Ekspert nie wyklucza jednak wprowadzenia przez rząd zmienionej formy pomocy.
Faktycznie trzeba pogodzić dwa priorytety: ograniczenie wydatków budżetowych i z drugiej strony konieczność ochrony. Natomiast ta ochrona pierwotnie była globalna, w ciemno, to było rozsypywanie pieniędzy po rynku, pomagaliśmy wszystkim i mieliśmy na przykład dopłaty do węgla, które ktoś wydawał na inne cele, bo nie potrzebował takiej pomocy. Teraz logika musi być inna, mamy kryzys energetyczny, mamy problemy gospodarcze na całym świecie i trzeba zaciskać pasa, dlatego ta pomoc musi trafiać do najbardziej potrzebujących
- mówi Jakóbik.
Polska na dopłaty do prądu tylko do końca zeszłego roku wydała 100 miliardów złotych. Wojciech Jakóbik spodziewa się zwiększenia maksymalnej ceny energii elektrycznej lub skierowania dopłat tylko do najbiedniejszych odbiorców.
Redaktor portalu BiznesAlert ocenia, że do połowy roku ceny energii mogą się obniżyć, a wtedy ograniczenie dopłat nie będzie tak odczuwalne.
Poniżej cała rozmowa:
Cezary Kościelniak: Dopłaty do prądu pod znakiem zapytania. Ryszard Petru oznajmił, że może zabraknąć na ten cel środków. Co by oznaczało zawieszenie tych środków dla odbiorców? Faktycznie nie ma tych środków?
Wojciech Jakóbik: Wydaje mi się, że Ryszard Petru mówi, że nowych dopłat nie będzie i w drugiej połowie roku nie będzie takich dopłat jak w 2023 roku i w pierwszej połowie 2024 roku. Faktem jest, że mrożenie tychże cen kosztowało Polskę tylko do końca 2023 roku ponad 100 miliardów złotych. Tyle ma kosztować pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce, a więc to są olbrzymie wydatki. Ważniejsza jest wypowiedź minister klimatu Pauliny Hennig-Kloski, która w jednym z mediów zapowiedziała, że będzie jakaś forma wsparcia na rynku energii i paliw w drugiej połowie roku, ale już wycelowana w najuboższych i rodziny wielodzietne.
Czy powstanie nowy algorytm wsparcia?
Nie wiadomo, co to dokładnie oznacza. W pierwszym kwartale mamy poznać szczegóły. Może chodzić o to, żeby zawęzić grono korzystających z pomocy, czyli mrożenie dotyczyłoby rodzin wielodzietnych, oraz odbiorców najbiedniejszych, a może chodzi też o zawężenie wsparcia, czyli na przykład podniesienie ceny maksymalnej. Gdybyśmy teraz w nowym roku ceny odmrozili, zobaczylibyśmy na rachunkach gospodarstw domowych i małych przedsiębiorców, którzy są objęci ochroną, kilkudziesięcioprocentowe podwyżki.
Czyli 30-40 procent?
Nawet 60 procent. W niektórych przypadkach 100 procent. To zależy od umowy, od podmiotu, dlatego nie mogę powiedzieć precyzyjnie. Natomiast pocieszająca jest informacja o tym, że spadają ceny energii i surowców na giełdach, dając nadzieję na to, że w drugiej połowie 2024 roku będziemy mieli lepszą sytuację, która nie spowoduje tak dużych podwyżek na rachunkach. Wiele sobie można wyobrazić, ale wszystko zależy od rynku.
Czyli sytuacja może wyglądać w ten sposób, że jeśli urząd regulacyjny obniży taryfy, a ministerstwo zniesie dopłaty, to ta podwyżka być może nie będzie wynosić 50 czy 60 procent, ale 20 czy 30 procent.
Tak. Można to sobie wyobrazić, natomiast wróżymy z fusów, dlatego faktycznie trzeba pogodzić dwa priorytety: ograniczenie wydatków budżetowych i z drugiej strony konieczność ochrony. Natomiast ta ochrona pierwotnie była globalna, w ciemno, to było rozsypywanie pieniędzy po rynku, pomagaliśmy wszystkim i mieliśmy na przykład dopłaty do węgla, które ktoś wydawał na inne cele, bo nie potrzebował takiej pomocy. Teraz logika musi być inna, mamy kryzys energetyczny, mamy problemy gospodarcze na całym świecie i trzeba zaciskać pasa, dlatego ta pomoc musi trafiać do najbardziej potrzebujących i tak rozumiem zapowiedź pani minister.
Ale z drugiej strony, ci, którzy chcieli być proekologiczni, którzy na przykład zmienili ogrzewanie węglowe na pompę ciepła, która jest na prąd, to siłą rzeczy mogą się poczuć trochę oszukani, bo zapłacą więcej. Czy nie?
To zależy, bo najlepiej działa pompa ciepła, która pobiera energię ze źródeł odnawialnych i wtedy jest sposobem na oszczędność. Dlatego też mamy różne dopłaty do źródeł odnawialnych czy to w energii, czy ciepłownictwie, słyszymy, że w 2024 roku te środki mają wzrosnąć, program „Mój prąd” ma mieć większy budżet, w większym stopniu dofinansowywać takie inwestycje i to się okaże, natomiast też można inwestować w ciemno w takie rozwiązania. Ale nie w każdym gospodarstwie taka inwestycja się zwróci. Należy zacząć od audytu energetycznego, to też na państwa antenie kiedyś mówiłem, krążą po rynku akwizytorzy różnych rozwiązań, którzy przekonują, że można w ciemno maksymalnie zainwestować w takie rozwiązanie, natomiast nie zawsze tak jest, nie w każdym gospodarstwie domowym taka inwestycja się zwróci, dlatego pierwsza inwestycja powinna dotyczyć oceny sytuacji, temu służy audyt energetyczny, także częściowo dofinansowywany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, żebyśmy wiedzieli jak jest, a nie szli za modą w ciemno.
Czyli inwestor buduje dom i powinien na początku wynająć kogoś, kto mu oceni jakie źródło energii będzie najbardziej efektywne, najbardziej zrównoważone i długofalowo najtańsze.
Tak, i w jaki sposób dofinansować taką inwestycję, która przynosi wtedy większy zwrot. Jest pełno możliwości, natomiast nie można tego robić w ciemno, idąc za modą, tylko właśnie mierząc potencjał w sposób niezależny, audytorzy prowadzący audyty energetyczne też nie sprzedają swoich urządzeń, tylko mówią jak jest.
Wróćmy do polityki. Maciej Bando pełnomocnikiem rządu do spraw infrastruktury krytycznej, to były prezes Urzędu Regulacji Energetyki do 2019 roku. Całe życie zawodowe związane z energetyką, to także kluczowy urzędnik w kwestii procedowania infrastruktury krytycznej, myślę tutaj o atomie. Jak pan ocenia nominację?
Maciej Bando to specjalista rynku energetycznego, którego nie trzeba przedstawiać w naszej branży, z tego względu, że jest w niej cały czas. Najpierw był w sektorze publicznym, potem trafił do prywatnego i wraca, więc z pewnością jest to energetyk, zresztą ze studiami energetycznymi, z drugiej strony nie jest to polityk i często spierał się z politykami. Warto pamiętać, że był prezesem urzędu przed ekipą Prawa i Sprawiedliwości i często z politykami Prawa i Sprawiedliwości spierał się o politykę na rynku energii i gazu, z drugiej strony, kiedy chodziło o imperatywy takie jak na przykład gazoport, potrafił współpracować i wspierać takie rozwiązania, na przykład brał udział w tworzeniu systemu taryfowego wokół gazociągu Baltic Pipe, który miał zachęcić Duńczyków do tego, żeby oni chcieli inwestować w ten gazociąg, więc dołożył swoją cegiełkę do tego przedsięwzięcia. Zobaczymy jakie będzie miał układy z koalicją rządzącą nową, jest jednoznacznie kojarzony ze środowiskiem Koalicji Obywatelskiej, być może mniej się zna z Polskim Stronnictwem Ludowym czy Szymonem Hołownią. Natomiast bardzo dobrze, że jest pełnomocnik wyznaczony, nieważne kto nim został, ważne, że nie mamy już bezkrólewia.
A myśli pan, że pan Maciej Bando jest właściwą postacią, która dowiezie wszystkie procedury związane z budową elektrowni atomowej? Bo to będzie jego najważniejsze zadanie przecież…
Ważniejsze jest dzisiaj zadanie, bo do jutra Polacy mają zarezerwowane okienko na wybór dostawcy pływającego gazoportu do Zatoki Gdańskiej, jeżeli byśmy się zastanawiali dłużej, przepadnie nam to okienko i pójdziemy na koniec kolejki, być może ten projekt się opóźni o kilka lat, więc pierwsza rzecz dla Macieja Bando w roli pełnomocnika to jest rozstrzygnięcie czy mamy mieć ten pływający gazoport czy nie, wybór dostawcy, może dzisiaj jutro się dowiemy więcej na ten temat. Oczywiście atom też jest bardzo ważnym projektem, do tej pory pełnomocnik miał pod nadzorem Polskie Elektrownie Jądrowe, jeżeli nadal tak będzie, nie dojdzie do zmian i do przekazania tej spółki komuś innemu, to kolejnym bardzo ważnym zadaniem będzie kontynuacja przygotowań do podpisania umowy o budowie elektrowni jądrowej z Amerykanami. To także negocjacja modelu finansowania atomu Komisji Europejskiej, która musi zatwierdzić taki rodzaj wsparcia pomocą publiczną, a także rozstrzygnięcie losu różnych projektów jądrowych, także tego wielkopolskiego, który być może będzie realizowany przez Polską Grupę Energetyczną, tych wszystkich małych reaktorów jądrowych, pełnomocnik, jeżeli nadal będzie nadzorował atom, tutaj powinien zabrać głos.
Czy pańskim zdaniem ten układ powinien zostać w takich ramach prawnych? Pan wymienia chociażby potrzebę konsultacji etapów tej inwestycji z Brukselą. Więc to jednak musi być ktoś, kto ma zaplecze polityczne do takiej pracy. Czy urząd pełnomocnika do spraw infrastruktury krytycznej, mocno jednak politycznie osadzony, nie jest najwłaściwszym miejscem do tego typu negocjacji?
Być może w Polsce trudno realizować megaprojekty bez specustawy, bez pełnomocnika, taką mamy tradycję polityczną w naszym kraju, jeśli jest coś ważnego do zrobienia, to wyznaczany jest człowiek, dostaje ustawę do ręki i w ten sposób pracuje efektywniej. Do rozstrzygnięcia pozostaje los ministerstwa przemysłu, to jest nowy element układanki, bo przecież od lat mieliśmy ministerstwo odpowiedzialne za spółki, jak obecnie ministerstwo aktywów, z drugiej strony ministerstwa regulacyjne, jak obecnie ministerstwo klimatu, doszedł do tej układanki pełnomocnik, który sprawdzał się w poprzednich latach, bo przecież to pełnomocnik Piotr Naimski był motorem napędowym projektu Baltic Pipe, potem jego następcy pchali naprzód projekt elektrowni jądrowej, podobnie będzie miejmy nadzieję z Maciejem Bando w tej roli, ale dochodzi ministerstwo przemysłu, dodatkowo zlokalizowane na Śląsku, którego szefowa ma kursować między Katowicami a Warszawą.
Nie obawia się pan takiej konkurencji międzyresortowej? To niestety czasem się zdarza, kiedy rządy próbują powoływać instytucje, które zajmują się bardzo zbliżonymi zakresami swoich polityk, czy w tym przypadku gdyby tak zostało, że pełnomocnik do spraw infrastruktury krytycznej, ma to co mieli dotychczasowi pełnomocnicy i powstaje jeszcze ministerstwo przemysłu, czy zagrożenie takiego konfliktu pojawia się, czy też tych poddziedzin jest tak wiele, że raczej nie trzeba się tego obawiać?
Jestem pewien sporów kompetencyjnych, bo one przecież w poprzednich latach, jeszcze przed 2015 roku sprawiły, że przespaliśmy gaz łupkowy w Polsce. Zastanawiając się przez cztery lata nad regulacjami ze względu na spory między ministerstwem gospodarki i skarbu państwa, ministerstwem środowiska, resorty tak się spierały, że kiedy znalazły w końcu rozwiązanie, już passa gazu łupkowego się skończyła, natomiast, pomimo faktu, że jestem zwolennikiem super resortu odpowiedzialnego za energetykę, w tak dużej koalicji, tak zróżnicowanej, być może większe rozproszenie kompetencji nie zaszkodzi, jeżeli pełnomocnik będzie miał ostatnie słowo w tych megaprojektach, jak właśnie atom czy FSRU, żeby tutaj nie tracił wsparcia premiera w różnych rozmowach czy z ministerstwem klimatu, czy właśnie ministerstwem przemysłu, w innym wypadku czeka nas inercja, warto przypomnieć, że w systemie amerykańskim, który jest wzorcowy, mamy system check and balance, gdzie nawzajem szachują się różne instytucje, ale jednak jest rozstrzygający głos, czy to prezydenta, czy to innej instytucji. Tutaj także bardzo ważne będzie odpowiednie zwierzchnictwo premiera. Pan premier nie powinien porzucać tych megaprojektów oddając je pod opiekę pełnomocnika, ale cały czas powinien być w kontakcie, żeby ewentualne spory rozsądzać.
Wróćmy jeszcze do kwestii zmian personalnych w spółkach energetycznych. Wydaje się, patrząc na to z perspektywy odbiorcy, że jest pewien problem na poziomie dostarczania usług. Mam tutaj na myśli przyłączenia nowych domów do sieci. Ostatnio magazyn budowlany Murator zapytał swoich czytelników jak długo czekali na przyłączenie swoich domów do sieci. Półroczne procedowanie takich spraw to jest bardzo szybki termin. Czy to być może właśnie powinno stać się głównym zadaniem nowych zarządów tych spółek?
To jest problem, który dotyka energii elektrycznej, ale także gazu, jest problem z przyłączeniami gazowymi, słyszymy, że dojdzie do przyspieszenia, bo cóż innego moglibyśmy usłyszeć i zobaczymy jak faktycznie będzie.
Czy to jest realne, żeby przyśpieszyć te procesy, czy one wynikają tylko i wyłącznie z błędów w ładzie korporacyjnym, czy też one wynikają z jakichś obiektywnych czynników?
Do pewnego stopnia da się przyspieszyć integrację źródeł odnawialnych w polskim systemie elektroenergetycznym, ale są też ograniczenia, to znaczy nie można podłączać inwestycji przewymiarowanych, czyli za dużych paneli w stosunku do możliwości sieci. Potrzebne są inwestycje w nowe sieci przesyłowe i tutaj też pewnie dużo usłyszymy, natomiast musimy poczekać na zmiany zarządów, na to aż wyłonią się prezesi, którzy przedstawią swoje koncepcje. Rozumiem to tak, że wyłonienie pełnomocnika to jest początek drogi w tym kierunku. Pełnomocnik ma pod nadzorem Gaz System, ma pod zarządem Polskie Sieci Energetyczne, a zatem w lutym powinniśmy poznać nowych prezesów i koncepcje i one prawdopodobnie zgodnie z linią obecnego rządu będą uwzględniać przyspieszenie takich procesów.