NA ANTENIE: W środku dnia
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Kolejne fakty w sprawie śmiertelnego wypadku w Puszczykowie

Publikacja: 26.11.2020 g.12:26  Aktualizacja: 27.11.2020 g.10:43 Magdalena Konieczna
Poznań
Kolej ma system zabezpieczający przed zderzeniem między szlabanami, ale nikt o nim nie wie. Okazuje się, że wystarczy podnieść jedną rogatkę na kilkanaście centymetrów, by włączył się alarm, a pociąg dojeżdżający do przejazdu zwolnił. Powiedział o tym dziś w sądzie pracownik kolejowej nastawni w procesie ratownika, który na przejeździe w podpoznańskim Puszczykowie wjechał karetką pod pociąg.
wypadek puszczykowo  - Łukasz Kasprowicz
Fot. Łukasz Kasprowicz

Zginęli lekarz i drugi ratownik, kierowca został ciężko ranny. Karetka utknęła na przejeździe między szlabanami.

Oskarżony utrzymuje, że karetki wielokrotnie wjeżdżały na przejazdy przy opuszczających się rogatkach i dróżnicy - słysząc sygnał karetki - otwierali szlabany. Ale na przejeździe kolejowym w Puszczykowie wszystko odbywa się automatycznie, nie ma tam dróżnika. Wszyscy, którzy widzieli nagranie z wypadku, zastanawiają się, dlaczego kierowca karetki nie wyłamał rogatek.  

Pracownik nastawni mówił w sądzie, że każde naruszenie szlabanów uruchamia alarm.

Wystarczy szlaban podrzucić, automatycznie informacja trafia do mnie, że wystąpiła usterka. Informację również utrzymuje mechanik (maszynista), że jest coś, że coś się dzieje, że jest usterka na tym przejeździe i wtedy automatycznie też zwalnia do 20 km/h

 - mówił świadek.

W procesie zeznawał też dyżurny ruchu z Lubonia. To jego maszynista pociągu powiadomił o wypadku na przejeździe.

Włączył sygnał alarm. Wywołałem go, a on powiedział, że uderzył karetkę na tym i tym przejeździe

 - relacjonował mężczyzna.

Sąd w tym procesie przesłuchał już wszystkich świadków oskarżenia. Niewykluczone, że na kolejnej rozprawie strony wygłoszą już mowy końcowe.

https://radiopoznan.fm/n/0ozE89
KOMENTARZE 16
Lech Rugała
Lech Rugała 07.12.2020 godz. 08:57
Problem tkwi w tym, że kosztem bezpieczeństwa kolej oszczędza zastępując ludzi automatami. Kiedyś w pomieszczeniu dyżurnego ruchu wisiała tabliczka: "Uwaga! przed nastawieniem semafora zamknij rogatki" Obecnie większości przejazdów nie obsługuje już dyżurny ruchu lub dróżnik przejazdowy. Przejazdy na zmodernizowanych liniach kolejowych zamyka automat, który ma tylko kontrolę opuszczenia rogatek. Jak rogatki zostaną opuszczone, to ten automat wyświetla na tarczy ostrzegawczej przejazdowej sygnał "Wolna droga" dla pociągu. Automat ten nie jest wyposażony w fotokomórkę lub czujnik sprawdzający czy na torze nie znajduje się pojazd, np. przyczepa, która się odczepiła na przejeździe, auto, które na przejeździe zdefektowało albo jak w Puszczykowie karetka pogotowia uwięziona między rogatkami. Wypadków na przejazdach jest coraz więcej, mimo że coraz mniej jeździ pociągów, a wiele linii kolejowych zostało zamkniętych. I tak będzie dopóki się ktoś nie obudzi i zrozumie, że system zabezpieczenia przejazdów kolejowych trzeba konieczne zmodernizować.
Lech Rugała
Lech Rugała 04.12.2020 godz. 22:15
Dodam jeszcze, że dyżurny ruchu powiadamiał dróżników przejazdowych o zbliżającym się pociągu telefonicznie, a dróżnicy sygnalizowali (oddzwaniali) dyżurnemu ruchu o sprawdzeniu i zamknięciu przejazdu. Dopiero wtedy dyżurny ruchu mógł przełożyć dźwignię semaforową i nastawić sygnał "wolna droga". Na wielu stacjach dyżurny ruchu był jednocześnie kasjerem, dróżnikiem i nastawniczym.
Lech Rugała
Lech Rugała 04.12.2020 godz. 21:43
Podstawowa zasada głosi, że sygnał zezwalający na jazdę pociągu może wyświetlić się dopiero po sprawdzeniu, że tor jest wolny. Kiedyś robił to dróżnik, który zgłaszał dyżurnemu ruchu o sprawdzeniu przejazdu lub zamykał i sprawdził przejazd sam dyżurny ruchu. Zamknięcie zapór przez automat nie oznacza, że tor jest wolny, a więc nie powinien automatycznie wyświetlać sygnału "wolna droga". To musi zrobić jakaś fotokomórka, a jeżeli coś takiego nie działa lub nie istnieje, to za tego typu wypadki odpowiada wyłącznie kolej.
W G
Wygodny 04.12.2020 godz. 13:38
Panie Lechu, piszę żeby Pan coś zrozumiał, ale niestety moje nadzieje były płonne, bo niczego Pan nie rozumie, nawet tego że zwyczajnie kultury osobistej Panu brakuje. O wiedzy na temat szkoleń już nawet wspominać nie warto.
Widocznie w pewnym (podeszłym) wieku, wiedza przez niektórych ludzi już nie jest przyswajalna.
Lech Rugała
Lech Rugała 03.12.2020 godz. 20:56
Po co Wygodny piszesz tak rozwlekły elaborat z baśniami, że na kurach prawa jazdy udziela się instruktażu w jaki sposób wyłamać rogatki w przypadku uwięzienia pojazdu na przejeździe kolejowym miedzy rogatkami. To są bujdy na resorach. Dobrze gdybyś sobie wylał kubeł zimnej wody na łeb i przestał wypisywać banialuki. Ani programy szkolenia na kursie prawa jazdy ani pytania testowe na egzaminie, czegoś takiego nie zawierają.
W G
Wygodny 03.12.2020 godz. 18:04
Panie Lechu, proszę czytać ze zrozumieniem i nie być upartym jak dziecko. Radzę również przed ewentualnym kolejnym komentarzem wziąć łyk zimnej wody dla ochłody i przemyśleń. Ponadto, nie przypominam sobie żebyśmy pili brudzia, czy odnosił się do Pana per ty.

Po pierwsze, nigdzie nie napisałem, że obwinia Pan instruktorów, tylko napisałem, że instruktor nie może zachęcać do łamania prawa, przez uczenie jak wybrnąć z kłopotów w które sam się wpakował po celowym ominięciu zapór kolejowych. Napisałem również, że instruktor powinien informować, że w wyjątkowych sytuacjach może wyłamać barierki (nawet ręką) bo są delikatnej konstrukcji - i to robią.
Tymczasem Pan domaga się zmian zakresu szkolenia ... tylko na jaki, skoro już na podstawowych szkoleniach jest mowa o delikatnej budowie rogatek i możliwości ich wyłamania nawet ręką!? Więc co jeszcze ma zrobić instruktor, co ma obejmować zakres szkolenia? Instruktor ma narysować kursantowi na kartce jak puszcza się sprzęgło i wyłamuje barierkę, albo trenować łamanie barierki na torach? Litości!!! Ale to podobno ja bzdury piszę...
W przypadku kiedy jest tylko sygnalizator (bez zapór) sprawa jest jasna; kierowca widzi czerwone pulsujące światło - nie wjeżdża! Czeka aż przejedzie pociąg. Problem w tym, że ludzie to olewają, aaaa jeszcze zdążę, a później są tragedie! I choćby instruktor cały tydzień o tym przestrzegał to idioty nie nauczy.

Po drugie, na przejazdach strzeżonych kolejność opuszczania rogatek zawsze jest taka sama; najpierw pojawia się sygnalizacja świetlna (czerwona) o zakazie wjazdu na torowisko, to już powinno wystarczyć żeby kierowca nie pchał się na tory. Później opuszczona jest pierwsza barierka a dopiero w drugiej kolejności, po opuszczeniu torowiska przez ostatnie auto zamyka się drugą barierkę. Takie rozwiązanie w 100% wyklucza zamknięcie auta na torowisku. Przypadek o którym Pan opisuje może mieć miejsce wyłącznie przy rogatkach opuszczanych automatycznie i właśnie temu ma służyć informacja przekazywana na kursach, że rogatki są delikatnej konstrukcji i można je wyłamać w wyjątkowych sytuacjach. W opisywanym przypadku winę ewidentnie ponosi kierowca, bo w myśl prawa drogowego nie wolno mu wjeżdżać na torowisko jeżeli nie ma możliwości zjechania z niego (to samo tyczy się każdego skrzyżowania).

Po trzecie, cały czas rozmawiamy odnosząc się do tragedii jaka się wydarzyła w Puszczykowie, a tam kierowca świadomie ominął opuszczoną barierkę czego nie powinien robić! Na dodatek nie wyłamał barierki widząc nadjeżdżający pociąg o czym powinien wiedzieć każdy kierowca, zaznaczam każdy kierowca z przekazywanej informacji o budowie barierki na szkoleniu podstawowym, a co dopiero kierowca karetki po dodatkowych szkoleniach na auta uprzywilejowane. Taki kierowca powinien być dodatkowo przeszkolony w tej praktyce, a jak już pisałem raczej nie jest to przedmiotem dodatkowych szkoleń i wyłącznie tutaj bym się dopatrywał uchybień w szkoleniu. A jeżeli jest ta tematyka poruszana na szkoleniach kierowców pojazdów uprzywilejowanych, to kolejny raz potwierdza fakt o wyłącznej winie kierowcy, a nie zakresu szkoleń!

Filmiki zamieszczane w internecie w zasadzie dowodzą tylko jednego, że winę zawsze ponoszą kierowcy, którzy w którymś momencie złamali prawo o ruchu drogowym. Albo zrobili to przez brawurę, nierozwagę albo własną głupotę. Tak czy siak winny jest kierowca a nie program szkolenia czy niewystarczającego wyszkolenia. Jak jest Pan kierowcą to powinien Pan pamiętać filmiki wyświetlane na zajęciach kursów z nauki jazdy w których pokazywane były przypadki brawury czy głupoty kierowców (również na torowiskach) i jak się one kończą.
Lech Rugała
Lech Rugała 03.12.2020 godz. 10:18
Warto obejrzeć i przemyśleć > https://youtu.be/473tjNZd73U
Lech Rugała
Lech Rugała 03.12.2020 godz. 09:41
To ty Wygodny wypisujesz niedorzeczne głupoty. Twoje błędne przekonanie, że całkowicie wystarczy przestrzeganie zakazu wjazdu na przejazd kolejowy na czerwonym świetle w praktyce wielokrotnie się nie sprawdziło. Sam byłem świadkiem sytuacji, kiedy kilka samochodów przejeżdżało przez przejazd na ul. Mateckiego i w pewnym momencie na skrzyżowaniu tuż za przejazdem powstał korek. Korek ten uniemożliwił zjechanie wszystkich samochodów z przejazdu w momencie kiedy opuszczały się rogatki. Jeden samochód nie miał już możliwości opuszczenia przejazdu i utknął między rogatkami. Na szczęście nic się nie stało, bo po pierwsze jechała tam drezyna i zdołała się zatrzymać, a po drugie jest tam dużo większa odległośc od torów do rogatki niż np. w Puszczykowie, że samochód się zmieścił poza skrajnią torowiska. Takich sytuacji utknięcia samochodu między rogatkami z innych powodów, niż wjechanie na czerwonym świetle zdarza się więcej; w internecie można znaleźć nagrania. No i co teraz wymyślisz mądralo?

Kolejne dyrdymały, które wypisujesz, to że obwiniam instruktorów jazdy o brak szkolenia w tym zakresie. Tymczasem ja wyraźnie napisałem, że jest to poważna luka w programach kursów i szkoleń kierowców. Program jest narzucony odgórnie i winien jest po prostu cały krajowy system szkolenia i egzaminowania, który z uwagi na gwałtownie wzrastającą ilość wypadków związanych z likwidacją przejazdów strzeżonych przez dróżnika i montowanie w to miejsce rogatek zamykanych automatycznie lub tylko samego sygnalizatora, powinien być rozszerzony o zagadnienia bezpieczeństwa podczas przejazdu przez tory kolejowe.
W G
Wygodny 02.12.2020 godz. 17:31
Panie Lechu, proszę jeszcze raz przeczytać co Pan wypisuje. a może zrozumie że to co Pan pisze to niedorzeczne głupoty, a co gorsza niebezpieczne.
Przecież na kursach nie można uczyć jak się ma zachować kierowca, który wcześniej umyślnie złamie prawo drogowe, a tak właśnie zrobił kierowca karetki. Takie zachowanie instruktora byłoby jednoznaczną zachętą do łamania prawa! (kiedy świadomie złamiesz prawo i ominiesz barierki, to ja ci powiem jak z tego wybrnąć) - co za niedorzeczność! Owszem, instruktorzy uczą jak się powinien zachować kierowca w trudnych sytuacjach, czy jak ktoś inny złamie prawo drogowe, żeby uniknąć kolizji, ale proszę zauważyć że to nie to samo. Jedyną informacją jaką powinno się przekazywać kursantom to informacja, że rogatki są delikatnej konstrukcji i nadają się do wyłamania (nawet ręką) w nagłych przypadkach. I takie informacje z tego co wiem są na kursach nadal przekazywane.
To o czym Pan pisze powinno być szeroko opisywane wyłącznie na dodatkowych kursach na kierowców pojazdów uprzywilejowanych. Problem w tym, że kierowca, który chce uzyskać uprawnienia do kierowania pojazdem uprzywilejowanym, musi odbyć kurs, który dla kategorii B obejmuje zaledwie 6 godzin zajęć teoretycznych i 8 godzin zajęć praktycznych. Z czego zajęcia praktyczne prowadzone są na jezdni polanej wodą, żeby kierowcy nauczyli się panować nad autem w poślizgu. Tylko tyle, a to za mało. Ponadto, takie kursy prowadzą ludzie, którzy prawdopodobnie nigdy nie siedzieli za kierownicą takiego pojazdu, wiec są jedynie teoretykami.
Reasumując, kierowcy karetek nie są wystarczająco przygotowani do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi i wina leży moim zdaniem po stronie dodatkowych szkoleń a nie podstawowych. Za potwierdzeniem tej tezy przemawiają też statystyki, które mówią, że najwięcej tego typu kolizji ma miejsce z udziałem właśnie karetek pogotowia. Pozdrawiam
Lech Rugała
Lech Rugała 02.12.2020 godz. 15:14
Panie Wygodny nie bądź aż taki wygodny, bo sam wypisujesz głupoty. Na kursie nie uczą tylko i wyłącznie tego co nie wolno, ale program kursu też zakłada, że uczestnicy ruchu drogowego mogą złamać przepisy, że zdarzają się różne trudne sytuacje na drodze. Gdyby tak nie było, to by nie uczono jak się zachować w czasie awarii pojazdu, jak udzielić pomocy rannemu uczestnikowi wypadku drogowego itd. To, że akurat brakuje na kursach omawiania zagadnień i praktycznych zajęć jak się zachować w razie różnych niebezpiecznych sytuacji na przejeździe kolejowym z automatycznie zamykanymi rogatkami, jest naprawdę poważną luką w programach kursów i szkoleń kierowców.
W G
Wygodny 01.12.2020 godz. 23:27
Panie Lechu, ale pan głupoty wypisuje. Na kursach nauki jazdy jednoznacznie mówi się, że nie wolno wyjeżdżać kiedy jest zapalone czerwone światło, czy w trakcie upuszczania rogatek. Koniec i kropka. Nie można więc uczyć jak się zachować po wjechaniu skoro nie wolno wyjeżdżać.
Ponadto, kierowcy pojazdów uprzywilejowanych przechodzą dodatkowe szkolenia. Dopiero na takich szkoleniach takie zagadnienia powinny być poruszane.
Lech Rugała
Lech Rugała 30.11.2020 godz. 09:28
Rzekomo proste zagadnienie: "jest czerwone to stój a nie wjeżdżaj skoro nie masz opcji wyjazdu" wcale nie jest takie proste. Ludzie popełniają błędy i automatyczne zabezpieczenia powinny takie sytuacje uwzględniać. Gdyby wszystko było takie proste, to by nie było potrzebne awaryjne otwieranie automatycznych drzwi, zbędny by był hamulec bezpieczeństwa, zupełnie niepotrzebne by było automatyczne hamowanie pociągu kiedy maszynista przejedzie poza semafor ustawiony na sygnał "Stój" i wiele innych awaryjnych rozwiązań. Obawy o całe tabuny ciekawskich Macków są chybione. Ludzie przejeżdżają przez przejazd kolejowy się śpiesząc i nie mają czasu na zajmowanie się bzdurami. Co przejazdu kolejowego w Puszczykowie, to między torowiskiem z uwzględnieniem skrajni, a szlabanami jest tak mało miejsca, że lewie zmieści się tam motocykl. Tak też nie powinno być. Jakiś bezpieczny odstęp powinien być tam zachowany. Kurs na prawo jazdy odbyłem w latach 70-tych i nie było na nim szkolenia z takich dupereli jak obecnie wiele godzin jazdy po placu manewrowych i specjalizowania się w cyrkowej jeździe między pachołkami. Było to przede wszystkim szkolenie z praktycznej jazdy w terenie. Skoro jest coraz więcej wypadków na przejazdach kolejowych, to brak szkolenia jak bezpiecznie przejeżdżać przez przejazdy kolejowe jest po prostu poważną luką w programach kursów na prawo jazdy i szkoleń kierowców.
Marek Pujanek
Marek 29.11.2020 godz. 16:11
Jest jedno proste zagadnienie - jest czerwone to stój a nie wjeżdzaj skoro nie masz opcji wyjazdu, tym bardziej że przejazd jest zautomatyzowany i nie ma szans tak jak kiedyś że dróżnik może coś ogarnąć żeby nie doszło do tragedii. Druga rzecz to brak informacji przekazanej zainteresowanym (służbom oraz przyszłym kursantom) o możliwości która daje możliwość bezpiecznego opuszczenia przejazdu wykorzystując przedstawioną w artykule możliwość. Pomysł któregoś z przedmówców o tym żeby na podstawie obecności przeszkody na przejeździe podnosić rogatki jest nie trafiony. Już widzę tak zwanych ciekawych Maćków którym celowo zachciało by się weryfikować jak to działa i czy w ogóle działa. Oglądając film z monitoringu muszę stwierdzić że kierowca karetki za długo kombinował z ustawieniem pojazdu co nie przełożyło się na jego ustawienie w sposób który by pozwolił na uniknięcie tragedii. Jakby nie patrzeć stało się i jak zawsze teraz będzie cała lista dobrych rad co można byłoby zrobić żeby uniknąć sytuacji.
Mirek Ch
Mirek Ch 29.11.2020 godz. 06:48
Panie Leszku, Lechu. Na kursie prawa jazdy uczy się podstaw. Ma Pan prawo jazdy? Ile razy przejeżdżał Pan autem na kursie przez przejazd kolejowy? Jakby Pan poćwiczył pokonywanie przejazdów kolejowych, to nie starczyłoby Panu czasu na lewoskręty i inne bzdury. A uczyli Pana że jak sygnalizator wyświetla czerwony sygnał to zabrania się wjazdu za ten sygnalizator? Uczyli, bo to podstawy. Chyba nie uważał Pan lekcji. Kierowcy pojazdów uprzywilejowanych mogą nie stosować się do przepisów prawa o ruchu drogowym ale biorą za to pełną odpowiedzialność. To doświadczeni kierowcy których predyspozycje są dodatkowo potwierdzane badaniami psychotechniczniczmi. Najłatwiej zwalić na instruktora. A może nie uważał Pan na teorii?
Lech Rugała
Lech Rugała 28.11.2020 godz. 09:23
Dodaj jeszcze, że to niejedyny taki wypadek najechania pociągu na pojazd zablokowany między rogatkami. Prawda jest niestety taka, że na kursach prawa jazdy o możliwości jakiegoś podrzucenia szlabanu czy wyłamania go na siłę nie ma najmniejszej wzmianki. Co z tego, że jest monitoring, który pozwala nagrać przebieg wypadku, kiedy zginą ludzie, auto zmiażdżone, a zniszczeniu ulegnie tabor i inne urządzenia kolejowe? Co z tego, że sprawa trafi do prokuratury, a ta wskaże winnego? Oprócz suchej litery prawa i odpowiedzialności karnej są też moralnie odpowiedzialni. Tą moralną odpowiedzialność ponoszą ludzie, którzy w programie kursów na prawo jazdy i w ośrodkach szkolenia kierowców w tym zakresie kursantów nie przeszkolili. Tą moralną odpowiedzialność ponoszą również autorzy projektu rogatek automatycznych, którzy nie zaprojektowali jakiegoś prostego czujnika co by wykrył pojazd (przeszkodę) na torze i uchylił rogatkę umożliwiając wyjazd poza skrajnię oraz wyświetlił odpowiedni sygnał dla maszynisty na tarczy ostrzegawczej przejazdowej. Proste rozwiązanie, a jakoś nikomu nie zechciało się o tym nie pomyśleć.
Lech Rugała
Lech Rugała 28.11.2020 godz. 09:16
Jednej podstawowej rzeczy tu nie rozumiem. Na przejeździe w Puszczykowie jest zainstalowany monitoring i dyżurny ruchu cały czas widzi na monitorze sytuację na przejeździe, a nawet musiał słyszeć sygnały dźwiękowe pogotowia. W momencie kiedy karetka utknęła między rogatkami powinien mieć możliwość uchylić rogatkę, aby karetka opuściła przejazd. Rozwiązać technicznie to żaden problem. Kiedyś były masywne szlabany zamykane i otwierane za pomocą stalowych pędni i się dało, a przy obecnej technice się nie da? Sytuacja jest o tyle idiotyczna, że cały wypadek został nagrany, ale podnieść rogatki aby pogotowie mogło wyjechać to już nie było możliwości. Zwykła głupota i cofnięcie się z rozwojem techniki dwa wieki wstecz.