Pierwsza ofiara zimy w leszczyńskiem
W Kościanie z powodów wychłodzenia zmarł 37-letni mężczyzna.
We wtorek na sesji wiceprezydent Maciej Wudarski wycofał ten punkt z porządku obrad. Nie był pewny wyników głosowania, a sam chciał wprowadzenia projektu w wersji okrojonej. Później radni z opozycyjnego PiS złożyli wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej, aby zająć się tą sprawą. To spowodowało reakcję, bo projekt wrócił do porządku obrad wczorajszej sesji, ale wieczorem przewodniczący rady miasta przerwał sesję i zabrakło czasu na omówienie pomysłu wprowadzenia bezpłatnej komunikacji miejskiej. Sprawa więc wróci, a radni są podzielni.
Zacznijmy od argumentów, jakimi wiceprezydent Poznania Maciej Wudarski przekonuje, że darmowa komunikacja nie powinna być dla wszystkich dzieci. - Koszty na poziomie 6,7 miliona złotych są bardzo wysokie. Miasta obecnie na to nie stać. Bilansujemy budżet, jak każda rodzina, licząc wydatki w skali miesiąca i roku. Jeśli pojawiłyby się dodatkowe dochody - a dostaję sygnały, że takie będą - to miasto powinno przeznaczyć je na wzmocnienie transportu publicznego, np. dla osiedli, do których autobusy nie docierają bądź też jeżdżą z niewielką częstotliwością. Przed nami także modernizacja taboru tramwajowego i autobusowego. To są wydatki, z którymi musimy się mierzyć - tłumaczy.
Zdaniem Wudarskiego, miasta nie stać na darmową komunikacją dla wszystkich. - Nie ma zgody prezydenta na tak wysoką utratę dochodów. Wprowadziliśmy bilet senioralny i obniżyliśmy cenę tPortmonetki. To także się przekłada na większe zainteresowanie transportem publicznym - mówi wiceprezydent Poznania.
W innych klubach w radzie miasta zdania są podzielone. I tak radna Zjednoczonej Lewicy Beata Urbańska uważa, że miasto powinno zafundować darmowe przejazdy dla wszystkich dzieci i ma wątpliwości odnośnie pomysłu, by za darmo jeździły dzieci najbiedniejsze.
- Z jednej strony dobrze, że chociaż część osób skorzysta. Natomiast to jest taka stygmatyzacja pokazująca, że jeszcze nigdzie takie rozwiązanie nie zostało wprowadzone. Nigdzie nie ma kryterium dochodowego. Chciałabym, żeby był to projekt ponadklubowy i wszyscy za nim zagłosowalibyśmy. Cały czas nie ma zgody Platformy Obywatelskiej. nad czym ubolewam. Ja będę wciąż o to zabiegać i szukać większości w radzie dla tego pomysłu - zapewnia.
I tu nasuwa się pytanie - ilu najbiedniejszych poznaniaków skorzysta z darmowych biletów? - Do 8 tysięcy dzieci. Nam jednak chodziło o to, by wszyscy mogli z tego projektu skorzystać i byli w niego zaangażowani. Jest jeszcze jedna rzecz, na którą chciałabym zwrócić uwagę. Dobrze, żeby Młodzieżowa Rada Miasta wypowiedziała się na ten temat. Szkoda, że ten projekt nie trafił pod jej obrady - mówi Urbańska.
Według radnej Klaudii Strzeleckiej z PiS nie powinno się dzielić dzieci. - Myślę, że projekt darmowej komunikacji dla dzieci powinien wejść w życie. Dzielenie dzieci na bogatsze i biedniejsze nie ma w tym momencie sensu. W związku z tym złożyliśmy poprawkę; taką, która będzie dawała darmową komunikację dla wszystkich dzieci do lat 18. Zależy nam na tym, bo wtedy projekt staje się bardziej prospołeczny. Przyzwyczaja do komunikacji, uczy korzystania z niej i miasta jako całości - tłumaczy.
Radna Joanna Frankiewicz z Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego chce darmowej komunikacji dla wszystkich dzieci. Według niej kryterium dochodowe na członka rodziny nie jest dobre. - Pytanie, jaką funkcję ma spełniać darmowa komunikacja. W sensie ogólnym jest to szerszy problem. Jeśli natomiast dziś pojawiają się uchwały dotyczące dla najbiedniejszych, jest to według mnie złe postawienie sprawy. Ludzie najbiedniejsi często korzystają z pomocy MOPR-u, mamy bardzo dobrze rozwinięty system pomocy socjalnej. Wydaje mi się, że ulgi komunikacyjne powinny zachęcać do korzystania z komunikacji niezależnie od statusu majątkowego - uważa.
Radny Marek Sternalski z Platformy Obywatelskiej przekonuje, że oferta biletów dla dzieci jest szeroka. Jego zdaniem miasta nie stać na wprowadzenie darmowej komunikacji dla wszystkich uczniów. Wyjściem z sytuacji jest rozwiązanie, z którego skorzystają najbiedniejsi. - Projektem społecznym są tanie bilety semestralne, z których korzystają dzieci, młodzież i studenci. Cieszą się one bardzo dużą popularnością. Są natomiast sytuacje w życiu wielu rodzin, kiedy to na te bilety nie stać. Bilety nie stygmatyzują, ponieważ są takim świadczeniem, iż właściwie nikt nie wie o tym, że dziecko ma taki bilet - tłumaczy.
Czy komunikacja miejska w Poznaniu jest droga? Są bilety semestralne, które są tańsze i cieszą się popularnością. - Bilety dla uczniów i studentów nie są bardzo drogie. Oczywiście jeżeli mamy czwórkę dzieci, to się robi koszt. W skali Polski te ceny są jednak atrakcyjne. Dlatego nie chodzi nam o to, by dawać darmową komunikację, żeby było taniej. Chcemy jednak uczyć i przyzwyczajać do komunikacji - mówi Strzelecka.
Bilet semestralny na rok szkolny na okres 1 września - 30 czerwca kosztuje 408 złotych, czyli nieco ponad 40 złotych miesięcznie.
Dać wszystkim czy tylko biednym? A może komunikacja miejska nie powinna być darmowa, a na przykład jeszcze tańsza? Czy widzą państwo jeszcze inne rozwiązania ,czy też powinniśmy zostawić 50 procentową ulgę dla dzieci i bilety semestralne? Zapraszamy do rozmowy na ten temat o godzinie 12:15 w audycji "W środku dnia". Prosimy dzwonić na numer 61 8 654 654 i komentować na portalu radiopoznan.fm.
W Kościanie z powodów wychłodzenia zmarł 37-letni mężczyzna.
Gościem audycji Jacka Rujny będzie Joanna Lampka.
Członkinie "Strefy Seniora" jesienią postanowiły najpierw ubrać na zimę konia na miejskim rynku, a później zająć się pomocą potrzebującym.