NA ANTENIE: Poznańskie historie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Limahl dla Radia Poznań: "Cieszę się, że mogłem w latach 80. przekazywać Polakom pozytywne emocje"

Publikacja: 19.11.2020 g.17:44  Aktualizacja: 19.11.2020 g.17:52 Marcin Żyski
Świat
Kiedyś był światową gwiazdą za żelazną kurtyną, dziś ogląda te same seriale co my. Często też w Polsce gości, bo mamy wielką słabość do jego postaci i dwóch przebojów, które wylansował ponad 30 lat temu. Podczas wywiadu dla Radia Poznań okazało się, że Limahl to niezwykle pogodny człowiek mający wiele ciekawego do powiedzenia. Zapraszamy do lektury!
limahl - Facebook
Fot. Facebook

Witaj, Limahlu! Czy może mówić do ciebie Christopher?

O nie, tylko moja mama może mówić do mnie w ten sposób (śmiech).

W latach 80. większość młodych ludzi w Polsce miała plakaty z Limahlem na ścianach swoich pokojów, u mnie zresztą było podobnie...

Jest mi bardzo przykro, jeśli skopiowałeś moją ówczesną fryzurę!

Właściwie to nie.

Bardzo mądrze! 

Ale plakaty Limahla była wszędzie, podobnie plakaty twojego zespołu Kajagoogoo. Byliście tu w Polsce bardzo popularni.

Tak, słyszałem. To było jeszcze zanim zmienił się u was ustrój polityczny. To u was działało na zasadzie pewnej grzesznej przyjemności...

Nie mieliśmy tu normalnego rynku muzycznego, więc gwiazdy z Zachodu znaczyły dla nas jeszcze więcej.

Tak, czuję się z tego powodu bardzo wyjątkowo. Cieszę się, że miałem możliwość przekazywania wam pozytywnych emocji. Ja bardzo lubię Polskę, często tu przyjeżdżam i zawsze jestem bardzo dobrze traktowany. Zaczynam myśleć o ubieganiu się o polskie obywatelstwo, tak dużo u was bywam (śmiech).

Jakie to było uczucie, być tak wielką gwiazdą w latach 80.?

Cóż, miałem wtedy raptem 23 lata. Wszyscy w zespole Kajagoogoo byliśmy niezwykle tym podekscytowani, choć nie przyszło to aż tak nagle - staraliśmy się o ten sukces jakieś 5 lat. Gdy to nadeszło, czuliśmy się jak dzieci dostające prezent pod choinkę. Zaczął się szalony, emocjonalny rollecoaster! Zespół Kajagoogoo był jak moja pierwsza miłość - rozstaliśmy się, ale fascynacja tym okresem zostanie ze mną na zawsze, mimo pewnej krzywdy, której zaznałem. Mam dużo dobrych wspomnień, no i dziecko z tego związku, czyli przebój "Too Shy" i album "White Feathers". To jak z małżeństwami, których rozwój jest pełen złości, ale zostają ci po nich piękne dzieci. Zawsze będę pamiętał, że to od sukcesu "Too Shy" wszystko się zaczęło. 

Gdy wspominamy przeboje z lat 80. okazuje się, że w warstwie tekstowej to często były utwory poważne, o sprawach społecznych. Ludzie chcieli słuchać takich piosenek, były wielkimi hitami, a dziś to zupełnie zniknęło i na listach przebojów dominują utwory stricte imprezowe. 

Tak, trochę tak jest. Myślę właśnie i próbuję sobie przypomnieć, czy słyszałem ostatnio coś...może rzeczywiście masz tutaj rację. Chociaż muszę powiedzieć, że osobiście zawsze uważałem, że muzyka pop to jest pewien rodzaj eskapizmu, że chodzi w niej o zabawę albo w innych przypadkach zabieranie w emocjonalną podróż. Przypominają mi się te wszystkie przeboje z Motown Records, które uwielbiam, w których artyści śpiewają o swoim bólu, o miłości, o złamanym sercu albo o znalezieniu miłości i wielkim podekscytowaniu z tym związanym.  Ale były też wspaniałe utwory o politycznym zabarwieniu - pamiętasz "War" - piosenkę o wojnie Edwina Starra? Było tam dużo tekstów o sytuacji na świecie... Teraz wiem dobrze o co ci chodziło - podczas odpowiadania tobie zastanawiam się nad tym i szukam czegoś nowego w tym stylu i faktycznie nic nie mogę sobie przypomnieć. Nie wiem, może podrzuciłeś mi właśnie pomysł? Może ja to zrobię, może to jest to, co ja powinienem zrobić?  Posiadam przecież swój własny pogląd na dzisiejszy świat, możesz mi wierzyć - uważam, że świat oszalał, świat naprawdę wydaje się być coraz bardziej szalony i jestem tym przestraszony. 

No proszę, masz już gotowy refren: "Świat jest szalony i jestem przestraszony"!

Haha! O mój Boże, OK, dam ci 35% z tantiemów (śmiech).

Dzięki! Przejdźmy do twojej nowej piosneki "Still in Love". Od twojego poprzedniego nagrania minęło 8 lat! 

Zgadza się.

Co robiłeś zatem przez ostatnie 8 lat?

Przez ostatnie 8 lat koncentrowałem się na życiu, na pracy nad życiem. Poza tym musisz wiedzieć, że w tej chwili wszędzie na świecie odbywają się wydarzenia związane z latami 80. - festiwale z muzyką z lat 80., audycje radiowe o latach 80., programy telewizyjne o latach 80., imprezy z muzyką lat 80., firmy, które się tym zajmują. To w tej chwili wielka scena. I jestem bardzo mocno związany z tym światem i to jest wspaniałe - ludzie mają bardzo silne wspomnienia związane z dwoma moimi największymi przebojami - no wiesz, pierwszy pocałunek w szkole albo pierwsze wakacje, mówiono mi o nawet o pierwszych tańcach na weselu. Nostalgia to jest bardzo silne, potężne uczucie, naprawdę. Więc jestem bardzo podekscytowany, że mogę być częścią tego zjawiska. Powiem ci co było powodem, dla którego nagrałem nową piosenkę. Trzy telewizyjne seriale w USA, bardzo popularne amerykańskie seriale, użyły moich dwóch piosenek. Nagle okazało się, że w serwisie streamingowym Spotify piosenka "Neverending Story" zaczęła być 5 razy częściej słuchana - miesięczne odsłuchy wzrosły z 300 tysięcy do 1,5 miliona. I pomyślałem sobie - OK, może ludzie są gotowi na to, żeby usłyszeć ode mnie coś nowego? Być może, tylko być może. Postanowiłem więc wrócić do studia nagraniowego, zacząłem komponować wspólnie z muzykiem Miro Markusem i wspólnie stworzyliśmy tę piosenkę.  

To bardzo ładna piosenka, nie należy może do porywających energetycznie, ale słucha się jej bardzo dobrze. W jej trakcie kilka razy pomyślałem o George'u Michaelu.

WOW! 

Tak, naprawdę.

To komplement, to naprawdę dla mnie komplement. Są dwie rzeczy związane z tą piosenką, które lubię najbardziej - w drugiej linijcie każdej zwrotki przedstawiam moim słuchaczom niższą partię mojego głosu. W dwóch moich hitach "Too Shy" i "Neverending Story" najczęściej słychać ze skali nut wysokie F, Fis, G i Gis. W zasadzie nikt nie zna mojego niższego głosu. W utworze "Still in Love" pojawia się on w sumie tylko dwie krótkie chwile, ale bardzo chciałem sprawdzić, jak to wypadnie, bo czułem, że nikt nie wie, jak brzmi mój głos w niższych rejestrach. Coś na zasadzie: "Hej, ludzie! Ja posiadam też niższe rejestry, są całkiem spoko, sprawdźcie!". Wyższe nuty też się w tej piosence pojawiają, ale miło było spróbować wreszcie tych niższych. A co do tekstu - wiesz, to jest trudny temat, bolesny, opowiadać o swoim złamanym sercu. Miałem ostrą dyskusję z moim współpracownikiem, czy używać w tekście słowa samobójstwo. Sądzę jednak, że wszystko zależy od kontekstu, a tu w kontekście całej piosenki i słów, które znajdują się dookoła tegoż słowa, to może się sprawdzać. Myślę, że koniec końców refren utworu jest unoszący i pozytywny, mimo że warstwa tekstowa w tym momencie jakby płacze. Jednak większośc ludzi wie jak to jest mieć złamane serce, większość była w tym miejscu i może się do tego odnieść, z tym utoższamiać. To niesamowite uczucie, gdy po tak ciężkim okresie zaczynasz znów siebie kochać - wszyscy znamy ten stan. Gdy czujesz, że to już koniec cierpienia, że już to przeszedłeś. I czujesz się, jakbyś wrócił do żywych.

Wracasz z nową muzyką, czy czujesz jakiś stres z tym związany? Czy po tylu latach w branży jeszcze denerwujesz się, co ludzie powiedzą, czy im się spodoba? 

OK, to jest ciekawe pytanie. Wczoraj miałem wywiad w bardzo popularnej audycji radiowej w BBC Radio 2, tej audycji słucha 8 milionów osób. Tak naprawdę nagrałem ten wywiad wcześniej kilka dni wcześniej i wczoraj usiadłem w swoim ogrodzie, żeby go posłuchać. I nagle zorientowałem się, że stanęły mi włosy na rękach, czułem się jak dziecko, byłem tak podekscytowany, że moja nowa piosenka będzie puszczona w radiu! A chwilę po audycji natychmiast mój telefon zaczął się świecić - SMS-y, whattsuppy od znajomych. Muszę przyznać, że jestem bardzo podniecony, czuję się jak dziecko - znów mam 21 lat, to fantastyczne!

Świetnie, życzę nowych sukcesów w przyszłości. A tymczasem wróćmy jeszcze na chwilę do lat 80., dobrze? Pamiętam moment, kiedy pisaliśmy z kolegami listy do fan clubu Limahla...

O mój Boże, naprawdę? I co w nim pisałeś?

Nie pamiętam dokładnie, ale pewnie, że lubię twoją muzykę i że chciałbym autograf albo plakat?

OK, faktycznie - był taki moment, że w chwili największego sukcesu, zwłaszcza sukcesu utworu "Too shy", wytwórnia płytowa w Anglii nie była w stanie tłoczyć wystarczającej ilości płyt winylowych, nie nadążała z zamówieniami. Sprzedawało się 30 tysięcy egzemplarzy dziennie! Takie było zapotrzebowanie, musieli otworzyć kolejną fabrykę. I były też wielkie worki z listami, trzymane w budynku wytwórni EMI, ogromne to były worki! Bardzo mi przykro, ale jest bardzo możliwe, że twój list jest właśnie w jednym z tych worków, gdzieś nie wiadomo gdzie. 

OK, to był dobry czas dla muzyki, dzieci i młodzież nie miały tych wszystkich komputerów, internetu, Playstation, Xbox-ów, muzyka była taką atrakcją, jak to dziś to wszystko razem wzięte!

Muzyka była dużo bardziej istotna dla ludzi. Było mniej rzeczy, które nas rozpraszały. To na pewno, ale dziś też są plusy - masz więcej możliwości jako cżłowiek, choć muzyka faktycznie ma gorzej. Trudno jej dziś być tak ważną, jak kiedyś. Ale dla mnie jest ważna cały czas tak samo, wciąż jestem jej entuzjastą tak mocno, jak byłem w czasach nastoletnich. Wciąż słysząc muzykę chcę wiedzieć, kto jest artystą, kto ją napisał, kto wyprodukował, jak wygląda okładka i tak dalej. Subskrybuję także jedną z platform streamingowych i nadal jestem podekscytowany szukaniem nowej muzyki. 

A gdy już wyłączysz muzykę, co lubisz robić najbardziej?

Jestem całkiem normalny. Oglądam filmy, oglądam programy telewizyjne, lubię jeździć na rowerze. Mieszkam teraz poza miastem, mam dookoła siebie dużo miejsc, gdzie mogę pojechać. 5 lat temu wyprowadziłem się z centralnego Londynu, po 13 latach mieszkania w mieście. Teraz żyję kilka kilometrów od tak zwanego Wielkiego Londynu i mam ogród, a przez tamte kilkanaście lat mieszkałem w budynku bez ogrodu, nawet bez balkonu! Teraz cieszę się ogrodem, lubię spędzać w nim czas. Obawiam się, że nie zajmuję się na co dzień niczym niestandardowym, lubię te wszystkie rzeczy, które lubi większość z nas. A teraz w pandemii strasznie tęsknię za tym wszystkim - za koncertami, za teatrami, za restauracjami. To wszystko jest teraz wyłączone, więc mocno za tym tęsknię. 

No tak, większość moich znajomych ogląda teraz seriale na Netfliksie, może oglądamy te same rzeczy, co akurat ty?

Tak może być, ja ostatnio oglądałem serial "Hollywood", widziałeś?

Nie, jeszcze nie. 

To serial Ryana Murphy'ego, świetnego producenta. Oglądam także serial "Unorthodox".

A, to akurat znam, świetna sprawa!

Bardzo jestem nim poruszony, to miniserial o ortodoksyjnych Żydach, obejrzałem trzy odcinki, teraz przede mną czwarty, może jutro się uda, bardzo mocna historia...

To właściwie nieprawdopodobne, że oglądam w Polsce te same rzeczy, co w tym samym momencie w Anglii ogląda Limahl? Na tym samym Netfliksie?

Haha, czy to nie szalone? Netflix użył "Neverending Story" w serialu "Stranger Things", i piosenki "Too Shy" w serialu "Black Mirror" i to mi bardzo pomogło. Bo "Black Mirror" był niezwykle popularny i w Anglii i w Stanach. To, że użyli w serialu mojej muzyki to był dar od losu, niespodziewany prezent, jak jakaś gwiazdka z nieba! Coś naprawdę dla mnie fantastycznego, ludzie znów zaczęli słuchać mojej muzyki.

http://radiopoznan.fm/n/fl3Yia
KOMENTARZE 0