Pierwsze czytanie projektu uchwały odbyło się na posiedzeniu komisji kultury i środków przekazu. Arcybiskup Antoni Baraniak przez wiele lat pełnił funkcję sekretarza i kapelana prymasów Polski, kardynałów Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego. Podczas aresztowania prymasa Wyszyńskiego we wrześniu 1953 roku, aresztowano również biskupa Antoniego Baraniaka. Komuniści chcieli wymusić na nim zeznania obciążające prymasa. W ciągu 27 miesięcy biskup Antoni Baraniak był przesłuchiwany co najmniej 145 razy, ale pomimo wielkich cierpień jakie mu zadano, pozostał wierny prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu i Kościołowi.
Posłanka PiS Lidia Burzyńska powiedziała, że uchwała Sejmu ma przyczynić się do tego, by ta cicha postać była bardziej rozpoznawalna:
- Nie pozwolił się złamać. Od wiedział, że bardzo wiele od niego zależy. Cichy, spokojny, niezłomny. Żołnierz kościoła polskiego, oddał się prawdzie, był jej wierny. Po wyjściu z więzienia nie odzyskał już nigdy zdrowia fizycznego, ale utrzymał chwałę, wdzięczność i pamięć, co jest dziś niespotykane.
Arcybiskup Antoni Baraniak urodził się 1 stycznia 1904 roku w Sebastianowie. Zmarł 13 sierpnia 1977 roku.
W projekcie uchwały znalazł się fragment wypowiedzi arcybiskupa Marka Jędraszewskiego na jego temat:
- Gdyby nie arcybiskup Baraniak i jego nieugięta postawa, nie byłoby powrotu prymasa Wyszyńskiego do Warszawy po okresie uwięzienia, bez prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kardynała Wojtyły, a potem Jana Pawła II.
IAR/I.Szczęsna/jj
Jako człek który nieco żyje na tym ziemskim padole
uznaje że pojęcia śWIęTOśCI żYCIA, UMARTWIENIA,
NASLADOWANIA CHRYSTUSA czy POSTAWY MARYJNEJ
lub jeszcze innych przejawów życia religijnego i konsekrowanego ,najwyrażniej zostały podobnie potraktowane jak archiwa obciążające agentów bezpieki !
Ten bardzo specyficzny trend a mający swoje podłoże
w tajemnicach alkowy świata ludzi świeckich i mało mających związek z życiem religijnym ,postawił Arcybiskupa Męczennika wpierw w poczet dobrego
kolegi (kumpla) czołowych postaci i głów Kościoła Katolickiego w Polsce.
Co musi być niezmiernie ważną rzeczą w dzisiejszej
nieco spaczonej rzeczywistości .
PS Naprawdę nie interesuje się co robili "kumple",
czy całe to towarzystwo jeżdżące w góry z czcigodnym
który podobno ostatnio awansował .
Finalnym produktem tych eskapad to nie odbicie mi
dziewczyny ani katechetka rozwódka ,ani podrywająca
mnie jej siostra ,lecz JA wieloznacznie i koloraturowo
nazwany dozgonnnie zwierzęciem który ryje lub będącym
taki jak to zwierze
-I to jest jeden z finalnych produktów na jaki może pozwolić sobie absolwent ...,w wyniku takich dramatycznych zawirowań jak uwięzienie Arcybiskupa ! (?)