Według prokuratury, lekarz wymuszał pieniądze za przyspieszenie zabiegów usunięcia migdałków u dzieci, które w całości były refundowane przez NFZ. 34-letni Krzysztof P. usłyszał siedem zarzutów, w dwóch przypadkach miał wziąć w sumie cztery i pół tysiąca złotych łapówki. W pozostałych - według prokuratury - były to próby wymuszenia pieniędzy.
Lekarz nie przyznaje się do winy. Jego obrońca adwokat Paweł Noworolnik przekonywał dziś, że w tej sprawie nie można mówić o korupcji, a rodzice płacili za dodatkową opiekę.
To byli pacjenci, którzy wymagali zwiększonej opieki medycznej. Lekarz pozostał z nimi w stałym kontakcie esemesowo-telefonicznym, czyli to była taka - byśmy powiedzieli - usługa de lux. Rodzice, którzy mają chore dzieci, są bardzo przeczuleni na punkcie ich zdrowia i to byli rodzice, którzy mieli duże wymagania wobec lekarza. Pozostawali z nim w kontakcie codziennie. Dzwonili do niego, jaki jest stan zdrowia dziecka i oni doskonale wiedzieli, że płacą za tę usługę de lux po prostu większe pieniądze
- mówił adwokat.
Rodzice, którzy mieli przekazywać pieniądze, są pokrzywdzonymi w sprawie. Dziś żadna z tych osób nie przyszła do sądu. Na kolejnej kwietniowej rozprawie zostaną przesłuchani pierwsi rodzice, których dzieci leczył oskarżony laryngolog. Wtedy też ma się stawić lekarz. Dziś - jak tłumaczy jego obrońca - nie mógł zmienić swoich planów zawodowych, by przyjechać na rozprawę. Zbyt późno dotarło do niego zawiadomienie o terminie rozpoczęcia procesu - mówił adwokat.