47-letniemu mieszkańcowi Niechanowa i jego 35-letniemu szwagrowi z Kłecka zarzuca się zabicie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem. Jeden z nich był nieobecny i dostarczył zwolnienie lekarskie. Drugiego sąd przesłuchał.
Mieszkaniec Niechanowa, który był właścicielem psów, wyjaśniał, że nie wie dlaczego je zabili. Opowiadał, że zawsze gdy wyjeżdżał z domu, zabierał psy ze sobą do bagażnika samochodu, bo uciekały z gospodarstwa. 4 grudnia 2015 roku wypili ze szwagrem po pół litra wódki z okazji imienin Barbary, wywieźli psy za Kłecko i tam szwagier przy pomocy drewnianego drąga zabił je uderzeniem w głowę (trzymając jedną ręką za tylne łapy).
Oskarżeni już wcześniej przyznali się do winy i chcieli dobrowolnie poddać się karze 9 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. Jednak nie zgodzili się na to oskarżyciele posiłkowi. Jeden z nich mecenas Paweł Krysman powiedział, że oczekują dla oskarżonych kary bezwzględnego więzienia, żeby dać sygnał społeczeństwu, że takich rzeczy nie wolno robić. "Zwierzę też czuje, też ma uczucia i też jest chronione przez prawo".
Oskarżonym grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Kolejne posiedzenie w tej sprawie sąd wyznaczył na 12 maja.