Piotr Barełkowski: Pani protestowała pod domem Prezydenta Jaśkowiaka. Protestowała Pani w obronie pracowników Volkswagena, którzy nie noszą maseczek. Protestuje Pani przeciwko wszelkim obostrzeniom sanitarnym. Na czym polega przymus szczepień w Polsce?
Justyna Socha: Przymus szczepień, nie tylko moim zdaniem, ale faktycznie, przybiera formę nakładania grzywien w celu przymuszenia. Chodzi o obowiązkowe szczepienia dzieci. Obecnie, mimo deklaracji polskiego rządu, że szczepienia przeciwko Covid są dobrowolne, mimo stanowiska Rady Europejskiej, że nie powinny być w żadnej formie wymuszanej. W praktyce przymus i presja przybierają różne formy. Chociażby dzisiaj otrzymałam pismo z firmy Piątnica, gdzie będzie się pracowników segregować na zaszczepionych i niezaszczepionych, narzucając różne obowiązki np. noszenia maseczek, zachowania dystansu czy trzymania się z dala od osób zaszczepionych. Wczoraj rozmawiałam z żoną jednego z żołnierzy, gdzie osoby, które nie zgodziły się na szczepienia, są delegowane do pracy w szpitalach, grozi im się przeniesieniem do innych jednostek. Na każdym kroku jest uprawiany mobbing.
To rzeczywiście brzmi groźnie, ale zanim przejdziemy do maseczek - bo to jest temat rzeka - zadam Pani jedno pytanie, bo czegoś nie rozumiem. W Polsce wykonano 20 mln szczepień, to informacja z dzisiaj, a Ministerstwo Zdrowia podaje, że przyniosły 9786 niepożądanych odczynów poszczepiennych. W tym 8257 łagodnych, polegających na zaledwie zaczerwienieniu. Pani alarmuje, że jest jakaś dramatyczna sytuacja, że szczepienia przynoszą krwawe żniwo. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia informuje, że nie umarł nikt w wyniku szczepień. Gdzie tu jest pies pogrzebany? O co chodzi w nerwowej reakcji Państwa Stowarzyszenia?
Nie wiem, co Pan ma na myśli, mówiąc „nerwowa reakcja stowarzyszenia”. Stowarzyszenie jest bardzo merytoryczne i zajmujemy się pomocą osobom, które zmarły tuż po szczepieniu. W tej chwili jest prowadzone przez prokuraturę 15 postępowań, gdzie mają być zbadane tkanki, przeprowadzona sekcja zwłok, gdzie mają się nad sprawą pochylić biegli i nie tylko ci zależni od rządu i koncernów farmaceutycznych, ale też ci, którzy tego konfliktu interesów nie mają. Dopiero wtedy będzie można powiedzieć, czy był związek przyczynowy czy nie. Co my mamy mówić o wiarygodności polskiego systemu rejestracji niepożądanych odczynów poszczepiennych i bezpieczeństwa tego systemu, jeżeli porównamy dane polskie i duńskie z początku maja. 1,6 mln dawek szczepionki i 36 tys. niepożądanych odczynów poszczepiennych.
A ile było w tym łagodnych odczynów? To, że zarejestrowano każdą czkawkę pacjenta po szczepieniu, to jeszcze nie oznacza, że jest to jakieś groźne zjawisko.
Proszę pozwolić mi dokończyć. Kontra 16 mln dawek i 8 tys. niepożądanych odczynów poszczepiennych. Polskie statystyki są wielokrotnie zaniżane. Większość zdarzeń tam nie trafia i nie trafiają też zgony, na co mamy dowody. Skoro na stronie gov.pl jest zgłoszonych przez lekarzy ok. 100 zgonów, a my mamy ich zgłoszonych dwa razy tyle. To są przypadki od 15 minut po szczepieniu, czyli reakcja anafilaktyczna. Tego nie ma w statystyce.
Dlaczego tego nie ma w statystyce? Polscy lekarze, to są lekarze „śmierć”, którzy ukrywają dane medyczne o swoich pacjentach? Dlaczego mieliby to robić? To pachnie spiskową teorią dziejów i „Protokołami mędrców Syjonu”. Oskarża Pani polskich lekarzy i pielęgniarki, że protokołują nieprawdę?
Ja nie oskarżam. Mamy twarde dane na to, że te zdarzenia o związku czasowym nie trafiają do statystyki. Mówiłam o tym w Sejmie 3 lata temu. Mówił o tym dr Andrzej Majkowski na proteście trzy lata temu…
Ale mówimy teraz o szczepieniach obecnych, a nie trzy lata temu. Mówimy o zupełnie innej sytuacji. Tak mi się wydaje przynajmniej.
To są szczepionki dopuszczone warunkowo. Mają czarny trójkąt w charakterystyce, a to oznacza, że muszą być dodatkowo monitorowane. Tymczasem wiemy, że mamy wielokrotnie zaniżaną statystykę, czyli lekarze tego nie zgłaszają. A dlaczego, to mogę Panu powiedzieć, bo lekarze nam o tym mówią.
Pani mówi, że „my wiemy”. Ja nie wiem tego, bo dane, które są dostępne, a które pochodzą z wiarygodnych źródeł, nie mówią o tym, co mówi Pani. Nagle ominęła Pani temat tych łagodnych odczynów poszczepiennych. Doskonale rozumiem, dlaczego w Danii jest więcej tych zgłoszeń. Tam system medyczny jest bardziej precyzyjny i może bardziej słuchający pacjenta.
To ja chcę Panu wytłumaczyć, ale Pan mi przerywa. Doktor Andrzej Majkowski wystąpił na naszym proteście przeciwko przymusowi szczepień w 2018 roku. On się odbywa co roku i w tym roku odbędzie się 12 czerwca. My go nie zapraszaliśmy, ale on sam wyszedł i powiedział: „Szczepiący lekarz ma nad sobą pięciu pracodawców, którzy wszyscy mówią mu, że ma zaszczepić 100 proc. dzieci. Jest to sanepid, Ministerstwo Zdrowia, dyrektor placówki, w której pracuje, NFZ. Wszyscy mówią «zaszczep 100 proc. dzieci. Nie masz siać wątpliwości. Nie masz zgłaszać niepożądanych odczynów poszczepiennych, bo za chwilę będziesz miał kontrolę z sanepidu. Sprawdzą, czy z lodówką było wszystko w porządku, czy nie zrobiłeś żadnego błędu. Będzie wnikliwe i uciążliwe dochodzenie» . Doktor Paweł Basiukiewicz publikował na Twitterze, który został mu przez korporację zablokowany, informacje, że lekarz, który nie kwalifikował do szczepienia, ma trudności ze zgłoszeniem niepożądanych odczynów poszczepiennych, bo nie ma danych takich jak temperatura w lodówce itd. Ten system jest tak ustawiony, żeby te zgłoszenia tam nie trafiały.
Pani mówi, że „ja tylko na logikę”, nie kierując się żadnymi przesłankami dodatkowymi poza logiką, chce zwrócić uwagę, że z jednej strony być może jest jakaś presja ze strony przełożonych danego lekarza, ale czy rozumie Pani, jaką presję muszą tworzyć pacjenci, którzy mają problemy zdrowotne? Uważa Pani, że lekarz, ryzykując swoją karierę i wszystko, zaniedba zgłoszenia czyjejś poważnej choroby? Są procesy lekarzy, którzy płacą odszkodowania.
My się zajmujemy takimi sprawami. Składamy zawiadomienia dotyczące niezgłoszenia niepożądanego odczynu poszczepiennego. To jest zamiatane pod dywan nawet przez prokuraturę. Więc o czym my rozmawiamy?
Ile takich spraw Pani prowadzi?
Kilkanaście.
Kilkanaście w skali kraju, tak?
Tak.
Acha. No rozumiem. To się może zdarzyć. Każdy system ma swoje niedoskonałości.
Mamy 100 zgonów, które nie są w statystyce.
Skąd Pani wie, że to są zgony wynikające właśnie ze szczepienia?
Niepożądany odczyn poszczepienny ma związek czasowy. 4 tygodnie od szczepienia, każde pogorszenie stanu zdrowia powinno być zgłoszone. Mamy też przypadki zakrzepicy. W tej chwili żołnierz walczy o życie. Po szczepionce AstraZeneca zakrzepica i usunięto mu parę metrów jelita.
To bardzo tragiczna informacja. Trzymamy kciuki za zdrowie tego pana. Mówi Pani o 4 tygodniach, ale statystyki pokazują, że w grupie zaszczepionych nie ma różnic w tych chorobach, jak zakrzepica czy inne, które przypisuje się działaniu szczepionek, w stosunku do grupy tej niezaszczepionej. Na pewno zdarzają się bardzo tragiczne wypadki. Bardzo mi przykro z powodu tego przykładu, który Pani podała, ale to są jednak przypadki.
Do ulotki szczepionki, o której wspomniałam, dopisano małą płytkowość, zakrzepicę. Zauważono możliwy związek przyczynowo - skutkowy. Proszę nie zaprzeczać. To nie było wcześniej wpisane.
Ale zakrzepica pojawia się ad hoc, zdaje się. To nie jest choroba, która może być monitorowana na jakiejś przestrzeni czasu. Pani wybaczy, ale ten argument nie jest trafiony.
Wolę zaufać epidemiologom np. byłemu wiceministrowi zdrowia, dr. Zbigniewowi Hałatowi, który mówi o związku przyczynowym.
A kim on jest z wykształcenia?
Epidemiologiem, byłym wiceministrem zdrowia i byłym Głównym Inspektorem Sanitarnym. On mówi, że mamy do czynienia z eksperymentem na masową skalę. Mówi o tym, że tych preparatów nie można nazwać szczepionkami, że zostały wprowadzone zbyt pośpiesznie. Dopiero się dowiemy, jakie są ich skutki.
Bardzo przepraszam, chciałbym kontynuować naszą rozmowę, bo jest w niej mnóstwo tematów i tyle emocji, ale czas naszej anteny dla nas się kończy.
To, co powiem, może komuś uratować życie. Wzmocnienie immunologiczne zależy od przeciwciał. Po szczepieniu kontakt z dzikim wirusem może zabić szczepionego człowieka i o tym ostrzegamy.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję na dalszy jej ciąg.
Oczywiście, że jest stosowany przymus szczepień - czym innym są paszporty covidowe?
Oczywiście, że rozsądni lekarze są szykanowani, media cenzurowane z wypowiedzi krytycznych.
Oczywiście, żę zamknięcie szkół spowodowało NIEODWRACALNE straty w wykształceniu dzieci i młodzieży, które i tak w krajach zakażonych ideologią permisywizmu jest na żenująco niskim poziomie.
Oczywiście, że histeryczna reakcja mediów (w tym Radia Poznań) na epidemię i panikarska reakcja rządów większości krajów wywołały niespotykany w historii kryzys gospodarczy i lawinowy wzrost długu publicznego (tak: to m.in. Wasze dzieci, drodzy redaktorzy RP będą go musiały spłacać).
Oczywiście, że decyzjach rządzących rozum śpi i bzdura goni bzdurę: już nie chcę się znęcać nad zakazem wstępu do lasów i maseczkami, ale jaki jest sens paszportów covidowych, skoro osoba zaszczepiona zaraża tak samo (albo i bardziej) od niezaszczepionej?
Oczywiście, że WHO zmieniła kilka lat temu definicję pandemii, oczywiście że zbieżność jest przypadkowa.
Oczywiście, że wirusa wyhodowali Chińczycy, ukrywali ten fakt, zarazili cały świat, a obrońcy praworządności wszelakiej dziwnym trafem boją się o tym choćby napomknąć, że nie wspomnę o wystawieniu Chinom rachunku (poza Australią).
Cała ta sprawa to największy szwindel w historii ludzkości.