NA ANTENIE: Motosygnały
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Baśnie" zespołu Collage. Powrót

Publikacja: 04.09.2023 g.12:55  Aktualizacja: 05.09.2023 g.11:38
Kraj
W 1990 roku - jeszcze szarym, jeszcze pamiętającym siermiężność dopiero co pożegnanej starej komunistycznej epoki - na polskiej scenie muzycznej pojawiła się płyta, która przedefiniowała pojęcie polskiego rocka artystycznego. „Baśnie” zespołu Collage nie tylko na stałe i nieodwracalnie podniosły poprzeczkę dla rodzimej muzyki neo-progresywnej, ale także zapisały się jako jedno z najważniejszych osiągnięć tego gatunku w Polsce. Skupiając się na twórczych eksploracjach dźwiękowych, zwiewnym, mitycznym, niejako „tolkienowskim” klimacie i zaskakujących aranżacjach, Collage stworzył album, który do dziś może fascynować. Co prawda późniejsze dokonania zespołu przyćmiły debiut swoją jakością (co jasno wskazuje na wpisany w genotyp Collage „progres” muzyczny), to jego brak w regularnej dystrybucji w ostatnich latach wołał o pomstę do nieba. Na szczęście – dzięki niedawnym wznowieniom - błąd ten został naprawiony. Chciałoby się jednak zapytać: dlaczego dopiero teraz?
collage baśnie  - Okładka płyty
Fot. (Okładka płyty)

Pierwsze dźwięki albumu, rozpoczynające utwór „Jeszcze jeden dzień”, momentalnie wciągają słuchacza w wir melodyjnych pejzaży, od razu ukazując charakterystyczne brzmienie formacji kultywowane na późniejszych albumach. Niemożliwe do pomylenia partie klawiszy Jacka Korzeniowskiego uderzają z niesamowitą gracją i delikatnością, a gitara Mirka Gila oraz gęsta, ozdobna gra na perkusji Wojciecha Szadkowskiego, przeplatające się z brzmieniem klawiszy, przez cały utwór dodają muzyce energii i złożoności. Tak dynamiczne otwarcie albumu rzuca wyzwanie oczekiwaniom słuchacza i stawia go, chociaż to banał, u progu muzycznej podróży. Takie wrażenie jest nieodzowne, zdaje się z góry zamierzonym celem Collage i wpływa na słuchacza oraz odbiór muzyki. Oczywiście, o ile poświęci on należycie czas i skupienie albumowi, który najlepiej brzmi na dobrych słuchawkach.

Nieodłącznym elementem albumu jest głębokie przeplatanie się emocji, wyrażanych w zróżnicowany sposób dzięki wokalowi Tomasza Różyckiego, niebojącego się mieszania ze sobą delikatnej, jakby „elfickiej” ekspresji i bardziej szorstkich zaśpiewów. Nie bez znaczenia są tu również oczywiście teksty, mające poetyckie zacięcie i chociaż momentami zdają się odrobinę zbyt mocno egzaltowane, to jednak całościowo dopełniają perfekcyjnie muzykę. Emocjonalny wokal Różyckiego stanowi o sile chociażby drugiego na albumie utworu „Ja i Ty”, pozwalając na zbudowanie osobistej więzi z odbiorcą, udanie eksplorując, zdawałoby się, wyświechtane już odrobinę w muzyce progresywnej tematy relacji międzyludzkich i tęsknoty.

To jednak dwa kolejne utwory decydują w pełni o sile płyty, szczególnie monumentalnie rozpoczynająca się „Kołysanka” z wspaniale chwytliwym refrenem oraz rozwijający się na przestrzeni ponad dziesięciu minut utwór tytułowy. Collage w pełni wykorzystuje swój warsztat instrumentalny, wplatając zaskakujące zmiany tempa i dynamiczne kontrasty brzmieniowe. Dzięki temu mamy wrażenie ciągłego ruchu, rozwoju. Płyta nie popada w monotonię dobrze łącząc dynamikę z sielankową momentami atmosferą.

Nie można nie wspomnieć również o wyraźnej umiejętności współpracy i synergii, jaka odczuwalna jest pomiędzy muzykami w zespole. Klawisze Jacka Korzeniowskiego tworzą bazę dźwiękową, na powierzchni której z wyraźną dynamiką działa Mirek Gil - dysponujący charakterystycznym, od razu rozpoznawalnym brzmieniem gitary. Ich interakcje nie stanowią jednak wyłącznie pokazu indywidualnych talentów – a nie raz w historii muzyki neoprogresywnej takie właśnie podejście obniżało jakość niezłych pod innymi względami płyt. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim zdolność instrumentalistów do prowadzenia muzycznego dialogu, „wsłuchiwania” się w to, co poszczególni muzycy mają do zaproponowania kompozycyjnie i reagowania, dostosowywania się, bądź rozwijania zaproponowanych pomysłów.

W „Baśniach” słychać jednak wyraźnie inspiracje dokonaniami zagranicznych zespołów progresywnych, co oczywiście nie dziwi i nie sądzę aby sami muzycy Collage odżegnywali się od wpływu tuzów gatunku, szczególnie Marillion czy Pendragon (wokalnie Różyckiemu bliżej do Nicka Barretta niż Fisha). Tyle że Collage wyraźnie stara się łączyć te inspiracje z oryginalnym podejściem do tworzenia muzyki, własnym stylem i brzmieniem. Może na „Baśniach” nie do końca się to udało (chociaż byli już blisko!), ale zaowocuje już dojrzałym i okrzepłym stylem zespołu na „Moonshine” i „Safe” (pomijam tu z oczywistych powodów „Nine Songs of John Lennon”, chociaż i na tym albumie wyjątkowe brzmienie Collage jest aż nadto wyraźne). Zresztą już utwór „Stare ścieżki" wprowadza odmienny klimat i perspektywę, nie rozbijając jednak zbytnio spójności albumu.

„Baśnie" to album, który chociaż być może nie zdefiniował polskiego szeroko rozumianego rocka progresywnego (co zresztą byłoby zadaniem karkołomnym spoglądając w stronę takich gigantów jak SBB, Exodus, Nurt, Klan, RSC), ale dał neo-prog rockowi znad Wisły siłę rozpędu, która zaowocowała kolejnymi przełomowymi albumami, stanowiąc równocześnie - jak przypuszczam - wyraźną inspirację dla późniejszych tuzów pokroju Quidam, Amarok, Retrospective czy przede wszystkim Riverside. Znaczenia „Baśni” nie można również ograniczać jedynie do Polski, gdyż płyta ta, jak i jej następcy, wyraźnie zapisała się na międzynarodowej scenie muzycznej. Kreatywność, techniczna biegłość i zdolność do przekazywania emocji sprawiają, że „Baśnie” wciąż pozostają na szczycie listy albumów, które warto przypominać bądź, o ile ktoś nie miał wcześniej na to okazji, poznać i chłonąć po raz pierwszy. „Baśnie” dają niezwykle potrzebne wytchnienie, pozwalają uciec od rzeczywistości, a Collage zdołał mistrzowsko uchwycić magię i skondensować ją w dźwiękach, nadając im nieśmiertelną wartość.

http://radiopoznan.fm/n/d5wjRG
KOMENTARZE 0