, oskarżonego o usiłowanie zabójstwa Alberta i kierującej autem Marty Sz. - oskarżonej między innymi o nieudzielenie pomocy poszkodowanemu. - Chcemy sprawiedliwości i pełnego wyjaśnienia sprawy - mówi ojciec Alberta Przemysław Radomski. - Chcemy, żeby zostały ukarane obie osoby, bo obie osoby przyczyniły się do stanu syna. Mężczyzna bez powodu, bez przyczyny uderzył go i zbieg okoliczności, że ta kobieta jechała, nie zauważyła syna i przejechała po nim - dodaje ojciec Alberta. 

- Domagamy się przede wszystkim sprawiedliwości i ustalenia dokładnie przyczyn tego wypadku, a w szczególności tego czy kierująca pojazdem przyczyniła się do zaistnienia wypadku. W naszej ocenie "tak" i będziemy dążyć do wykazania tego. Słabe są rokowania, jeśli chodzi o stan Alberta. Obecnie mój klient nie może powiedzieć, jak było - mówi mecenas Marcin Wolski.

 Pełnomocnik rodziny chciał zwrotu sprawy do prokuratury, by powołać biegłego od rekonstrukcji wypadków. Sąd się na to nie zgodził. Krzysztof M. przyznał się dziś tylko do uderzenia Alberta. Twierdzi, że to pokrzywdzony był agresywny. Przeprosił rodziców Alberta. - Moje zachowanie było złe, ale nie spodziewałem się, że przejedzie po nim samochód - mówił oskarżony. 

Marta Sz., która prowadziła auto, nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. W śledztwie przekonywała, że nie miała świadomości, że najechała na człowieka. Przeczy temu opinia biegłego, który uznał, że z odległości 10 metrów mogła zobaczyć, że coś leży na ziemi, ale i tak nie byłaby w stanie zahamować przed pokrzywdzonym. Biegły na podstawie monitoringu wyliczył też, że jechała szybciej niż dopuszczały znaki. Jego zdaniem nie mogła też pomylić najechania na człowieka z dziurą w jezdni - jak zeznała.

https://radiopoznan.fm/n/rqiqz9
KOMENTARZE 0