Trzej uwięzieni czekali na ratunek kilkadziesiąt minut. W końcu pod oknem gabinetu stanęła drabina, a ściślej – drabinka, bo gabinet jest na parterze. I prezes, i starosta mówią zgodnie, że na szczęście niewiele osób widziało ich dostojne – w garniturach – wychodzenie przez okno.
Starosta wyznał naszemu reporterowi, że "z drzwiami do jego gabinetu od pewnego czasu działy się dziwne rzeczy", a wszyscy to zignorowali... i taka lekcja pokory się przytrafiła.