Wprawdzie burmistrz Mirosław Wieczór znalazł pomieszczenia dla białego personelu, ale potrzebne są jeszcze wizje lokalne i zgody Sanepidu i NFZ. Dopiero wtedy dyrektor szamotulskiego ZOZ zdecyduje o wyposażeniu pomieszczeń w odpowiedni sprzęt i ponownie będzie negocjował z lekarzami i pielęgniarkami - już raz negocjował, ale ustalenia musiał odwołać.
Sprawa wronieckiej wieczorynki to już niemal epopeja. Ratusz zabiegał o przywrócenie dyżurów lekarskich od dłuższego czasu. Szamotulski ZOZ wynegocjował to z NFZ pod koniec ubiegłego roku. Pozostała kwestia pomieszczeń. Najpierw miały być te, w których wieczorynka była kiedyś. Władze Wronek obawiały się jednak, że Sanepid się na nie nie zgodzi i zaczęły rozpatrywać budowę nowych. Czas jednak mijał i nagle zrobił się czerwiec. Szamotulski ZOZ zgłosił swoją ocenę sytuacji, wroniecki ratusz swoją - obie były skrajnie różne z podtekstami, kto jest winny.
Andrzej Ciborski/jc/jb