Twórca projektu Marcin Oźminkowski mówił dziś na naszej antenie, że obywatel nie ma obecnie żadnego skutecznego narzędzia żeby przeciwstawić się na drodze sądowej obraźliwym wpisom. Są one bowiem najczęściej anonimowe.
Osoba, która czuje się dotknięta jakimkolwiek wpisem obrażającym bądź zniesławiającym w internecie, może wytoczyć normalne powództwo przed sąd cywilny. Różnica miedzy dzisiejszym stanem a tym projektowanym jest taka, że sąd będzie wyręczał takiego obywatela pokrzywdzonego internetowym hejtem w ustaleniu danych osobowych. Dalej cały ciężar tego procesu będzie dalej spoczywał na tym obywatelu i tutaj nie ma już żadnej różnicy pomiędzy dzisiejszym stanem a tym co projektujemy.
Oźminkowski podkreślił, że projekt ustawy skierowany jest przede wszystkim do zwykłych obywateli. - Jest on ponadpartyjny i ponadpolityczny ponieważ ofiarą internetowego hejtu może paść każdy niezależnie od swojego światopoglądu - argumentował.
Nowoczesna liczy, że projekt zyska poparcie wszystkich klubów parlamentarnych.
Ponadto, świadomość społeczeństwa wzrasta, wciąż odkrywa się coraz boleśniejszą prawdę o wcześniejszej działalności dawnego obozu rządzącego, więc strach przed narodową nagonką i hejtem w ich kierunku jest coraz większy.
Na dodatek przepis ma dotyczyć wyłącznie hejtu jednostronnego, czyli ewidentne bronienie własnej skóry przed atakami mas. Powstaje pytanie dlaczego ma być dozwolony wzajemny hejt internetowy??? Może dlatego, że na ogół politycy nie hejtują w necie z obywatelami, choć i tutaj znalazłoby się kilka co agresywniejszych rodzynków?