Piotr Żytnicki i Jędrzej Pawlicki zasugerowali dziś na łamach tego dziennika, że ukrywałem sprawę księdza Dariusza Godawy, bo jest on rodziną znanego publicysty. Jest to oszczerstwo, za które zamierzam pozwać autorów artykułu.
Na początku lutego zwróciła się do mnie kobieta, która zarzuciła mnie wybranymi zdjęciami z facebookowego profilu misji księdza Godawy nachalnie sugerując, że dochodzi tam do nadużyć. Przejrzałem te zdjęcia i przyznaję, że w pierwszej chwili zrobiły na mnie wrażenie. Nie byłem przyzwyczajony do widoku pracujących dzieci.
Poleciłem reporterowi zajęcie się tą sprawą, a wspomniana kobieta nadal bombardowała mnie informacjami, napastliwie żądając, żeby zajął się tą sprawą. Odmawiała jednocześnie udziału w ewentualnym materiale i prosiła, by... niczego nie publikować.
Wobec tego, że z oczywistych względów nie byłem w stanie wysłać reportera do Kamerunu, skonsultowałem się z kolegą, który jest pisarzem i bywa w Afryce. Jest też byłym policjantem, więc wie jak patrzeć i jakie wyciągać wnioski. Odradził mi publikację twierdząc, że sytuacja w sierocińcu ojca Godawy nie odbiega od afrykańskiej normy ("W Kamerunie Was wyśmieją"), a jedynym efektem mojej publikacji będzie to, że dzieci z sierocińca trafią na ulicę. To spowodowało, że poleciłem reporterowi dalsze zajmowanie się sprawą, aż do uzyskania materialnych dowodów, że w sierocińcu dochodzi do nadużyć. Takim dowodem mógł być raport dominikanów, o którym reporter dowiedział się w czasie zbierania materiałów. Dominikanie odmówili nam wglądu do raportu, traktując go jako poufny.
Jeszcze kilka tygodni temu reporter wysyłał zapytania do archidiecezji w Jaunde i czekamy na odpowiedź. MAM NA TO WSZYSTKO DOWODY.
Przez wiele miesięcy nie miałem żadnej wiedzy o jakimkolwiek rzekomym związku Godawy z poznańskim publicystą, a więc nie miałem jej w czasie, gdy zaczęliśmy się zajmować tą sprawą. Żytnicki i Pawlicki napisali, że zerwaliśmy kontakt po tym, gdy dowiedzieliśmy się, że publicysta to rodzina Godawy. To kłamstwo, na które mam dowody. Otóż nie wymieniałem korespondencji z "informatorką" od 4 lutego. 1 kwietnia otrzymałem od niej informację o rzekomych związkach rodzinnych publicysty z księdzem Godawą. Nie podejmowałem w związku z tą informacją żadnych decyzji redakcyjnych, o czym świadczy wymiana korespondencji między kobietą, a naszym reporterem z 13, a potem 28 kwietnia. Nie przestaliśmy się zajmować tą sprawą, o czym świadczy korespondencja reportera z kameruńską kurią, datowana na drugą połowę kwietnia. Niczego nie ukrywaliśmy, nikogo nie chroniliśmy. Nie ma mowy o jakimkolwiek wstrzymywaniu publikacji, ponieważ żadne konkretne materiały jeszcze nie powstały.
Artykuł Gazety Wyborczej narusza nie tylko moje dobre imię, ale także młodego, zdolnego i rzetelnego reportera, przeciwko czemu stanowczo protestuję.
Grzegorz Ługawiak
Kierownik Zespołu Redakcyjnego Informacji
Radio Poznań S.A
Komuniści rozumieją tylko język siły, i tylko taki język należy wobec nich stosować.