Okres ponad dwóch dekad nie tylko we współczesnym futbolu, ale także w wielu innych dziedzinach, stanowi niemal wieczność. Trudno sobie wyobrazić, jak wiele zmieniło się w tym okresie. Dość powiedzieć, że sam londyński klub w tym czasie zbudował nowy stadion, ośrodek treningowy, dać zagrać w jego koszulce kilkuset piłkarzom a nawet pozwolić zadebiutować takim zawodnikom, którzy urodzili się już po jego debiucie na ławce trenerskiej Arsenalu. Zmieniło się także jego otoczenie - przychody z samych praw telewizyjnych w Premier League wzrosły z kilkudziesięciu milionów do kilku miliardów euro!
Oczywiście zmiany dotknęły nie tylko zagraniczną, "elitarną" piłkę. Oglądając skróty spotkań Ekstraklasy z 1996 roku trudno nie przeżyć szoku, przede wszystkim wizualnego. Stadiony wyrosły w tym czasie niczym brzydkie kaczątko, a dzięki profesjonalnej realizacji telewizyjnej wydaje się, iż mamy do czynienia z produktem może nie luksusowym, ale na pewno atrakcyjnym dla oka. Sporo osób, które pamięta tamte czasy, zarzuca jednak, że nie zmieniło się (a nawet pogorszyło się) najważniejsze - poziom piłkarski.
Wielkopolska na czele
Gdy w polskiej prasie na początku września pojawiły się pierwsze informacje o możliwym zatrudnieniu Wengera w północnym Londynie, na szczycie tabeli polskiej ligi znajdowały się dwa wielkopolskie kluby - Lech Poznań i Amica Wronki. Na początku sezonu 1996/97 oba kluby - wykorzystując zamieszanie grą Widzewa Łódź i Legii Warszawa w europejskich pucharach - wymieniały się pozycją lidera. Poznański klub, zmagający się z problemami finansowymi, miał wtedy bardzo młody skład - z Bartoszem Bosackim, Arturem Wichniarkiem i Piotrem Reissem na czele. W Amice, rozgrywającej swój drugi sezon na boiskach Ekstraklasy, wyróżniał się powracający po wielu latach z zagranicy Jacek Ziober. U boku weterana doświadczenia nabierał przyszły reprezentant Paweł Kryszałowicz.
Dobrą postawę wielkopolskich klubów dostrzegał powracający do reprezentacji Polski Antoni Piechniczek. Legendarny szkoleniowiec objął stery najważniejszej drużyny w naszym kraju po zupełnie nieudanej kadencji Władysława Stachurskiego. Piechniczek właśnie wśród zawodników biegających po rodzimych boiskach upatrywał potencjalnych kandydatów do gry przeciwko Anglikom na Wembley. I tak na specjalnie zorganizowany mecz "Kadry PZPN" ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi powołani zostali Arkadiusz Onyszko, Paweł Bocian i Adam Majewski z Lecha, a także Radosław Biliński z Amiki (Grzegorza Wódkiewicza wykluczyła w ostatniej chwili kontuzja). Choć w wygranym 1:0 spotkaniu wystąpił Onyszko oraz Bocian, to żaden z nich nie otrzymał biletu do Londynu i nie wziął udziału w - jak się później - okazało najlepszej potyczce reprezentacyjnej podczas drugiej kadencji Piechniczka.
Nowe imperium i wyhamowana lokomotywa
Oba zespoły z Wielkopolski zmierzyły się ze sobą w 11. kolejce ligowej. Amica wygrała we Wronkach 1:0, choć samo spotkanie rozczarowało. "Spiker na stadionie we Wronkach podsycał atmosferę zapowiadając, że zaraz rozpocznie się wielki mecz. Może i był on wielki, ale... tylko przez kilka minut w każdej połowie. Stanowczo za dużo było niecelnych podań, bezproduktywnych zagrań, zbyt słabych strzałów" - czytamy w relacji "Piłki Nożnej". Zespół z Wronek ponownie objął przodownictwo w tabeli i coraz bardziej zrywał z łatką "prowincjonalnego klubiku". "We Wronkach (...) konsekwentnie jest budowane futbolowe imperium. Oczywiście na miarę tego miasteczka i polskiej piłki. (...) Mądrze wydają pieniądze, inwestują w młodzież, w klubową bazę" - czytamy w tym samym tekście.
Lechici natomiast przegrali także kolejny mecz (0:2 z Legią), jednak sam wynik nie był najważniejszy. Na trybunach doszło bowiem do sporych zamieszek, w wyniku których do szpitali trafiło kilkadziesiąt osób - głównie policjantów. Chuligani starali się zakłócić także przebieg spotkania - jeden z nich trafił nawet kamieniem piłkarza drużyny przyjezdnych, Tomasza Sokołowskiego. Takie zachowanie nie mogło oczywiście obyć się bez konsekwencji. PZPN zamknął stadion dla kibiców do odwołania. Bardziej konkretny był natomiast wojewoda poznański Włodzimierz Łęcki, który zamknął do końca sezonu stadion nie tylko dla kibiców, ale także i piłkarzy! Ostatecznie karę skrócono, jednak Kolejorz swój ostatni poznański mecz w 1996 roku zagrał na opustoszałym stadionie na Dębcu. Było to niezwykle przykre pożegnanie z legendarnym obiektem.
Ligowe remanenty
Po nieszczęsnym spotkaniu z Legią poznańska lokomotywa zdecydowanie wyhamowała i na najbliższe ligowe zwycięstwo musiała czekać aż do marca 1997 roku! Ostatecznie lechici uplasowali się na 11. miejscu, niemal do ostatniej kolejki drżąc o zachowanie ekstraklasowego bytu. Amica skończyła rozgrywki natomiast sześć "oczek" wyżej, tracąc do miejsca dającego prawo występu w eliminacjach do Pucharu UEFA ledwie trzy punkty. Do Ekstraklasy awansowała natomiast po raz pierwszy Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Rewelacyjny beniaminek na drugim stopniu rozgrywkowym zdystansował tak uznane firmy, jak Pogoń Szczecin, Lechia Gdańsk czy dumnie zapowiadającą przed sezonem awans drużynę Górnika/Aluminium Konin. Do II ligi powróciła po roku trzecioligowej banicji Warta Poznań, natomiast jeszcze niżej wylądował Sokół Pniewy, który jeszcze na samym początku 1996 roku figurował w tabeli Ekstraklasy.
Tak naprawdę z piątki wymienionych wielkopolskich klubów, obecnie istnieje tylko... jeden - Warta. Lech był wtedy bowiem jeszcze Poznańskim Klubem Piłkarskim, natomiast Sokół Pniewy jeszcze w Ekstraklasie stał się Sokołem Pniewy... w Tychach, a w swojej pierwotnej nazwie powrócił w sezonie 1996/97 do gry na poziomie regionalnym. Z piłkarskiej mapy Polski zniknęły natomiast Dyskobolia w 2015 roku i Amica 8 lat wcześniej. Obie drużyny dokonały fuzji z klubami z większych ośrodków. Pomimo tego, iż osiągały one pewne sukcesy nawet na europejskiej arenie, to i tak właściciele zrezygnowali z wielkiej piłki w Grodzisku Wielkopolskim oraz Wronkach.
Jak dynamicznie zmieniał się futbol w Polsce w czasie "ery wengerowskiej" świetnie pokazuje przykład Kolejorza. W ciągu 22 lat Lech miał trzy nazwy, bił się o prawo gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów, po czym spadł z ligi i z trudem utrzymał się na drugim poziomie. Po powrocie do Ekstraklasy poznański klub walczył o przetrwanie nie tylko sportowe, ale także ekonomiczne - mimo to wygrał jednak Puchar Polski. Fuzja z Amiką spowodowała jednak, że lechici na stałe powrócili do krajowej czołówki, zdobywając dwa tytuły mistrzowskie, a jego stadion z podkowy z charakterystycznymi, ogromnymi masztami oświetleniowymi, stał się jednym z najnowocześniejszych w tej części Europy. Trudno zatem wywróżyć, co zmieni się w wielkopolskiej piłce na przełomie dwóch dekad, bo jak widać, może stać się niemal wszystko.