W sprawie pokrzywdzonych jest siedem dziewczynek w wieku od 7 do 12 lat. Wśród zarzutów, jakie usłyszał Kamil M., jeden dotyczy gwałtu. Ze względu na charakter sprawy proces toczy się niejawnie.
Sprawa wyszła na jaw, bo na policję zgłosiła się mama jednej z dziewczynek. O tym, gdzie oskarżony miał kontakt z dziećmi - mówi prokurator Aneta Chamczyńska-Penkala.
Pomagał matkom, rodzinom, które oddawały pod opiekę w określone miejsca dzieci i tam się nimi zajmował. Rodzice będą słuchani podczas procesu. Są też świadkowie spoza granic Polski. Trudno powiedzieć, czy oni są nadal na terenie naszego kraju. W związku z tym, zgodnie z procedurą, ich zeznania mogą być uznane za ujawnione bez odczytywania.
- mówi prok. Aneta Chamczyńska-Penkala.
Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzna był wolontariuszem w organizacji, która zajmowała się polskimi i ukraińskimi dziećmi. Od momentu zatrzymania przebywa w areszcie.
Według prokuratury, Kamil M. działał przez 10 lat w Lesznie i innych miejscowościach. W tej chwili nie ma żadnych dowodów na to, że w sprawie może być więcej poszkodowanych dzieci. Siedem dziewczynek w obecności psychologa zostało już przesłuchanych w śledztwie. Za najpoważniejszy zarzut dotyczący gwałtu mężczyźnie grozi do 15 lat więzienia.