To powoduje poważne zagrożenie dla pracowników sortowni odpadów. Igły powinny trafiać do specjalnych pojemników, a nie do kubłów. - Pojemnik kosztuje tylko kilka złotych. Miesiąc w miesiąc wypełniamy igłami pojemnik o pojemności 10 litrów - mówi Andrzej Strykowski, prezes Miejskiego Zakładu Oczyszczania. W ostatnich czterech latach w sortowni odpadów doszło do kilku zakłuć igłą niewiadomego pochodzenia. Koszt leczenia i szczepień takiego pracownika to nawet 6 tysięcy złotych.
Danuta Synkiewicz/pś/int