Czy tor rowerowy w wyremontowanym parku jest bezpieczny?


Wystawę otwiera zdjęcie Ewy Partum z „Feministycznym cytatem” – „Wy odbieracie nam wolność decyzji, my wam odbierzemy władzę”. Obietnica zdobycia władza jest silną zachętą, aby zapoznać się z resztą wystawy.
Wchodzę do sali. Po lewej stronie flaga biało czerwona, czyli białe majtki przyczepione do białej części płótna, rozdziawione w miejscu krocza, od którego rozpoczyna się dolna czerwona część flagi, sugerująca krew menstruacyjną. Dalej dość ascetycznie skomponowane autoportrety Ireny Kalickiej – dziewczyny w maskach wykonanych ze spreparowanych zwierzęcych łbów. Głowy są z ubojni, więc praca opowiada o trudnej sytuacji zwierząt hodowlanych. Podobno.
Wystawa także uczy. Z prac Marty Frej, wchodzących w skład cyklu „Czarny protest”, dowiadujemy się o motywacjach kobiet, które wzięły udział w wystąpieniach przeciwko obywatelskiemu projektowi zmiany ustawy antyaborcyjnej. Ograniczę się do wyliczenia argumentów przytaczanych w imieniu samoświadomych „Polek, patriotek i rebeliantek”: „boję się”, „moja mama, córka i ja jesteśmy kobietami”, „to ważne”, „chcę, żądam dla moich wnuczek suwerenności osobistej”, „w imię córek”, itd.
Informacyjną wartość ma również instalacja wideo „Ściana” Dawida Marszewskiego. Jej bohaterkami są trzy kobiety, mówiące o dyskryminacji w przestrzeni publicznej w Polsce. Jedna z nich ma ciemniejszy kolor skóry, druga ubrana jest w hidżab, trzecia ma bliskowschodnie pochodzenie. Praca jest skonstruowana w taki sposób, że odwiedzający wystawę musi wybrać. Specjalnie przewody słuchawek są zbyt krótkie – możemy albo słuchać relacji opowiadających kobiet, lub zdecydować się na ich oglądanie.
Wchodząc po schodach na wyższe piętro Galerii, po lewej stronie mijam pracę wspomnianej Iwony Demko. Monumentalny baner przedstawia, zgodnie z tytułem „408 2231 podniesień spódnic, czyli Mój sen o czarnym proteście” – sporą grupę kobiet, zadzierających do góry spódnice przed krakowskimi Sukiennicami. Narządy płciowe zostały przedstawione w symboliczny sposób, jako podłużne, czarne dziury. Zdziwionym widzom na pomoc przychodzi broszura towarzysząca wystawie. „Sen o czarnym proteście” jest dziełem „artystki waginistki” [sic!], która jest doktorą [sic! sic! sic!] habilitowaną na wydziale Rzeźby ASP w Krakowie.
Po wejściu na górę dostrzegam dominującą nad całą salą pracę Agaty Zbylut pt. „FACE OFF”, czyli ściany wyklejone zarysami kobiecych ciał odzianych w płaszcze Rycerzy Chrystusa Króla i noszących buty na wysokim obcasie. Dodatkowo, podobnie jak na dole, dominują biało-czerwone barwy. Motyw barw narodowych podejmowany jest do znudzenia w różnych, czasami zadziwiających odsłonach. Warto zwrócić uwagę na dzieła Liliany Piskorskiej z cyklu „Sposoby kamuflażu we współczesnej Polsce”. W obliczu panującego w kraju totalitaryzmu, następującego regularnie końca świata i upadku demokracji, ogłaszanego przez proroków liberalno-lewicowej części mediów, uciskana kobieta może ochronić się kominiarką (koniecznie biało-czerwoną) koszulką piłkarską i szalikiem kibica.
Ostatnia sala zdominowana jest przez projekcję pokaźnych rozmiarów, prezentującą wideoklipy utworów „Chóru Czarownic” – grupy kobiet, różnej kondycji i wieku, ubranych w przybrudzone halki - odpowiedzialnych za oprawę muzyczną poznańskich Czarnych Protestów. Proste, aczkolwiek wpadające w ucho piosenki ze skandowanymi hasłami pełnymi frustracji i stereotypów dotyczących kobiet przekonują, poza autorką tekstów Maliną Prześlugą, już chyba tylko wokalistki „Chóru Czarownic”. Aranżację sali dopełnia zawieszony na ścianie, niechlujnie wyhaftowany baner autorstwa kolektywu „Złote rączki”, głoszący „MYŚLĘ CZUJĘ DECYDUJĘ” – oraz ukryta za projekcją praca Jadwigi Sawickiej. „Raz na jakiś czas” to instalacja prezentująca zwieszające się z sufitu, oświetlone lampkami girlandy z nazwiskami artystek, pisarek, kompozytorek, reżyserek i filozofek. Być może tylko w kontraście do pozostałej części wystawy, ale dzieło jako jedyne potrafiło pobudzić moją refleksję, zwrócić uwagę na problem funkcjonowania kobiet w przestrzeni publicznej. Jednak jedno dzieło, jak na wystawę obejmującą wszystkie pomieszczenia wystawiennicze Galerii Miejskiej, to za mało.
Dla pasjonatów tradycyjnych technik fotograficznych dodam, że kuratorka zagospodarowała również zabytkowy fotoplastykon, prezentując w nim trójwymiarowe zdjęcia dokumentalne z Czarnych Protestów. Powróćmy jednak do początku wystawy. Jedna z bohaterek instalacji wideo „Ściana, ciemnoskóra dziewczyna, opowiada o dotykających ją w Polsce przejawach rasizmu. Mówi o tym, że osoby o jasnym kolorze skóry nie mogą dawać jej rad i dyskutować z jej poczuciem dyskryminacji, gdyż nie wiedzą, co odczuwa i z czym musi się na co dzień zmagać. Myślę, że na podobnej zasadzie nie mam prawa wypowiadać się o wystawie „Polki, patriotki, rebeliantki”. Proponuję zatem, aby wzięli państwo w nawias powyższy tekst, uznali go za rojenia niepostępowego, konserwatywnego, heteronormatywnego, białego mężczyzny i samemu przekonali się, na czym polegają prawdziwe problemy współczesnych Polek.
Wystawa czynna jest do 8 października.
Marcel Skierski