W czwartek na naszej antenie świadek zdarzenia mówił, że płacząca dziewczynka w wieku około 12 lat nie mogła wyjść z autobusu, bo kontroler swoim ciałem zablokował jej wyjście. Dziecko nie miało biletu, a kontrolerzy nie wysiedli z nią na przystanku w Rokietnicy, gdzie chciała wysiąść, ale pojechali aż do Poznania.
Dziś ZTM dostał wyjaśnienia od kontrolerów z firmy zewnętrznej. - Kontrolerzy chcieli zadbać o bezpieczeństwo tego dziecka - przekonuje rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego Bartosz Trzebiatowski.
- Kontrolerzy widzieli, że dziewczynka się rozpłakała, weszły w grę emocję i wtedy postanowili nie wzywać policji, ale postanowili odwieźć dziecko tym samym autobusem, ale następnym kursem, na ten sam przystanek, na którym ona chciała wysiąść - dodaje Trzebiatowski.
W autobusie nie było monitoringu. Prezes firmy Rokbus Piotr Stasiak mówi, że ta sytuacja ma status sprawy "nierozwiązanej", bo brakuje obiektywnych dowodów, jednocześnie zapowiada montaż kamer w pojazdach firmy. Dla ZTM po oświadczeniu kontrolerów biletów sprawa z Rokietnicy jest już wyjaśniona.
Wyjaśnień chce jednak wójt podpoznańskiej Rokietnicy. Bartosz Derech wyśle pismo do Zarządu Transportu Miejskiego. Wójt skontaktował się z naszą redakcją po audycji, w której mówiliśmy o 12-letniej dziewczynce.
- Dzwonię, bo jestem poruszony, to stało się na naszym terenie, sam mam 11-letnią córkę, będę oczekiwał wyjaśnień od ZTM, tym bardziej, że prowadzimy rozmowy o tym, żeby przejazd dla dzieci do 18 roku życia, które chodzą do szkoły, był darmowy - dodaje Derech.
Według wójta nie powinno dojść do takiej sytuacji, że kontrolerzy wywożą dziecko do Poznania. Dziewczynka nie miała biletu. Zgodnie z instrukcją ZTM, w takich przypadkach kontrole powinny być przeprowadzane tak, aby nie stresować dziecka.
A teraz czytam, że według Zarządu Transportu Miejskiego, kontrolerzy zachowali się prawidłowo. Tym powinna się zająć prokuratura a ZTM jeszcze ich tłumaczy i nie widzi nic złego? Paranoja!!!
Swoją drogą dziwię się pasażerom, że nie zareagowali i nie zadzwonili po policję.