Chociaż właściciel nie stosuje brutalnych metod, mieszkańcy twierdzą, że podupadają na zdrowiu. Z 40 rodzin zamieszkujących kamienicę, dziś zostało 10. To ci, którzy z miejscem związani są najmocniej, poza tym, nie mają dokąd się wyprowadzić. Lokatorzy są zgodni - właściciel wprawdzie nie podrzuca szczurów czy karaluchów, ale stale wysyłane pisma wykańczają ich psychicznie.
- Wszyscy zaczęli chorować, zdrowie nasze podupada. W chwili obecnej jestem na L4, bo nie mogę swojego zawodu wykonywać z takimi wynikami, nie wiem, co będzie dalej. Dwie osoby już są na tamtym świecie, kolega, 67 lat, zmarł, nie mógł się pogodzić z tym - mówi lokatorka.
Pierwsze pisma mówiły o podwyżce czynszu. Kolejne oznaczały już nakaz wyprowadzki. Teraz właściciel oczekuje od lokatorów odszkodowania za bezumowne użytkowanie lokalu. Jak mówi pełnomocnik do spraw interwencji lokatorskich w Poznaniu, Magdalena Górska, prawo stoi po stronie mieszkańców.
- Właściciel może wypowiedzieć umowy najmu, ale tylko, jeżeli zachodzą ku temu odpowiednie przesłanki, czyli jeżeli są zadłużenia, lokatorzy używają lokalu niezgodnie z przeznaczeniem, wszczynają awantury. W sytuacji tej kamienicy takie przesłanki nie powstały. Te wypowiedzenia są moim zdaniem niezasadne - uważa Magdalena Górska.
Zarówno właściciel kamienicy przy Długiej 3 w Poznaniu, jak i jego przedstawiciel prawny, nie chcieli udzielić komentarza.