NA ANTENIE: Sportowa arena
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Wulgaryzacja to jest dramat życia publicznego" - mówi prof. Stanisław Mikołajczak

Publikacja: 13.08.2021 g.20:00  Aktualizacja: 14.08.2021 g.08:43
Poznań
Profesor Stanisław Mikołajczak, przewodniczący Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu był gościem Wielkopolskiego Popołudnia w Radiu Poznań.
stanisław mikołajczak ako - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Prof. Mikołajczak powiedział, że jeżeli potwierdzi się, że to doktor UAM nazywał Pawła Kukiza "gnidą" i "gnojem", a innych posłów "kundlami Kaczyńskiego", to sam wykluczył się z grona akademickiego. Potępił też wprowadzanie do życia publicznego wulgaryzmów i agresji.

"Jeżeli wulgarny język nienawiści pojawia się w mediach, to jest to zjawisko bardzo groźne" - mówił prof. Mikołajczak.

To jest dramat życia publicznego w Polsce. Wtedy to życie publiczne jest pozbawione merytorycznej dyskusji o tym, jak Polskę urządzać, jak ma wyglądać politycznie polski ład obywatelski i zastępuje się go emocjami całkowicie wyoranymi z elementu merytorycznego. To jest niezwykle groźne

- uważa prof. Stanisław Mikołajczak.

Prof. Mikołajczak podkreślił, że w jego ocenie opozycja nie ma do zaproponowania pozytywnego programu, dlatego odwołuje się do złych emocji, aby mobilizować zwolenników opozycji przeciwko partii rządzącej. Prof. Mikołajczak uważa, że powrót Donalda Tuska w polskiej polityce zintensyfikował wulgaryzację i agresję w życiu publicznym.

Poniżej cała rozmowa w Wielkopolskim Popołudniu:

Roman Wawrzyniak: Jeśli Pan pozwoli, to zacznę od takiego dość nietypowego tweeta pracownika naukowego UAM. Użytkownik tweeterowego profilu ze zdjęciem dr. Borkowskiego nazywa Pawła Kukiza „gnidą” i „gnojem”, a innych posłów na Sejm „kundlami Kaczyńskiego”. Zapytany, czy jest doktorem Borkowskim, zablokował naszego reportera i zamknął ogólny dostęp do niego. Jak to można skomentować? Już nie chce mi się wierzyć, że to może być konto pracownika naukowego uniwersytetu.

Prof. Stanisław Mikołajczak: Jeżeli to był on, a wszystko wskazuje na to, że to doktor Borkowski, to w zasadzie powinien wypisać się ze świata akademickiego. Świat akademicki, to nie tylko przekazywanie wiedzy, ale także kształtowanie osobowości i postaw młodych ludzi. Co człowiek, który stosuje takie elementy oceny innych ludzi, nieważne czy jego przeciwników, czy sympatyków, jaki niesie świat wartości? On się tymi słowami skompromitował jako pracownik naukowy.

Na razie UAM umywa ręce, ale jeśli potwierdzą się te doniesienia, to czy nie powinno być jakiejś reakcji?

Myślę, że reakcja powinna być zwłaszcza, jeżeli się zważy na szybkie reakcje władz uczelni, gdzie były jakieś wyimaginowane przekroczenia z naszej strony. Przypominam sprawę ks. prof. Bortkiewicza, który miał sprawę, a także prof. Zawadzkiego i innych. Tam szybko wszczynano postępowanie. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w tej sytuacji.

Oczywiście tę piłeczkę można odbijać, ale zastanawiam się, czy ten przykład nie idzie z góry? Czy politycy nie dają zielonego światła na takie słowa i postawy? Skoro były minister spraw zagranicznych, wicemarszałek Sejmu mówi w jednym z programów o Pawle Kukizie, że „jest durniem, albo sprzedajną szmatą”. Nie było żadnej reakcji na te słowa prowadzącej program Moniki Olejnik, ani kolegów z partii.

Jak widać świat polityki i części mediów idzie ręka w rękę w brutalizacji życia politycznego. To trwa już od lat. Proszę sobie przypomnieć, jak się wypowiadał, zresztą bardzo zacny z piękną kartą życiową, profesor, który nazywał przeciwników politycznych „bydłem”. Nie warto przytaczać jego nazwiska, bo zrobił bardzo dużo dla Polski. Pan Sikorski mówił później o „dożynaniu watahy”. To był zabieg odczłowieczania i animalizacji przeciwnika politycznego, czyli jedna z technik, która służy deprecjonowania przeciwnika politycznego.

Nie tylko Radosław Sikorski z Platformy, ale też wielu jego kolegów używało mocnych słów pod adresem tych, którzy mieli odwagę zagłosować inaczej niż inni. Dzisiaj Paweł Kukiz w rozmowie z portalem wPolityce.pl mówi tak: „Ci sami ludzie, którzy lali łzy po śmierci Pawła Adamowicza robią to, co robią. Hejt na Adamowicza jest niczym w porównaniu do tego, co spotyka mnie i moją rodzinę”.

To są rzeczy, które trzeba nazwać tak, jak się powinno. To jest dramat życia publicznego w Polsce. Wtedy to życie publiczne jest pozbawione merytorycznej dyskusji o tym, jak Polskę urządzać, jak ma wyglądać politycznie polski ład obywatelski i zastępuje się go emocjami całkowicie wyoranymi z elementu merytorycznego. To jest niezwykle groźne. Jeszcze można by usprawiedliwiać takie elementy, jeżeli one pojawiają się na manifestacjach, bo manifestacje żądzą się swoimi prawami. Jeżeli takie coś pojawia się w studio telewizyjnym i przekazie medialnym, czy internetowym, gdzie właściwie nie ma potrzeby wzbudzania emocji doraźnych, to jest to bardzo groźne.

Doskonale pamiętamy wypowiedzi o wprowadzaniu zakazu mowy nienawiści po śmierci prezydenta Gdańska. Ci sami ludzie, którzy wtedy mówili o mowie nienawiści, dzisiaj używają dokładnie tego samego języka nienawiści, pogardy, wulgarnych przezwisk. Są wśród nich niestety posłowie opozycji. Zastanawiam się jaki wpływ na tę atmosferę, którą możemy od paru tygodni obserwować, takie podgrzewania i podpalania Polski, ma powrót na polską scenę polityczną Donalda Tuska.

Myślę, że bardzo duży. Wraz z pojawieniem się ponownie Donalda Tuska w polskiej polityce ta skala wulgaryzacji i hejtu wyraźnie się nasiliła. Wiąże się to z celowym i zwerbalizowanym przez Tuska sposobem uprawiania polityki, że nie liczą się programy i element merytoryczny, tylko liczą się emocje, a on odwołuje się do złych emocji. To nie są pozytywne emocje, które mają jego zwolenników mobilizować do przedstawionego programu, tylko to są złe emocje skierowane przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.

Na ile słowa mają przełożenie na nasze relacje, zachowania i relacje między ludźmi?

Mieliśmy konkretne przykłady. Przykład historyczny - zabicie pierwszego prezydenta w wolnej Polsce, ale mamy także przykład zabicia działacza w Łodzi. To już się przełożyło na konkrety.

Czy to nie jest nauczka dla nas wszystkich, żeby jednak hamować i powściągać język debaty publicznej?

Nauczka powinna iść właściwie do jednej strony. W tym hejcie i wulgaryzacji języka nie ma symetrii po obu stronach sporu politycznego. Hejt praktycznie idzie z jednej strony i wulgaryzacja języka jest jednostronna. Powiedziałbym, że nawet podziwiam działaczy Prawa i Sprawiedliwości, że oni to wytrzymują i odpowiadają w miarę spokojnie. Nie ma symetrii. Jest jednostronny hejt na Prawo i Sprawiedliwość, wynikający z tego, że PiS ma program i jeżeli z tym programem dojdzie do społeczeństwa, to może wygrać następne wybory, a nie mając własnego programu, trzeba uruchomić negatywne emocje, żeby odebrać ludziom możliwości oddziaływania pozytywnego na społeczeństwo.

Poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz był opluty i przepychany przed Sejmem przez ludzi, których politycy PO określali mianem przedstawicieli narodu. Inni z kolei odwzajemniali się, nazywając ich wprost hołotą. Też chyba trochę przesada. Czy nie powinno się to spotkać z natychmiastową krytyką ze wszystkich stron sceny politycznej takie zachowania, jak przemoc fizyczna?

Widać, że jednego frontu potępiającego nie będzie. Co więcej, ze strony PiS jest potępienie, a z drugiej strony jest afirmacja i próba wykorzystania tego zachowania. Trzeba pamiętać, że Sośnierz nie jest politykiem PiS, ani sprzyjającym, bo jest z Konfederacji, która zachowuje się właściwie jak przeciwnik PiS. W tym jednym wypadku zagłosował zgodnie z interesem narodowym i to się nie spodobało, bo myśleli, że dzięki temu głosowaniu będzie można rozpocząć proces obalania tego rządu. Między innymi Sośnierz im to uniemożliwił i stąd ta wielka wściekłość.

Komu zależy na podgrzewaniu nastrojów społecznych i napuszczaniu rodaków jednego na drugiego?

Myślę, że Platformie Obywatelskiej. Dla nich rozhuśtanie nastrojów, to jest jedyna droga do przyspieszonych wyborów i do osłabienia pozytywnego programu politycznego PiS, pokazania, że to nie jest takie ważne i dobre. Ale pokazania nie przez kontrargumenty, tylko przez huśtanie nastrojami społecznymi.

Co by Pan powiedział tym wszystkim, którzy dają się wciągnąć w rozhuśtanie tych emocji i w jednych miastach mniej licznie, w innych ciut więcej, również w Poznaniu, pojawiają się na protestach przeciwko tej ustawie medialnej?

Tak pośrednio poruszył Pan niezwykle ważny element tego całego zamieszania wokół wulgaryzmów. Ważnym elementem jest to, kto te wulgaryzmy upowszechnia, wykorzystuje do swoich celów, ale także to, kto taki rodzaj narracji aprobuje, co więcej, uznaje go za swój i do niego dociera. O ile tych aktywnych wykonawców wulgaryzacji debaty publicznej jest kilkaset osób, a tych akceptujących odbiorców są setki tysięcy. To jest poważny problem, jak tych ludzi przekonać, że nie wolno prowadzić w taki sposób dyskursu wokół najważniejszych spraw polskich.

Skąd to się bierze? Dlaczego trafia na podatny grunt?

Tu jest ważna i zła rola niektórych mediów. Kiedyś Ziemkiewicz mówił, że poświęcił się i przez tydzień oglądał tylko TVN. Powiedział, że wtedy zrozumiał tych ludzi, którzy tę stację oglądają. Oni muszą nienawidzić PiSu, taki jest nienawistny przekaz tej stacji. Akurat podaję ten przykład, bo o nim jest ostatnio głośno w związku z tym tak zwanym „Lex TVN”. Myślę, że działania polityków są bardzo mocno wzmacniane przez część mediów.

Była tam nawet wypowiedź jednego z ich ekspertów profesora i socjologa, który zaczął podważać rozstrzygnięcia demokratycznych wyborów i zachęcał do innej formuły zmiany władzy.

To jest ich stałe działanie, że nie akceptują demokratycznych wyborów, dlatego ma być ulica i zagranica. Teraz nastąpiła kolejna fala, która ma destabilizować sytuację w Polsce. Taki jest ich zamysł.

Ci, których nie przekonały argumenty, które padły w tej rozmowie, wystarczy żeby zajrzeli do szczegółów ustawy medialnej, zapoznali się z faktami, a nie mitami, żeby zrozumieć, o co w tej ustawie chodzi, która wywołuje tyle emocji.

https://radiopoznan.fm/n/c5Qt9X
KOMENTARZE 2
Leopold Pach
Leopold Pach 14.08.2021 godz. 14:02
Czy to nie kierownik radia z Torunia powiedział: „ …nie nazywajmy szamba perfumerią”, mając na myśli ś. p. Marię Kaczyńską? Przykład, panie Wawrzyniak idzie z góry.
Michal Zielinski
Norma 14.08.2021 godz. 07:10
Smutne że w tym wulgarnym chamstwie bierze udział coraz więcej kobiet. Mówiących że PIS to prymityw a oni(e) to elita narodu!!! Obrzydliwa pauperyzacja Tuskowych "elyt".