NA ANTENIE: Popołudnie z Radiem Poznań
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Lukather – kometa czy nowa gwiazda? - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 04.08.2023 g.13:01  Aktualizacja: 04.08.2023 g.07:26 Ryszard Gloger
Poznań
O rozmiarze kreatywności Steve’a Lukathera świadczą fakty. Gitarzysta wziął udział w nagraniu ponad 1500 albumów i właśnie nagrał 9-ty album solowy.
Steve Lukather „Bridges” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

Można sobie wyobrazić, że gdy gra się w jakiejś bardzo znanej kapeli od 1977 roku, pojawia się ochota zrobienia czegoś tylko na własne konto. Muzyk tej klasy co Steve Lukather, może mieć pomysły na muzykę, która nie pasuje do stylu macierzystego zespołu. Może być jeszcze inny powód, kiedy w zespole czuć zastój, zmęczenie i każdy z muzyków dla higieny woli podłubać w studiu coś bez kolegów. Rzeczywiście w ostatnich kilkunastu latach zespół Toto z którym Lukather jest związany od samego początku, zawieszał działalność parę razy. I jeszcze jeden aspekt dywagacji o tym co skłoniło gitarzystę do przygotowania płyty solowej. Otóż nie można lekceważyć oświadczenia tego muzyka, że „już nigdy Toto nie nagra płyty”. Pewną zagadką może być i to, że płytę firmuje „Lukather”, twór bez imienia Steve. Może nadszedł czas, gdy Toto zastąpi Lukather?

Nowa solowa płyta Steve’a Lukathera nosi tytuł „Bridges”. Gitarzysta nagrał krążek raptem po dwóch latach od poprzedniego solowego projektu „I Found The Sun Again”. Ten nowy album ma na pewno jedną wadę, której nie można ukrywać. Płyta trwa zaledwie trochę ponad pół godziny. Osiem utworów, zamiast standardowych 10-ciu. Steve Lukather wychodzi chyba z założenia, że nie można wypełniać płyty byle czym. Muzyk nie czuje głodu tworzenia przeboju, którym mógłby zaistnieć na większą skalę. Listy przebojów i wymierne dowody sukcesu gitarzysta ma już za sobą. Przez blisko pół wieku razem z grupą Toto stworzył dla popkultury tak gigantyczne piosenki jak „Hold The Line”, „Rosanna”, „Africa” czy „Pamela”. Dlatego te przebojowe piosenki grupy Toto, są niepowtarzalną mieszanką barw głosów, zdolności instrumentalnych i pomysłowości aranżacji utworów.

Steve Lukather był zawsze bardzo ważnym elementem zespołu, jako gitarzysta, kompozytor i współtwórca brzmienia zespołu. Można go nazwać tytanem pracy, bo niezależnie od aktywności w zespole, brał udział w setkach nagrań innych wykonawców i współtworzył rozmaite projekty muzyczne. W takich sytuacjach wychodziła jego wszechstronność, łatwość grania rocka, bluesa, funku i czegokolwiek na zadany temat.

Muzyka z nowej solowej płyty gitarzysty, bardzo przypomina to co tworzy zespół Toto. Nawet pozostali jeszcze w składzie koledzy, uczestniczyli w sesji nagrań. Konkretnie na płycie są trzej muzycy Toto, klawiszowiec David Paich, wokalista Joseph Williams i oczywiście Lukather. Jest on współautorem wszystkich piosenek i co najistotniejsze, gitarzysta bierze całą odpowiedzialność za końcowy efekt artystyczny, a ten jest – jak zwykle – na bardzo wysokim poziomie.

Zawsze w kompozycjach Steve’a Lukathera najważniejsze były takie elementy jak forma utworu, wyrazisty temat melodyczny, riffy, intensywność rytmiczna i poszukiwanie rozmaitych rozwiązań akordów, które obudują linię melodyczną. O ile grupa Toto dążyła zwykle do kondensowania formy utworów do rozmiaru piosenki, Lukather solista przełamywał te ograniczenia. Wykazywał też większą swobodę w konstruowaniu utworów. Rozwijał stronę instrumentalną, stosował dłuższe wstępy, inicjował nagłe odejścia od zasadniczego motywu oraz z większą rozrzutnością wprowadzał partie solowych improwizacji. Właśnie przejawy takiego sposobu nagrywania własnej muzyki znajdujemy na płycie „Bridges”. Gdyby ująć to bardzo lapidarnie omawiana płyta przypomina trochę Toto i jeszcze coś więcej. Na pewno gitara Lukathera pełni w nagranych utworach rolę wiodącą. Instrumentalista gra dużo więcej, jego partie obfitują w pięknie prowadzone tematy, w nagraniach przewijają się rozmaite barwy gitarowe. Lukather kugluje do tego stopnia, że można usłyszeć obok siebie agresywne zagrywki rockowe, a także klimaty jazzowe i bardziej epickie, rodem z progrocka. W dodatku gitarzysta stosuje bogate środki warsztatu instrumentalisty godne muzyka ekstraklasy.

Jeszcze otwierający płytę utwór „Far From Over” przypomina zwłaszcza w refrenach muzykę Toto, w zwrotkach mocno podkręconą rockowym brzmieniem. Jest agresywnie i nagle dla kontrastu łagodnie. Podobnie brzmi nagranie „Not My Kind Of People”, naładowane riffami gitary, która nieźle odlatuje w części solowej. Z kolei kompozycja „Someone” mogłaby natychmiast trafić do katalogu perełek melodyjnego rocka. Przypomina najlepsze czasy formatu AOR i pewnie niejedna stacja radiowa będzie korzystać z tego nagrania. Utworem „All Forevers Must End” Steve Lukather zaprasza słuchacza do swojego ogrodu niezwykłości. Szeroka fraza melodii, spokojny bardzo śpiewny wokal Lukathera, chórki z Josephem Williamsem i subtelne dźwięki gitary. Chciałoby się, żeby utwór trwał o minutę, może dwie dłużej. Ale i tak zniewala.

Dynamiczny numer „When I See You Again” mógłby też trafić na każdą płytę grupy Toto. Bluesowy kawałek „Take My Love” to coś nowego w repertuarze Luke’a, jak nazywany jest skrótowo Lukather w opisie płyty. Świetny kawałek, niby prosty, ale jaka robota przy składaniu harmonii, świetny wokal i zdecydowanie wypieszczona solówka gitary. Także nagranie „Burning Bridges” ma fundament bluesa, którego formę otwarto na chwytliwe refreny, wsparte chórkami i zaczepną grą gitary. Na koniec prawie piosenka „I’ll Never Know”, która jest zaledwie pretekstem do bogatszej wypowiedzi wokalno-instrumentalnej.

Tak, moim zdaniem przydałby się jeszcze jeden, może dwa kawałki. A tak pozostał niedosyt, o smaku starej dobrej szkoły tworzenia muzyki pełnej, momentami kunsztownej. Steve Lukather nie przełamuje barier, nie wkracza na nowe tereny. Artysta buduje dla muzyki mosty i nie schodzi z dobrze obranego kursu.

http://radiopoznan.fm/n/BiPROf
KOMENTARZE 0