Sprawa dotyczy wydarzeń z jesieni 2018 roku, kiedy na ulicach Puszczykowa pojawił się dzik. Strażnicy samochodem mieli przyciskać zwierzę do płotu, ogłuszać je sygnałami dźwiękowy i oślepiać światłami.
Oskarżycielem w tej sprawie jest Fundacja Mondo Cane, która złożyła subsydiarny akt oskarżenia.
Po umorzeniu sprawy przez prokuraturę, która nie dopatrzyła się w działaniu strażników miejskich z Puszczykowa znamion czynu zabronionego. Było inaczej. Strażnicy byli na miejscu zdarzenia od początku do samego końca. Zachowywali się w sposób, który niepotrzebnie naraził zwierzę na cierpienie. Blokowali dzika samochodem, jechali za nim, przytrzymywali go w zaułku, kiedy dziś według zeznań świadków nie stwarzał żadnego zagrożenia
- mówi autor aktu oskarżenia pełnomocnik fundacji adwokat Mateusz Łątkowski.
Strażnicy zaprzeczają oskarżeniom. Tłumaczą, że nie chcieli, by dzik dostał się na ruchliwą drogę i na teren pobliskiego przedszkola.
Zwierzę nie było przyciskane samochodem. W żaden sposób nie ogłuszaliśmy go światłami, krzykiem. Sygnały dźwiękowe samochodu nie były ani razu używane
- mówili strażnicy w sądzie. Na kolejnej rozprawie będą zeznawać pierwsi świadkowie.
Wcześniej w oddzielnej sprawie sąd skazał myśliwego, który na oczach mieszkańców Puszczykowa zastrzelił dzika. Za to, że uśmiercił zwierzę wbrew obowiązującym przepisom, zapłaci 4 tysiące złotych grzywny i 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz Schroniska dla Zwierząt w Poznaniu.