Ksiądz - znany z kontrowersyjnych wypowiedzi w internecie, wcześniej wydalony z zakonu Salezjanów za nieposłuszeństwo, nadal mieszka w zakonnej celi, w której - mimo zakazu - odprawia msze.
Proces, który dziś się rozpoczął, dotyczy październikowej interwencji policji. Funkcjonariusze wynieśli wtedy księdza z jego celi i zatrzymali - mówi policyjny oskarżyciel Andrzej Molski.
W Poznaniu przy ulicy Wronieckiej 9 w Domu Zakonnym Towarzystwa Salezjańskiego, w pomieszczeniu opisanym jako kaplica, wbrew obowiązkowi, nie udzielił właściwemu organowi państwowemu, to jest funkcjonariuszom policji, upoważnionym z mocy ustawy do legitymowania, wiadomości, co do tożsamości własnej. Nie stosował się do wydawanych przez funkcjonariusza policji, na podstawie prawa, poleceń
- mówił Andrzej Molski.
Sprawowałem najświętszą ofiarę mszy świętej, na której sprawowanie wtargnęło w nieuprawniony sposób do kaplicy celi, gdzie to czyniłem, kilku policjantów
- mówił ksiądz Woźnicki.
Dziś ksiądz przyszedł do sądu bez maseczki i nie chciał jej założyć, nie chciał także pokazać policji dowodu osobistego. Został zatrzymany w celu wylegitymowania. Początkowo rozprawa toczyła się bez jego udziału - mówi sędzia Łukasz Kawalski.
Obwiniony kategorycznie odmawia poddania się regułom obowiązującym na terenie gmachu sądu i generalnie przepisów obowiązujących w zakresie noszenia środków ochrony indywidualnej. Sąd przyjmuje, że tego typu zachowanie jest, że tak powiem, działaniem podjętym z własnej woli i własnej inicjatywy przez obwinionego. Sąd będzie prowadził posiedzenie po prostu pod jego nieobecność.
Ostatecznie ksiądz nałożył maseczkę, chociaż mówił o niej na rozprawie, że to jest "szmata". Podczas wyjaśnień wyjął na sądową ławę krzyż, a salę skropił wodą święconą. Na sali rozpraw pilnowała go policja sądowa.
Początkowo wniosek o ukaranie księdza dotyczył także złamania obostrzeń sanitarnych, dotyczących zbyt dużej liczby wiernych uczestniczących w październikowym nabożeństwie, ale ten zarzut przed dzisiejszym procesem został przez sąd umorzony.