Ukraina od wielu lat mieszka w Polsce.
Bliżej granicy białoruskiej tam są po prostu wioski spalone. Tam jechałam, miałam nieszczęście tam być, natomiast po roku przyroda robi swoje. Wygląda kraj jakby był w latach 90., a też widać, że kraj nie ma pieniędzy. Nie widać świeżych zniszczeń, zburzonego domu i wiszących jeszcze firan. To wygląda jak zniszczone kiedyś przez czas
- mówi Katerina Jakymenka.
"Ukraina jest w dobrym punkcie rozwoju mentalnego i kulturowego" - dodaje Katerina Jakymenka. W jej ocenie nie został zabity duch narodu. Jak dodała, datę 24 lutego 2022 roku zawsze będzie odbierać z emocjonalnym napięciem.
Cała rozmowa poniżej:
Łukasz Kaźmierczak: Tak jak dla nas 1 września 1939 roku jest cezurą jedną z najważniejszych, to pewnie dla was tak samo 24 lutego 2022 roku.
Katerina Jakymenka: Jest emocjonalne napięcie - tego dnia nie będę odbierać spokojnie.
Jest ktoś, o kim pani szczególnie myśli tego dnia?
Tak, straciłam swojego przyjaciela, byłam u niego w Czernihowie na cmentarzu. On przez chwilę mieszkał w Poznaniu, tutaj pracował, bardzo ciepło go wspominam, to był wybitny malarz streetartowiec.
Wojna zabiera malarzy, poetów...
Niestety, dużo osób jest nie na tym miejscu, w trakcie wojny i słabe to jest, że rząd dopuszcza takich ludzi do służby...
Walczył?
Oczywiście.
I zginął na linii frontu.
Tak.
Co u pani bliskich, czy wszyscy żyją?
Cała rodzina jest zdrowa, wszystko jest w porządku. Były historie spektakularne w naszym mieście. 40 dni okupacji.
Symboliczne.
Symboliczne bardzo. Minęło to w miarę spokojnie, ale to mocno odbiło się na zdrowiu moich rodziców i babci. Odwiedzam ich, jak tylko mogę. Oni dalej nie mogą wyjechać.
Jak im się żyje w tym momencie? Ta część Ukrainy jest wolna.
Jest w miarę bezpieczne. Oni słysząc jakiś dźwięk, to wiedzą skąd. Jak słyszą alarm to mówią, że leci coś skądś albo czasem mówią, że teraz trzeba zachować ostrożność. Moja rodzina ucierpiała zarobkowo, nie wyjeżdżają nigdzie. Siedzą w domu, nie wychodzą, nie wyjeżdżają za granicę swojego miasta.
Co tak naprawdę zostało z pani kraju? Die Welt przygotował taki bilans. Zniszczonych 250 tys. budynków mieszkalnych, 426 szpitali, szkody w infrastrukturze kraju - 150 mld dolarów lekko licząc.
Dla osoby, która nie mieszka w tym kraju, w połowie 2022 roku było widać, że to jest niszczone przez Rosję. Bliżej granicy białoruskiej tam są po prostu wioski spalone. Tam jechałam, miałam nieszczęście tam być, natomiast po roku przyroda robi swoje. Wygląda kraj jakby był w latach 90., a też widać, że kraj nie ma pieniędzy. Nie widać świeżych zniszczeń, zburzonego domu i wiszących jeszcze firan. To wygląda jak zniszczone kiedyś przez czas. Natomiast Ukraina jest w dobrym punkcie rozwoju mentalnego i kulturowego.
Nie został zabity duch narodu.
Nie. To otoczenie, w którym ja jestem ciągle się nie poddaje i działa do tej lepszej strony.
Pewnie im bardziej na wschód, tym najgorzej. Bachmut - miasto wielkości Ostrowa Wielkopolskiego - widziałem, jak wyglądały boiska, sale koncertowe. W tej chwili może w Bachmucie jest 500 osób. Poraziło mnie to.
Nic przyjemnego, jeśli chodzi o tę historię. Przypomnijmy nowowybudowany stadion w Doniecku. Czekaliśmy na ten stadion i został rozwalony. Koleżanka moja z Poznania przeprowadziła się do Charkowa, pozdrawiam gorąco Anastazję. Robi to, co może, czyli zajęcia z jogi, ale nie wyobrażam sobie, jak Charków funkcjonuje, ludzie tam muszą być bardzo silni.
Ale to nie jest wymarłe miasto, tam nadal żyje wielu ludzi. Spotyka się pani z tym, że ludzie uciekają od tematu Ukrainy. To smutne.
Tak. Zastanawiam się od jakiegoś czasu. Nikt nie chce tego tematu, to jest naturalne, jeśli chodzi o psychologię człowieka, natomiast jak my jako Ukraińcy, jako osoby, które tutaj mieszkają możemy rozmawiać z innymi krajami, mieszkańcami, o tym, jakby tak pomyśleć o czymś fajnym, co możemy robić, bo wszyscy mówią, co będzie po, natomiast nikt nie myśli, co tu i teraz i, jak mogę zrobić tak, żeby to była rozmowa miła. Ja otaczam się tu dobrymi ludźmi, w ciągu 9 lat, w czasie których tu mieszkam, ani razu, nikt mnie nie wyzwał, że jestem Ukrainką.
Wszystkie możliwe fazy pani przechodziła po przyjeździe, poradziła sobie pani tutaj, potem była grupa uchodźców. Ta fala pomocy, tego wszystkiego, co spotkało Ukraińców ze strony Polaków. Około 1 miliona Ukraińców w Polsce jest. Skończył się miodowy miesiąc. Czy coś zostało z tego, co nas łączyło, 2 lata temu na pewno?
To nie jest moment, żeby zadawało pytanie, czy ktoś mnie w tym kraju chce. W jakiej fazie jesteśmy to raczej zależy od nas, bo ostatnio politycznie wygląda różnie. Jeżeli chodzi o Ukrainę, to możemy zmienić epokę średniowiecza na epoke odrodzenia, możemy spróbować rozwijać siebie i swoje otoczenie.
Macie nadzieję jako Ukraińcy?
Ja mam. I tylko tak możemy przetrwać.