Mężczyzna, którego wytropił "łowca pedofilów" Krzysztof Dymkowski, trafił do aresztu na 48 godzin. Policja potwierdza zatrzymanie, doszło do niego wczoraj wieczorem w Mosinie.
- Dostaliśmy zawiadomienie, że mieszkaniec tej miejscowości może być osobą podejrzewaną o popełnianie przestępstw o charakterze seksualnym na szkodę osób nieletnich - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji. - Mężczyzna został zatrzymany. W tej sprawie jesteśmy po konsultacjach z prokuraturą, gdzie dostarczymy wszystkie informacje i będzie podjęta decyzja, co dalej w tej sprawie. Będzie przeprowadzona ocena prawno-karna informacji, które pojawiają się w tej sprawie.
Według Krzysztofa Dymkowskiego, który "hobbystycznie" tropi pedofilów, zatrzymany korespondował wcześniej w internecie z mężczyzną podającym się za czternastoletnią dziewczynkę. Najpierw umówili się w hotelu, ale mieszkaniec Mosiny na spotkaniu się nie pojawił. Wczoraj Krzysztof Dymkowski spotkał się z nim w miejscu zamieszkania, pod pozorem rozmów na temat jego działalności gospodarczej. Wtedy doszło do zatrzymania przez policjantów z komisariatu w Mosinie. O domniemanym pedofilu Dymkowski mówi, że był wyjątkowo bezczelny:
- Powiedziałem mu wcześniej przez telefon, że chcę wynająć wóz na ślub - opowiada. - On się patrzył, jak ja wysiadam z samochodu. Podszedłem, podałem mu rękę, chociaż się brzydziłem. Przywitałem się tak dla niepoznaki i zawołałem pozorantkę. Wyszła w peruce, w której była na zdjęciu, które mu wysłaliśmy. Powiedziała: nie przyjechałeś do hotelu w Wejherowie, to przyjechaliśmy do ciebie. I w tym momencie został zatrzymany. Był bardzo zdziwiony, policjant go zapytał czy wie, dlaczego jest zatrzymany. Powiedział, że nie.
Policja i prokuratura analizują materiał dowodowy w sprawie domniemanego pedofila z Mosiny. Decyzja o zarzutach jeszcze nie zapadła.
Dziwie sie tylko ze w policji nie ma takiego wydzialu ktory zajmowalby sie wylapywaniem w sieci takich zbokow.