Szef wojskowej administracji Aleksander Strjuk mówi, że rosyjskie wojsko nie kontroluje szosy Lisiczansk-Bahmut, ale ją ostrzeliwują. Jadąc drogą, jest bardzo niebezpiecznie. Ostrzeliwany jest również Siewiernodonieck.
Miasto jest pod ogniem ciężkiej artylerii, jest też atakowane przez lotnictwo. Niszczone są dzielnice mieszkaniowe i obiekty użyteczności publicznej, bez powodu, bo w mieście nie ma obiektów wojskowych
- mówi Aleksander Strjuk.
W mieście pozostało około trzynastu tysięcy cywilów. Miejscowy szpital udziela tylko pierwszej pomocy, ranni odsyłani są do innych regionów - mówi Aleksander Strjuk.
Staramy się przewieźć wszystkich rannych do Łysyczańska, do Bachmuta i dalej. Ponieważ w mieście nie ma fizycznej możliwości udzielenia fachowej, wykwalifikowanej pomocy medycznej, mimo że są lekarze, którzy pozostali w mieście. Nasz szpital jest prawie zniszczony. W warunkach polowych udzielana jest pomoc medyczna, którą mogą zapewnić ratownicy medyczni
- mówi Strjuk.
Władze oceniają, że 90 procent budynków w mieście jest zniszczonych lub uszkodzonych.