"Nie ma tam wspomnianej procedury in vitro" – zaprzecza prof. Grzegorz Kucharczyk.
Ja jeszcze raz dzisiaj przeczytałem ten fragment podręcznika i researcherzy pana przewodniczącego Tuska źle zabrali się do dzieła, ponieważ bardzo powierzchownie to przeczytali. Nie ma w ogóle na tej 226 stronie wzmianki o in vitro. Jest tylko wspomniane o tym, co potwierdzają medialne doniesienia, że część osób traktuje procedury medyczne związane ze sztucznym zapłodnieniem jako drogę do selekcji pod względem koloru skóry, oczu i tak dalej, dzieci, które mają się narodzić
- mówi prof. Kucharczyk.
Autorem podręcznika do HiT jest historyk i były europoseł Wojciech Roszkowski.
Autorzy podręczników mają pełną swobodę dołożenia swoich treści, podobnie nauczyciele
– podkreśla prof. Grzegorz Kucharczyk.
Książki muszą jednak przejść weryfikację. Wiadomo, że konkurencyjny podręcznik zgłosiło Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, który teraz przechodzi proces recenzji.
Poniżej cała rozmowa w audycji Wielkopolskie Popołudnie:
Roman Wawrzyniak: Nim przejdziemy do szczegółów, chcę zapytać o kwestię podstawową. Dlaczego nowy HiT budzi tyle emocji i wywołuje furię w środowiskach lewicowych i liberalnych?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Trzeba by odwołać się do maksymy „wiedza to władza”. Jeżeli ktoś, kto miał monopol na wiedzę, gdy chodzi o najnowszą historię Polski i świata, a teraz ten monopol może być zakwestionowany, to jest niepokój. Każdy monopolista, którego dominacja jest zakwestionowana, reaguje bardzo nerwowo i to widzimy, zresztą tego typu oskarżenia, które są formułowane pod adresem podręcznika i autora – profesora Roszkowskiego, to lustrzane odbicie tych zarzutów, które już wcześniej się pojawiały, gdy chodzi w ogóle o sam pomysł wprowadzenia nowego przedmiotu czy kształt podstawy programowej.
Jak pan z perspektywy czasu i opracowania podstawy programowej ocenia podręcznik napisany przez profesora Roszkowskiego?
To jest podręcznik autorski. Właściwie każdy podręcznik dopuszczany do użytku szkolnego ma taki wymiar. Profesor Roszkowski jest osobą, która daje gwarancje tego, że do tematu podchodzi solidnie, ponieważ chyba wielu z nas, jeśli nie uczyło się, to zagłębiało się w lekturę podręcznikowego ujęcia historii Polski autorstwa profesora Roszkowskiego, który w podziemiu wydawał jako Andrzej Albert. To daje gwarancję rzetelności i warsztatu, a po lekturze tego podręcznika mogę jedynie potwierdzić, że tak jest rzeczywiście. Natomiast to, że profesor Roszkowski pokazuje niewygodne dla niektórych ludzi fakty dotyczące chociażby działalności pokolenia 68’ roku w Polsce i na Zachodzie, to jest już zupełnie inna sprawa.
Choć nie tylko to. Teraz głośno jest za sprawą przewodniczącego Donalda Tuska o kwestii in vitro. PO i szef tej partii postanowili z interpretacji zdań wyrwanych z kontekstu zrobić oręż walki politycznej. Pozwolę sobie zacytować Donalda Tuska: „Czarnek wymyślił taki podręcznik, który ma uczyć nasze dzieci teraźniejszości, tam jest wiele bardzo dziwnych i czasami strasznych tez. Ja dziś odkryłem maluteńki rozdział o dzieciach z in vitro. W tym podręczniku Czarnek i jego współpracownicy zamieścili takie słowa, że dzieci z in vitro to jest hodowla ludzi, kto będzie kochał takie dzieci i to dziecko dostanie do ręki podręcznik, przeczyta w tym podręczniku, że jest dzieckiem z hodowli, którego nikt nie kocha”. Później zarzuca władzy, że nie ma takiej granicy łajdactwa, której ta władza by nie przekroczyła i tak dalej.
Przypominają się stare żarty o Radiu Erewań. Po pierwsze profesor Czarnek nie napisał podręcznika, po drugie w tym podręczniku nie ma rozdziału o in vitro, a po trzecie nie ma expresis verbis tych dwóch słów. Nie ma wspomnianej procedury in vitro. Ja jeszcze raz dzisiaj przeczytałem ten fragment podręcznika i researcherzy pana przewodniczącego Tuska źle zabrali się do dzieła, ponieważ bardzo powierzchownie to przeczytali. Nie ma w ogóle na tej 226 stronie wzmianki o in vitro. Jest tylko wspomniane o tym, co potwierdzają medialne doniesienia, że część osób traktuje procedury medyczne związane ze sztucznym zapłodnieniem jako drogę do selekcji pod względem koloru skóry, oczu i tak dalej, dzieci, które mają się narodzić.
Dzieje się to w laboratoriach, prawda?
Niestety jest też proceder związany z kobietami nazywanymi surogatkami i to nie ma nic wspólnego ani z godnością kobiet ani z godnością dzieci. No i profesor Roszkowski o tym po prostu napisał.
I trudno o tym nie mówić, skoro fakt ma miejsce, dzieje się to w nauce. Eksperymenty są prowadzone w Chinach. Nawet czytałem taką wiadomość o szukaniu w DNA możliwości powiększania predyspozycji umysłowych i tak dalej. Do czego to może doprowadzić pisze właśnie profesor Roszkowski. Takie ja mam wrażenie, jak czytam, co jest tam napisane.
Pojęcie transhumanizmu, to nie jest pojęcie wymyślone przez jakichś „siepaczy” zatrudnionych w Ministerstwie Edukacji i Nauki tylko o tym piszą światowe media. A transhumanizm, to jest na przykład szukanie genetycznych połączeń między człowiekiem a świnią.
Nie byłoby pewnie problemu ze słowami Donalda Tuska gdyby nie to, że jego koledzy partyjni, również ci z Poznania, których nie posądzać można byłoby o uleganie takim manipulacjom, powielają te nieprawdy. Grzegorz Ganowicz, Przewodniczący Rady Miasta Poznania, napisał tak: „Żeby pomyśleć i napisać, że dzieci z in vitro to produkt hodowli i nie są kochane, trzeba być tępym, bezdusznym i pozbawionym uczuć cymbałem. Znam takie dzieci i już dorosłych i wiem, że są kochanymi i oczekiwanymi owocami miłości i żaden cymbał tego nie zmieni”.
Zgadzam się, że trzeba być cymbałem, żeby podejść tak powierzchownie do tego tematu, ale profesor Roszkowski powierzchownie do tego tematu nie podszedł. Po pierwsze nie odnosił się wprost do procedury in vitro, a po drugie zdawał pytanie o to, kto będzie kochał te dzieci. Kto? Rodzice, państwo, społeczeństwo? Zadał pytanie, które powinno pobudzać refleksję, bo częścią edukacji w naukach humanistycznych jest poddawanie nauczycielom i uczniom tematów do refleksji. To jest temat bardzo poważny, ale szkoła powinna być też miejscem, które nie unika tego typu tematów.
A nauka tym miejscem, które jest szukaniem prawdy, a nie tylko tego, co ideologia jakaś narzuca, prawda?
Tutaj niestety nie tylko rzecz jest dotycząca ideologii, ale też bieżącej i brutalnej walki politycznej. Cytowane przez pana redaktora wypowiedzi przewodniczącego platformy czy jego partyjnych kolegów świadczy o tym, że nikt tam nie czytał tego podręcznika i raczej wszystko jest robione według znanej nam taktyki „komunikatów dnia”.
Jest pismo przedprocesowe ministra profesora Przemysława Czarnka, który skomentował wypowiedź Donalda Tuska w ten sposób: „Tylko chory i obłąkany z nienawiści umysł może dokonywać takich dopowiedzeń pomiędzy wierszami”. Czy to jest koniec ataków na nowy podręcznik i przedmiot?
Jeszcze na pewno wszystko przed nami. To jest dopiero początek początku. Tak mi się wydaje. Ja śledząc etap konsultacji społecznych związanych z przygotowywaniem rozporządzeń o nowej podstawie programowej do tego przedmiotu to napotykałem tego typu zarzuty. Na przykład, dlaczego jest za dużo, zdaniem posłów i przedstawicieli samorządów z PO, wzmianek o Kościele, o roli prymasa Wyszyńskiego, księdza Jerzego Popiełuszki…
Tak jakby ich nie było w naszej historii.
Gdyby tego nie było w podstawie programowej, słuszny byłby zarzut, że autorzy podręcznika zafałszowują historię, ponieważ pomijają ważny jej aspekt.
Pojawiają się sugestie i zapowiedzi palenia tego podręcznika. O czym to świadczy?
Palenie książek nieprawomyślnych jest praktyką zakorzenioną w kulturze naszych zachodnich sąsiadów, czytaj Niemców, tam gdzie palenie książek od XIX wieku jest na porządku dziennym. W roku 1933 hitlerowcy zaraz po objęciu władzy publicznie palili nieprawomyślne książki. To są bardzo złe odniesienia. Ale widać, że obowiązuje stara rewolucyjna zasada: „Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”.
Spodziewa się pan kolejnych podręczników do nowego przedmiotu? Pan tworzył zespół opracowujący podstawę programową HiT.
Podstawa programowa, to jest minimum treści, jakie muszą się znaleźć w książce. Autorzy podręczników mają pełną swobodę dołożenia swoich treści, podobnie nauczyciele. Z pewnością te podręczniki będą. Już jeden jest w procedurze recenzowania przez Ministerstwo Edukacji i Nauki, przygotowany przez Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne i pewnie w kolejnych latach kolejne wydawnictwa będą przygotowywać podręczniki. I to bardzo dobrze.
Z pewnością czekamy na te podręczniki i zobaczymy, co będzie się dalej działo w tym temacie i czy Donald Tusk przeprosi za te opacznie rozumiane treści podręcznika, a może po prostu nie czytał, tylko ktoś mu to podrzucił.
Z tym in vitro w podręczniku to jak z rtęcią w Odrze.