Był to skutek wywiadu architekta stadionu udzielonego lokalnej gazecie. Architekt miał powiedzieć, że robotnicy na budowie kradli wszystko co dało się wynieść. Z ustaleń prokuratury wynika jednak, że architekt nigdy nie rozmawiał na ten temat z Gazetą Wyborczą. Prokuratura odmówiła też śledztwa, bo już wcześniej sprawdzała doniesienie o kradzieżach. Wtedy postępowania zostały prawomocnie zakończone z powodu niewykrycia sprawców.