Konkretnie mowa o odezwie grupy Organizacji Pozarządowych z państw europejskich, które wzywają rządy do "wyeliminowania przeszkód w dostępie do aborcji".
Sylwia Spurek cytuje artykuł w dodatku do Gazety Wyborczej "Wysokie Obcasy", który z kolei cytuje szefową organizacji o nazwie Center for Reproductive Rights Leah Hoctor. Brytyjska aktywistka uważa, że rządy państw powinny umożliwić kobietom domową aborcję farmakologiczną bez asysty lekarza w pierwszym trymestrze ciąży, czyli do trzeciego miesiąca życia dziecka w łonie matki.
Organizacje feministyczne ubolewają, że koronawirus utrudnia dostęp do zabiegów aborcyjnych. Wśród innych ułatwień, które według feministek powinny wdrożyć państwa UE są między innymi: rezygnacja z wymogu uzyskania zgody na aborcję więcej niż jednego lekarza; ułatwienie aborcji w szpitalach w późniejszym okresie ciąży; umożliwienie dostępu do tzw. "pigułek dzień po" bez recepty.
Podpisane pod apelem organizacje szacują, że w wyniku koronawirusa przybędą - jak to określono - "3 miliony niechcianych ciąż".
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski, który konsekwentnie walczy o zniesienie aborcji eugenicznej, jest oburzony apelem lewicowych NGO-sów.
Apel skrajnie liberalnych NGO-sów jest dla mnie zasmucający i źle się dzieje, jeśli polscy politycy w takie działania się włączają. Szczególnie w tym czasie, kiedy wkładamy tak dużo wysiłku, aby każde życie człowieka, jak tylko to jest możliwe obronić, pomóc, wyleczyć.
Eurodeputowana Sylwia Spurek konsekwentnie nie odpowiada na próby kontaktu.
W przyszłym tygodniu Sejm zajmie się obywatelskim projektem zaostrzenia przepisów tzw. ustawy antyaborcyjnej. To wymóg proceduralny, bowiem mija pół roku pracy nowego parlamentu i w tym czasie musi on się zająć złożonymi projektami obywatelskimi ustaw.
Pytam się jakimi kategoriami mierzyć słowa i pragnienia pani Spurek? Boże co to za człowiek!!! Jestem zbulwersowany!!!!!!