Dlaczego wozimy dzieci do szkoły samochodem? Dlaczego ich nie odprowadzamy? Dlaczego te "starsze", 10 czy 12-letnie nie idą pieszo lub nie dojeżdżają tramwajem? Czy już możemy mówić o "podwożeniu", jako o powszechnym zjawisku? Dr Michał Beim, ekspert ds transportu, Instytut Sobieskiego potwierdza, że tak.
To moda czy wygoda? A może konieczność? Dlaczego kiedyś dzieci mogły do szkoły iść samemu i samemu z niej wracać, a teraz nie mogą? Michał Beim zwraca uwagę na to, że jazda samochodem do szkoły czasem jest po prostu jedynym rozwiązaniem. Po prostu szkoła nie jest już pod domem. Często znajduje się po drugiej stronie miasta.
Czasem dziecko do szkoły po prostu trzeba zawieźć, bo uczy się ono w Poznaniu, a mieszka poza miastem, np. w Dąbrówce, Skórzewie, Komornikach, Swarzędzu, Biskupicach czy Dopiewie. W takiej sytuacji dojazd komunikacją publiczną, chociaż być może tańszy, trwałby bardzo długo, bo trzeba się przesiąść z autobusu podmiejskiego na miejski autobus lub tramwaj. Zdaniem miejskiego przewoźnika w Poznaniu tramwaje i autobusy to idealny środek transportu właśnie dla uczniów. Dlaczego? Zdaniem Iwony Gajdzińskiej z MPK rodzice nie muszą bać się o swoje dziecko, bo większość pojazdów ma już monitoring, który działa prewencyjnie. Nie powinno więc być obaw, że dziecko w tramwaju zostanie pobite np. przez starszych kolegów lub że jakiś bandzior zabierze mu komórkę.
Jednak rodzice często boją się o swoje dzieci. Myślą że ich pociechy w tramwaju mogą ulec jakiemuś wypadkowi i wolą je sami odstawić do szkoły. - Sami jednocześnie przyczyniają się do pogorszenia bezpieczeństwa innych - twierdzi dr Michał Beim. Nasi sąsiedzi - Niemcy - zauważyli pozytywny wpływ jazdy komunikacją miejską na zdrowie. Wynika to z badań naukowych.
Zdrowo, szybko i wygodnie - MPK zachęca do korzystania przez uczniów z komunikacji miejskiej - dlaczego więc dzieci są dowożone samochodami i nie wsiadają do tramwajów czy autobusów? Zarząd Transportu Miejskiego ma też zachętę finansową - wprowadzono bilety semestralne. Ich cena jest zachęcająca.
Co jeszcze może wpływać na to, że rodzic woli dziecko podwieźć pod szkołę - nawet, gdy dziecko ma do szkoły niezbyt daleko i mogłoby chodzić pieszo? Może chodzi o utrudnienia na drodze? Brak świateł na przejściach, dziury w chodnikach? Za stan chodników odpowiada w Poznaniu Zarząd Dróg Miejskich, który zachęca do tego, żeby wszystkie dziury w chodnikach zgłaszać. O bezpieczeństwo przed szkołami (i w szkołach) dba też poznańska straż miejska, która często w okolicach szkół rozstawia fotoradary i łapie piratów.
Czy są jakieś działania władz w kierunku rozwiązania problemu porannych i popołudniowych korków - związanych np. od września właśnie z dowożeniem dzieci do szkół?
Czy można rozwiązać lub chociaż zmniejszyć skalę problemu porannych
korków, które powstają przez rodziców odwożących swoje dzieci do szkół? Niemcy chyba znaleźli sposób, my - jeszcze nie. Zapraszamy do dyskusji na antenie i w internecie.