NA ANTENIE: Mała czarna
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Wariacje na różne głosy i 88 klawiszy - recenzja płyty Ryszarda Glogera

Publikacja: 15.09.2023 g.13:01  Aktualizacja: 15.09.2023 g.12:03 Ryszard Gloger
Poznań
Lubimy płyty, na których główny wykonawca dodaje w tytule angielskie słowo „friends”. Spodziewamy się wtedy, że artysta nie będzie jedyną atrakcją wydawnictwa, lecz trochę enigmatycznie zapowiada bogate towarzystwo, gwarantujące wysoką temperaturę wydarzenia. Główną postacią premierowego albumu „Friends Along The Way” jest pianista i kompozytor Mitch Woods.
Mitch Woods „Friends Along The Way” - okładka płyty
Fot. okładka płyty

W kategorii fortepianu bluesowego należy do ścisłej czołówki światowej. Urodził się w Nowym Jorku i już jako nastolatek ściągał fanów bluesa do studenckich klubów. Potem przeniósł się do Kalifornii i prowadząc zespół Rocket 88, zyskał uznanie i popularność. Już w przeszłości pianista eksponował szczególny stosunek do historycznego wymiaru muzyki. Kiedyś Woods nagrał płytę „Big Easy Boogie” w towarzystwie muzyków stanowiących zespół akompaniujący wielkiej postaci, jaką był wokalista i pianista Fats Domino. Mitch Woods poszedł w tym przypadku za ciosem i zrealizował wspomnianą płytę ze współautorem wielu przebojów Fatsa Domino i producentem płyt Davem Bartholomew. Kto zechce poszperać w dyskografii Woodsa, znajdzie również płytę „My Keeper Of The Flame” z udziałem legendarnych artystów takich jak Chuck Berry, James Cotton czy Earl King.

Najnowszy album Mitcha Woodsa „Friends Along The Way”, to aż dwie płyty, 21 nagrań, które pianista nagrał w różnych konfiguracjach instrumentalnych z śmietanką wykonawców bluesa. Tym razem lista nazwisk może zwalić z nóg. Artyści się zmieniają, pozostaje jeden stały element fortepian.

Pierwsza płyta składa się z 10 utworów prezentujących duety. Na start klasycznego bluesa „C.C.Rider” śpiewają Van Morrison i Taj Mahal. Ta sama dwójka wokalistów sięga po równie starego bluesa Leadbelly’ego „Take This Hammer”. Przez blisko 50 minut słuchamy akustycznego bluesa i często znanych tematów. Męską dominację przerywa Ruthie Foster śpiewając swoim, aksamitnym, kojącym głosem, własną kompozycję „Singin; The Blues”. Potem inicjatywę przejmują John Hammond z gitarą akustyczną, a w kolejnym utworze „Cryin’ For My Baby” harmonijkarz Charlie Musselwhite. Zaskoczeniem jest to, że Woods nie ogranicza się do akompaniamentu fortepianowego, lecz w tym utworze również śpiewa. Duże ożywienie wywołuje utwór Championa Jacka Dupree „Nasty Boogie” z wprowadzoną do akcji gitarą elektryczną. W tym nagraniu śpiewają Joe Louis Walker i Woods. W ostatniej części płyty pojawiają się wokaliści Maria Muldaur i Cyril Neville. Utwór „Blues Mobile” brzmi energicznie, bo obok solisty Kenny’ego Neala, dochodzi także perkusja.

Na drugim krążku wracają soliści już wcześniej występujący, m.in. Van Morrison, Taj Mahal, Elvin Bishop, John Hammond czy Joe Louis Walker. Są jednak kolejne niespodzianki. Na pewno trzeba zaliczyć do tej kategorii, nagrania z udziałem Johna Lee Hookera i Jamesa Cottona. To dobitnie świadczy o tym, że Mitch Woods zebrał materiały dźwiękowe z dłuższego okresu, bo wymienieni wielcy bluesmani, zmarli jakiś czas temu. Utwór Johna Lee Hookera „Never Get Out Of These Blues Alive” czaruje klimatem, głosem Hookera oraz dźwiękami jego gitary elektrycznej. Prawdziwą zabawę na dwa fortepiany inicjują Marcia Ball i Mitch Woods w utworze „In The Night”. Szkoda, że to nagranie wyciszono w części improwizacyjnej.

Mitch Woods prezentuje się na tym albumie znakomicie. To pianista bardzo wszechstronny, potrafi z subtelnością wejść w rolę akompaniatora lub z dużą energią zachęcać do spontanicznej improwizacji. Kto nie ma cierpliwości do słuchania bluesa w tak dużej dawce (prawie 90 minut), znajdzie bardziej kompaktową wersję wydaną na jednej płycie w 2017 roku. Miłośnik bluesa będzie jednak chciał rozkoszować się całym zestawem w „Double CD Deluxe Edition”, jaką polecam z pełną odpowiedzialnością.

http://radiopoznan.fm/n/ZlMIaS
KOMENTARZE 0