Dwóch serwisantów gnieźnieńskiej firmy produkującej automaty pakujące wracało ze zlecenia w Niemczech i zatrzymało się na stacji benzynowej w Berlinie.
Polacy twierdzą, że zostali zaatakowani przez policjantów w cywilu i brutalnie pobici. Zamaskowani i uzbrojeni w pałki oraz broń policjanci rozbili najpierw szyby w aucie w którym siedzieli gnieźnianie, a następnie wywlekli ich z auta, skuli kajdankami i założyli na oczy opaski.
Jeden z poszkodowanych próbował uciekać, bo myślał, że to napad rabunkowy. Z jego relacji wynika, że niemieccy policjanci byli w cywilu w kominiarkach i w nieoznakowanych samochodach.
Trafili do aresztu, skąd zwolniono ich bez przedstawienia jakichkolwiek zarzutów. Wszystko wskazuje na to, że funkcjonariusze pomylili się i wzięli Polaków za poszukiwanych przestępców. Berlińska policja na razie nie komentuje sprawy.
Jeden z pobitych nadal jest w szpitalu. Drugi ma kilkanaście szwów na twarzy, a na plecach ślady po butach.
Pobiciem zajmie się Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył pracodawca poszkodowanych. Piotr Gruszka, szef gnieźnieńskiej prokuratury, powiedział, że poszkodowani zostaną przesłuchiwani. - Zabezpieczymy dokumentację lekarską, wykonamy oględziny z udziałem medyków sądowych - zapowiada.
Wyjaśnianiem sprawy w niemieckiej policji zajmuje się także nasza ambasada w Berlinie. - Spodziewamy się precyzyjnych informacji, jak mogło dojść do tak skandalicznego błędu - powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Więcej na ten temat na stronach Radia Merkury.