NA ANTENIE: THE CODE (2024)/NEMO (EUROWIZJA 2024,SZWAJCARIA)
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Jak doszło do tragedii na jeziorze?

Publikacja: 05.05.2011 g.17:03  Aktualizacja: 06.05.2011 g.16:25
Poznań
Utonięcie było bezpośrednią przyczyną śmierci dwojga ludzi, których żaglówka wywróciła się 1 maja na Jeziorze Powidzkim. Potwierdziła to przeprowadzona w czwartek sekcja zwłok ale okoliczności wypadku budzą wątpliwości. Świadkowie, m.in. płetwonurek z łódzkiego WOPR-u Radosław Jakubowski uważają, że gdyby akcja ratownicza strażaków była przeprowadzona właściwie, 24-letnia mieszkanka Turku i 32-letni mieszkaniec Piły mogliby żyć.
Żaglówki na jeziorze - Adam Sołtysiak
/ Fot. Adam Sołtysiak

Okoliczności sprawy wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Słupcy, do której doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył prawnik przyjaciół zmarłych. Żaglówkę, którą płynęła grupa znajomych, wywrócił silny wiatr. Troje osób zdołało się uratować, dwoje zostało w kabinie. Strażacy próbowali się do nich trzykrotnie dostać, jednak nie dali rady. Nie można było też postawić żaglówki. Dlatego postanowili, że odholują ją do brzegu. "Chciałem im pomóc, ale nie skorzystali z tego" - mówi płetwonurek, obserwujący akcję z brzegu.

Strażacy odpowiadają: "Nie wiedzieliśmy, czy ten człowiek ma uprawnienia". Według świadków, także holowanie łodzi z uwięzionymi ludźmi trwało zbyt długo. Strażacy bronią się: "Zrobiliśmy co w naszej mocy". Po kilkunastu minutach łódź była na płyciźnie. Wycięto otwór w kabinie, strażacy dotarli do uwięzionych ludzi, niestety, mimo reanimacji nie udało się ich uratować.

Trwa analiza zdarzenia, ratownicy przygotowują raport dla komendanta wojewódzkiego. Jak mówi rzecznik wielkopolskich strażaków Sławomir Brandt "Dopiero po zapoznaniu się z nim będzie można stwierdzić, czy ratownicy popełnili jakieś błędy".

http://radiopoznan.fm/n/
KOMENTARZE 0