Sąd zdecydował, że oskarżony nie tylko trafi do więzienia, ale także będzie musiał zapłacić pokrzywdzonemu dwa tysiące złotych zadośćuczynienia.
Oskarżony przyznał się do winy, choć doprowadzony na rozprawę z zakładu karnego - zasłaniał się niepamięcią. Później mówił, że żałuje tego, co zrobił. Sąd nie znalazł jednak okoliczności łagodzących, by skazać Dawida K. na karę więzienia w zawieszeniu.
- Słowa, które wypowiedział należące do kategorii słów powszechnie uznawanych za obraźliwe, znieważające i wulgarne, nie znajdowały żadnego racjonalnego uzasadnienia. Nie mieściły się w powszechnie akceptowalnych normach obyczajowych. Były motywowane jedynie niezrozumiałą niechęcią, wrogością i brakiem tolerancji oskarżonego dla innych grup etnicznych czy rasowych - mówiła sędzia Agata Trzcińska.
Podkreślała, że orzeczona kara jest wyrazem braku tolerancji dla wszystkich przejawów hejtu, agresji i rasizmu.
- Ja nie szukałem rozgłosu, po prostu tak się stało - mówił w sądzie pokrzywdzony.
- Jeżeli można mieć w tej sprawie satysfakcję, to ją mamy. Przede wszystkim sprawca został przykładnie ukarany. Jest to sygnał dla społeczeństwa, że nie można w tym kraju w jakikolwiek sposób rozróżniać ludzi pod kątem rasowym, etnicznym - powiedział po wyroku pełnomocnik pokrzywdzonego adwokat Paweł Nowakowski.
Decyzja sądu na razie nie jest prawomocna. Według Amnesty International, w Polsce tylko kilka procent przestępstw na tle rasistowskim jest wykrywanych.