Organizatorzy tłumaczą, że obecnie kandydatów do parlamentu postrzega się przez pryzmat ideologiczny, zapominając o kwestiach tak kluczowych jak gospodarka czy ekonomia.
Padły pytania choćby o imigrację na rynku pracy, utrzymania stawki ZUS czy opodatkowania emerytur. W wielu z nich kandydaci byli zgodni, choć w kwestii zakazu handlu w niedziele, Bartłomiej Wróblewski jako jedyny bronił pomysłu rządu. Podobnie było w przypadku likwidacji urzędów pracy - poseł PiS opowiada się za utrzymaniem tych instytucji.
Cieszę się, że jest zgoda co do pomysłu Prawa i Sprawiedliwości by obniżyć ZUS dla mikro- i małych przedsiębiorstw. Teraz to jest realizowane i w pierwszych stu dniach po wyborach będzie przyjęte w formie ustawowej.
Bartłomiej Wróblewski chciałby uproszczenia prawa podatkowego. Z kolei dla Marka Pankowskiego z Koalicji Obywatelskiej kluczowe jest ograniczenie biurokracji. Katarzyna Ueberhan z Lewicy chciałaby zniesienia limitu dla proporcjonalnej składki ZUS. Według niej w niektórych kwestiach ciężko mówić o oddzieleniu gospodarki od ideologii.
Są takie przestrzenie, gdzie kwestie ideologiczne nadal będą odgrywały rolę, bo jednak osoby o lewicowych, czy prawicowych poglądach będą inaczej widziały rolę państwa czy gospodarki w życiu człowieka.
Ryszard Oszmian z Konfederacji mówił o programie 1000+ i zerowym podatku PIT. Nie do końca był jednak zadowolony z przebiegu debaty.
Cieszę się, że nie była taka okrągła i z okrągłymi zdaniami, czytana. Aczkolwiek brakowało mi tutaj tych szerszych wypowiedzi, bo jednak pytania zamknięte "tak", "nie" i tak dalej bez uzasadnienia mogą też niektórych wprowadzać w błąd.
Włodzimierzowi Zydorczakowi z PSL również koncepcja debaty nie przypadła do gustu, ponieważ stwierdził, że omawiane zagadnienia dotyczą przede wszystkim średnich i dużych firm.