Obyło się bez wybuchu - to chyba najważniejsza informacja. Akcja przebiegła zgodnie z planem. Ładunek chwilę temu został wyjęty z wody na oczach naszego reportera.
Bombę na specjalnym pontonie, holowanym przez łódkę przetransportowano do portu Poznańskiego Klubu Morskiego Ligi Ochrony Kraju nad Jeziorem Kierskim. Cała operacja od początku trwała mniej niż 2 godziny. Ten kluczowy moment, czyli holowanie trwał około 40 minut.
Bomba trafiła już do ciężarówki patrolu saperskiego. Teraz ładunek zostanie przewieziony na poligon wojskowy w Biedrusku - tam saperzy poznańskiego Centrum Szkolenia Wojsko Lądowych go zdetonują.
Bomba lotnicza będzie niszczona poprzez podłożenie materiału wybuchowego. Jest podkładany trotyl. Wartownicy są rozstawiani w odpowiednich odległościach. Pojazdy również, żeby nikt postronny nie mógł wtargnąć w to miejsce. I koniec
- mówi dowódca patrolu saperskiego numer 2 z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu, st. chor. sztab. Krzysztof Gryglewicz.
Minerzy zdążyli sklasyfikować obiekt - to niemiecka bomba lotnicza SD-70 ogólnego przeznaczenia. Ma w sobie 24 kilogramy materiałów wybuchowych i gdyby doszło do eksplozji, jej pole rażenia sięgałoby 240 metrów.
AKTUALIZACJA - 15:34
Poznańscy saperzy bezpiecznie zdetonowali niewybuch z Jeziora Kierskiego. Po południu bomba lotnicza z czasów drugiej wojny światowej została wysadzona przy użyciu trotylu.
Likwidacji ładunku podjął się Patrol Saperski numer 2 z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Nad ranem niewybuch wydobyli z jeziora nurkowie-minerzy ze Świnoujścia. Później został przewieziony w konwoju na poligon w Biedrusku. Tam został wysadzony przez żołnierzy z poznańskiej jednostki.
Niemiecka bomba lotnicza typu SD-70 najprawdopodobniej została zrzucona do jeziora przez niemieckiego pilota lecącego do Krzesin lub na Ławicę. Lotnicy wracający z lotów bojowych lub ćwiczebnych nie mogli lądować z tak niestabilnym ładunkiem. Piloci zrzucali więc bomby do jezior, co nie powodowało eksplozji.