Mieszkańcy przynieśli białe i niebieskie balony, znicz oraz pluszowego misia. "Zebraliśmy się tutaj spontanicznie" - podkreślił społecznik Mariusz Lisiecki.
Dlatego, że chcemy wyrazić nasz sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu rodzin, dzieci, nie wiem nawet jak to nazwać. Zero pomocy opieki społecznej, zero pomocy dzielnicowego czy zainteresowania się problemami
- mówi Mariusz Lisiecki.
Kamilek był bity przez ojczyma słuchawką prysznicową, polewany wrzącą wodą i rzucony na rozgrzany piec węglowy. Z licznymi oparzeniami trafił do szpitala. Zmarł po 35 dniach.
Śledztwo w sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Gdańsku. 27-letni ojczym chłopca ma usłyszeć zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a matka za pomoc w zabójstwie.