Sprawa ruszyła po ponad 20 latach od daty pierwszych wydarzeń opisanych w zarzutach, które prokuratura postawiła Tomaszowi G. Wcześniej chronił go immunitet poselski.
Były poseł usłyszał 18 zarzutów. Dotyczą wyłudzenia pieniędzy z kilku banków. W sumie prawie 88-u tysięcy złotych. Tomasz G. - jako pełnomocnik firmy sprzedającej meble - miał oszukać pracowników banków i klientów. Część osób zgodziła się wziąć na siebie kredyty, chociaż nie dostała ani pieniędzy ani mebli, ale były też takie osoby, które musiały spłacać kredyty, których nigdy nie zaciągnęły - mówi prokurator Katarzyna Podolak.
- Przychodzili do sklepu, chcieli zawrzeć umowę zakupu mebli, zostawiali dokumenty. Po pewnym czasie okazywało się, że ich zdolność kredytowa nie została w żaden sposób potwierdzona przez bank i kredyt nie może im być udzielony. Po czym, po jakimś okresie czasu, na ich adres przychodziły wezwania do zapłaty za kredyt, którego nie wzięli - dodaje prokurator.
Tomasz G. nie przyznaje się do winy. Na pierwszej rozprawie nie chciał składać wyjaśnień ani odpowiadać na pytania.
- Liczę, że dzięki bezstronności sądu, oczyszczę się z wszystkich zarzutów i sprawa zamknie się. Mam nadzieję wreszcie na szczęśliwe zakończenie. Absolutnie nie mogę się przyznać do rzeczy, których nie zrobiłem. To dla mnie oczywiste - mówi oskarżony.
Na kolejnej, wrześniowej rozprawie będą zeznawać pierwsze pokrzywdzone osoby. Tomaszowi G. grozi do ośmiu lat więzienia.
Postępowanie wobec ojca i brat Tomasz G. prokuratura umorzyła z powodu przedawnienia. Śledczy zapewniają, że w przypadku byłego posła nie ma obaw, że zarzuty się przedawnią.