NA ANTENIE: MAANAM - Salamander/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Polska dyplomacja naciska na dalsze sankcje wobec Rosji

Publikacja: 11.04.2022 g.19:11  Aktualizacja: 11.04.2022 g.19:32 Jacek Butlewski
Poznań
Do twardych sankcji wobec Rosji i do dalszej pomocy Ukrainie zachęca polska dyplomacja.
szymon szynkowski vel sęk przemysław alexandrowicz - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

Spis treści:

    Wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk w ostatnim miesiącu był w wielu europejskich stolicach - m.in. trzykrotnie wizytował Berlin. Jak mówił w Wielkopolskim Popołudniu Radia Poznań, także dzięki Polsce zmienia się nastawienie Europy do Rosji. Choć jak zaznaczył, nie jest to przemiana błyskawiczna.

    To jest dzisiaj główne nasze zadanie - mówić o tym, co jest konieczne. A konieczne jest wsparcie dla Ukrainy bronią defensywną, wsparcie humanitarne, konieczne są twarde sankcje wobec Rosji, brak złudzeń, że cokolwiek innego, jak twarda postawa, zatrzyma agresję rosyjska. Konieczna jest wreszcie europejska perspektywa dla Ukrainy.

    Zapytany o wybory prezydenckie we Francji, Szymon Szynkowski powiedział, że piłka cały czas jest w grze. Polska dyplomacja, jak zaznaczył, ma kontakt z obydwojgiem kandydatów na prezydenta Francji.

    Poniżej pełny zapis rozmowy z wiceministrem Szymonem Szynkowskim vel Sękiem:

    Roman Wawrzyniak: Nie mogę nie zacząć od innego tematu. Wyniki śledztwa podkomisji ds ponownego zbadania wypadku lotniczego pod Smoleńskiem. Pan minister jest nimi zaskoczony?

    Szymon Szynkowski vel Sęk: Z jednej strony nie jestem tymi ustaleniami zaskoczony, bo wiele wskazywało na to, z tym, że ten kierunek dochodzenia, który nie wyklucza właśnie tej możliwości, że katastrofa smoleńska nie była wynikiem, czy to błędów technicznych, czy to błędów pilotów, czy to jakiegoś splotu okoliczności, tylko, że była spowodowana ingerencją, polegającą na umieszczeniu w samolocie ładunków wybuchowych i przez to spowodowanie katastrofy lotniczej, ta wersja trudno, żeby była wykluczona, choć była część polityków, którzy oddawali śledztwo Rosjanom, tych, którzy wykluczali tą wersję od początku, ta grupa polityków robiła bardzo wiele, żeby te pierwsze lata, tuż po katastrofie smoleńskiej były zmarnowane i przez to dojście do prawdy było trudniejsze. Niemniej jednak dzisiaj, także po tych ustaleniach Antoniego Macierewicza, bardzo wyraźnie widzimy, że po analizie  głosów w kokpicie, po fragmentaryzacji kadłuba samolotu i zidentyfikowane obrażenia ofiar - to wszystko pokazuje to, że wersja mówiąca o ładunkach wybuchowych, umieszczonych w lewym skrzydle samolotu, zdaje się wersją najbardziej prawdopodobną. Ale to mówię po wysłuchaniu konferencji Antoniego Macierewicza, chcę jeszcze zapoznać się z raportem. Zachęcam do tego wszystkim.

    Komisja potwierdziła, że katastrofa była wynikiem aktu bezprawnej ingerencji, potwierdziła też unieważnienie raportu Jerzego Millera z 2011 roku. W kontekście tego, co mówili najważniejsi politycy Ukrainy ws. Smoleńska i w kontekście ostatnich barbarzyńskich działań Putina, dzisiaj chyba więcej osób jest w stanie zrozumieć, że mogło dojść do zbrodni i zamachu - jak mówi premier Jarosław Kaczyński.

    Rzeczywiście ta kurtyna, która do tej pory w wielu stolicach europejskich przesłaniała prawdę o Rosji, w wielu miejscach opadła do 24.02. Choć żałuję jeszcze, że nie we wszystkich. Niektóre kraje jeszcze karmią się naiwnością, co do możliwości postępowania Rosji, co do metod Rosji. Niemniej zdecydowana większość opinii publicznej i polityków, także na szczęście na zachodzie, nie ma już co do tego złudzeń, że Rosja posługuje się także wtedy, kiedy ma to służyć jej celom, zbrodniczymi metodami, w tym ludobójstwem, co widzieliśmy w Buczy, Irpieniu czy Hostomelu. Skoro tak jest to czemu nie przyjąć, że i w 2010  właśnie taką metodą mogła się Rosja posłużyć? Na pewno nie należało w tamtym momencie takiej możliwości wykluczyć, a tymczasem mieliśmy takie wrażenie, że ona na wstępie została z powodów politycznych przez stronę polską wykluczona.

    Sympatyzująca z Platformą Obywatelską Lotna Brygada Opozycji, na bramie wjazdowej do siedziby PiS namalowali literę "Z" w miniony weekend - znak barbarzyńców Putina, może dla takich miłośników Rosji powinna być jakaś możliwość wysyłania na front?

    Trudno komentować. Czasami działalność osób, które uważają się za hepenerów, a tymczasem ich ekscesy są dość żałosne i nie bardzo ma się ochotę je komentować. To jest jakaś sfrustrowana grupka radykałów, która tęskni za czasami, w których nie można było mówić prawdy o Rosji, bo wówczas było się sytuowanym w takim narożniku rusofobów, dzisiaj te same osoby malują litery "Z" na bramie PiS. Trudno powiedzieć, co to ma oznaczać.

    Cokolwiek by to oznaczało, to uważam za barbarzyński akt, nie mówiąc o odczuciach obywateli Ukrainy, których przyjmujemy w Polsce. Ale jeśli pan pozwoli, przejdźmy do Le Figaro, ten wywiad dla francuskiej gazety pokazuje, jak ważną i potrzebną robotę państwo wykonujecie w sprawie pokoju, ale chciałem zapytać, nie o sam tytuł, mówiący o polskiej potędze w konfrontacji z Putinem, ale chciałem zapytać o pana słowa, że Europa musi zostać zjednoczona. Czy jest nadal zjednoczona?

    Ja to pytania stawiam w kolejnych europejskich stolicach, tych stolic w ostatnim miesiącu odwiedziłem osiem, w tym trzykrotnie Berlin. To jest dziś nasze główne zadanie, żeby z jednej strony mówić, co jest konieczne, a koniczne jest wsparcie bronią defensywną dla Ukrainy, wsparcie humanitarne, konieczne są twarde sankcje nakładane na Rosję, konieczna jest europejska perspektywa dla Ukrainy i otwarcie jej ścieżki akcesyjnej do UE. To mówimy naszym zachodnim kolegom, ale też docieramy z tym przekazem do opinii publicznej, dlatego te pytania - dlaczego jeszcze niektórzy się wahają, dlaczego nie są podejmowane mocniejsze decyzje, czy możemy patrzeć bezczynnie na to, co dzieje się np. w Buczy. Te pytania zadają zachodnim politykom, ale stawiam je też w zachodnich mediach. Pan redaktor wspomniał Le Figaro, ale tych wywiadów - w der Spiegel, Berliner Zeitung, w szeregu innych mediach... Dzisiaj jest taki czas, kiedy aktywność dyplomacji może przesądzić o tym, jakie ostatecznie decyzje zostaną podjęte w zachodnich stolicach, to wpłynie na Unię Europejską, a z kolej jej postawa jest kluczowa, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo.

    Wszystkich wizyt na zachodzie nie zdążymy omówić, ale chciałbym zapytać chociażby o Niemcy - jak tam przebiegała ta wizyta? Trudno nie zauważyć napięć między naszymi krajami, zwłaszcza w kontekście innego podejścia i rozumienia pomocy dla Ukrainy?

    Grupa polityków niemieckich, którzy rozumieją, że należy prowadzić bardzo zdecydowaną politykę, a nie politykę naiwności, z dnia na dzień rośnie, ale niestety cały czas to mniejszość. Naszym zadanie, ale też zadaniem kolegów z innych krajów, bo współpracujemy z krajami bałtyckimi, z krajami Europy Środkowo-Wschodniej, to zdanie kluczowe. Przekonywanie m.in. polityków niemieckich, austriackich i francuskich, że nie można dzisiaj się wahać. Tych głosów słychać coraz więcej, słychać je w niemieckim Bundestagu, w zachodnich mediach, tylko na razie nie przełożyły się na ostateczne decyzje w wystarczającym stopniu. Częściowo się przełożyły, bo Niemcy stały na stanowisku, że nie będą wysyłać broni defensywnej, a jednak ją wysyłają. Zmieniły tu swoje utrwalone stanowisko, liczymy, że w sprawie sankcji będzie podobnie.

    Na koniec jeszcze zapytam o wybory we Francji. Praktycznie nie ma już szans na zmianę prezydenta Francji. Co wyniku pierwszej tury oznaczają dla Polski?

    Cały czas piłka jest w grze, jak się wydaje i coś, co jeszcze trzy tygodnie temu, patrząc na sondaże, mogło się wydawać niemożliwe, dzisiaj jest cały czas sprawą otwartą. Emanuel Macron tylko i wyłącznie koncentrowaniem się na sprawach wizerunkowych, związanych z podejmowanymi działaniami, bo my nie ukrywamy tego, że naszym zdaniem działania w sprawie ataku na Ukrainę powinny być działaniami realnymi i tego oczekujemy, tych działań realnych Francja kilka wykonała, ale częściowo to były działania wizerunkowe, okazało się, że to nie zyskało oczekiwanego zaufania opinii publicznej. Stąd zbliżyła się do lidera Marine Le Pen, ta odległość jest ok 3-procentowa i wydaje się, że w drugiej turze ta walka będzie zacięta. Z polskiego punku widzenia jest ważne, żeby wybór we Francji pozostawiał nam otwarte kanały i możliwości współdziałania niezależnie od wyniku, stąd utrzymujemy kontakty, choć to nie zawsze jest łatwe, szczególnie jak się weźmie pod uwagę co prezydent Macron powiedział w kierunku premiera Morawieckiego w ubiegłym tygodniu, ale ponieważ są tu pewne racje wyższe, związane z naszym bezpieczeństwem, utrzymujemy oczywiście kontakt z prezydentem Macronem, natomiast też budujemy kanały kontaktu i to bywa często krytykowane, ale na wypadek innego rozstrzygnięcia, niż wybór obecnego prezydenta, to zadanie polskiej dyplomacji.

    http://radiopoznan.fm/n/OpEGGr